... to się lubi, co się ma - mówi stare przysłowie. I dużo w nim mądrości. A na pewno człowiek zdrowszy i radośniejszy, gdy o tym pamięta :)
Mogłabym więc pisać, o tym jak trudny jest dla mnie okres ostatnich dni, tygodni, ale po co? Marzę, by było inaczej, ale nie jest, więc co pozostaje? Ano dalej się ćwiczyć w trudnej sztuce dostrzegania pozytywów, małych radości i bycia wdzięcznym za to, co się ma. Dlatego polecam Wam jako lekturę ostatni post, który napisał
Wietrzyk, a ja zostawiam dziś tylko sporą garść zdjęć przed i poświątecznych. No i oczywiście serdeczne życzenia u progu Nowego Roku - niech się Wam spełnia to, co najlepsze :)
Ostatnie własne pomidorki zerwane w połowie grudnia z krzaczka przyniesionego z balkonu - dopiero wówczas uznałam sezon za zamknięty :)
Trzy krasnalowe gracje dla trzech ciotecznych sióstr - jedna na spotkanie nie dotarła, ale krasnal poczeka ;)
Spacerkiem po Starym Mieście - w dobrym towarzystwie w poszukiwaniu prezentów. Prezenty nie nabyte, ale dobre towarzystwo zostało do końca :)
Spacer skończył się gorącym co nieco.
Innym razem było też bardziej wytwornie.
Były życzenia.
I prezentów pakowanie.
Marynowanie...
pieczenie...
przerwy na herbatę ...
i różnorakie pitraszenie :)
I nawet padał śnieg od czasu do czasu. Tu ostatnie pobielone krajobrazy w pierwszy dzień Świąt.
A gdy nadszedł wieczór - chwila samotności rozluźnienia w zakątku czytelniczym. Bo na Święta jakaś nowa relaksująca książka musi być ;)
No i cóż, że nieprawdziwy... jak się nie ma co się lubi ... to cieszy i taka namiastka kominka :)
A o tym serniku bez sera, to chyba napiszę następnym razem, bo nareszcie udało mi się złapać dobre proporcje.
Parafrazując dawne powiedzenie - kącik niedoskonały, ale własny :) I ukochany.
Ciekawe, że wszystkie kartki z życzeniami, jakie w tym roku otrzymywałam, były robione własnoręcznie przez nadawców! Dziękuję Wam, Dziewczyny :)
I był też prezent gwiazdkowy, a jakże. Poszukiwałam od dawna tradycyjnej figurki dziadka do orzechów, ale takiej, która by jednocześnie funkcję dziadka spełniała. Nie udało się. Natomiast przybył mi dziadek ze świąteczną pozytywką - to chyba ciekawsza opcja :)
No i tym sposobem powoli zaczynam żegnać Stary 2018 Rok. Rok pod wieloma względami trudny, ale też taki, który przyniósł mi wiele radości w darze. Jak to w prawdziwym życiu, gdzie smutek z radościami się przeplata. Ale na podsumowania jeszcze przyjdzie czas. A tymczasem życzę dobrej ostatniej nocy tego roku i zmykam. Kolorowych snów :)
Doranma