Czy narodzenie Jezusa zmieniło świat? Przez kilka dni trwamy przed stajenką, ale czy zmienia się nasze życie codzienne? Wysyłamy sobie życzenia, nieraz jest ich całe mnóstwo, ale czy to tylko formalność, czy jest w ty choć trochę prawdziwej modlitwy? Ewangelia mówi bez ogródek o pokoleniu, które wydaje się nie mieć na nic ochoty i jest zrezygnowane, bierne w swojej religijności.
(...) Jezus nie przychodzi wśród hałasu i spektaklu, ale w Boskiej ciszy, która wypełniła serce Eliasza, w ciszy życia i śmierci, które Jezus poznał, w ciszy nocy Bożego Narodzenia, w czasie której Słowo stało się ciałem dla naszego zbawienia.
Głęboka cisza otulała ziemię w środku tej nocy, kiedy Wszechmocne Słowo opuściło swój królewski tron i zstąpiło z nieba. Oby przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia dało nam również wewnętrzną ciszę, która pomoże w zrozumieniu tej wielkiej tajemnicy.
( P. Kolvenbach SJ, Rozważania na cały adwent )
***
Zakupy porobione, prezenty skompletowane. Za mną kilka godzin wśród tłumów przeciskających się wśród sklepowych półek. Pachnące choinki i te sztuczne - wieczne, bombki-cudeńka wykonane w skupieniu przez czyjeś zdolne ręce i te plastikowe made in Ch..., świąteczne piosenki, standardowy asortyment znanych marek przepakowany w okolicznościowe papiery i pudełka, stragany ze swojskimi wyrobami i świecidełkami przyciągającymi wzrok. Towar różnej jakości, zaspokajający różnorakie gusta. Wydaje się niemożliwe, aby został sprzedany w całości. Chociaż, gdy popatrzeć na wypełnione po brzegi wózki i koszyki ... Portfele otwierają się zbyt chętnie, karty kredytowe jeszcze chętniej - gęste od pragnień powietrze zdaje się wołać: wszak to tylko raz w roku, więc musi być wyjątkowo! Staropolskie zastaw się a postaw się ciśnie się na usta. Często w takich sytuacjach włącza mi się "obserwator", a po głowie plącze się ciekawość, czym dla mijających mnie osób jest Boże Narodzenie? Za czym gonią ten pan i ta pani? Czy to wiara, tradycja, czy może niespełnione marzenia, niezaspokojone potrzeby nakazują szalone przygotowania? Staram się ze wszystkich sił, by się tym pędem nie zarazić, by nie utracić z oczu Najważniejszego. Ale przyznać muszę ze skruchą, że troszeczkę lubię ten okołoświąteczny harmider ;) A Wy?
Dobrze, że po powrocie do domu wita mnie kojąca cisza. I zapachy :)
Jeszcze o pierniczkach, zgodnie z obietnicą daną w komentarzach. Na początku było dość pieczołowicie, kropka za kropką. Każdy pierniczek ozdobiony inaczej.
Później w ruch poszły różne kolorowe posypki, bo zegar tykał i tykał...
A w połowie drugiej setki pozostał już tylko różowy lukier ( z dodatkiem soku wiśniowego). Cieszyłam się nim dziecinnie, bo nareszcie udało mi się uzyskać odpowiednią konsystencję, aby rozprowadzał się równo warstwą o zamierzonej grubości.
Pogoda nic sobie nie robi z naszych przygotowań. Dziś przed południem, gdy wyszłam z domu, uderzyło mnie w nozdrza przyjemnie marcowe powietrze... Zaczynam się więc żegnać z nadzieją na śnieżne Boże Narodzenie.
Do jutra!
Doranma
Ja nie lubię tego, że co raz mocniej jest nakręcana spirala konsumpcjonizmu, sklepy niemal w listopadzie mają już święta, nie ma miejsca na adwentową ciszę... Tak narodzenie Jezusa zmieniło świat!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy słusznie, ale miałam wrażenie, że w tym roku w Warszawie promowanie sprzedaży świątecznej wystartowało nieco później, około połowy listopada, a nie zaraz po Zaduszkach. Pomyślałam, że to dobry znak :)
UsuńUrocze te Twoje pierniczki i takie kolorowe:) Dziękuję Ci za piękne , pełne refleksji posty, tyle w nich prawdy zawartej...Ludzie gonią, zapominając o istocie tych świąt, ważne żeby stół się uginał i choinka kapała od ozdób i był "ful" prezentów...a gdzie chwila refleksji, modlitwy, rodzinne wyjście do kościoła....chyba prędzej na zakupy do pobliskiego marketu....Choć przyznam, że i ja lubię to około świąteczne zamieszanie i cieszę się czasem, jak dziecko...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Cieszę się, że znajdujesz w tych tekstach coś dla siebie :) Ja też lubię, gdy stół się świątecznie ugina i choinka "kapie", bo to tworzy specjalną atmosferę. Jednak moim wyborem jest, aby tworzenie atmosfery nie stało się pierwszoplanowe. Uczę się od lat świętować duchowo :)
UsuńLubie ten harmider. Ale umiem się w nim "wyłączyć". Celebruję magię świąt w ciszy, płynąc przez rozkrzyczany tłum. Umiem:) Całe szczęście...
OdpowiedzUsuńŚwietnie to ujęłaś - "wyłączyć się". Niech się dzieje, cieszmy się tym, ale ze zdrowym dystansem :)
UsuńOch jakie piękne pierniczki...
OdpowiedzUsuńOd trzech lat w grudniowy czas mało bywam w sklepowych molochach.
Prezenty już wcześniej są kupione.
Staramy się być codziennie na roratach. Ich godzina jest trochę niefortunna.
Prawie w biegu zjadamy obiad i podjeżdżamy do kościoła na 16,30
Lubimy mszę roratnią. Wiele nam daje... A odbywa się jedynie w grudniu.
Pozdrawiam serdecznie:)