czwartek, 1 grudnia 2011

Post Daniela - dzień trzeci: zaczynamy od cytrynki i ćwiczymy ciało :)

Pomaga pozbyć się nadmiaru soków żołądkowych, likwiduje czkawkę, zgagę, zaparcia, nudności, dezynfekuje układ moczowy, walczy z wypryskami, orzeźwia, chroni przed wirusami, działa bakteriobójczo, oczyszcza organizm - te i wiele innych możliwości tkwi w niewielkiej, słonecznej cytrynie :) Nic więc dziwnego, że każdy dzień Postu rozpoczynaliśmy od zjedzenia kilku kawałków tego owocu, a sokiem cytrynowym doprawiane były obficie nasze surówki. Na początku nieprzyzwyczajone do kwaśnego smaku buzie wykrzywiały się bajecznie, ale już po kilku dniach zjedzenie połówki cytryny na czczo, to jak przysłowiowa bułka z masłem :) Dobrze jest ten zwyczaj zachować na dłużej i stosować także po powrocie do codziennej, zdrowej diety - system immunologiczny będzie nam bardzo wdzięczny za takie wsparcie.


Jednak robiąc generalne porządki we własnym organizmie nie skupiajmy się wyłącznie na zawartości talerza. Równie ważny jest wtłaczany nam od dzieciństwa do głów slogan "ruch to zdrowie", który podczas oczyszczania musi przestać być tylko i wyłącznie sloganem, jeżeli chcemy widzieć rzeczywiste efekty naszych starań. Trzeci lub czwarty dzień poszczenia przynosi przeważnie wszystkim lepsze samopoczucie i przypływ energii, znika głód tak, że można bez przeszkód zacząć czerpać przyjemność z różnych zajęć sportowych.

Podczas turnusu, w którym uczestniczyłam, po zmierzeniu się z porcją cytryny, podczas porannej gimnastyki trenerka dbała o rozciągnięcie naszych ciał w różne strony, poruszenie rzadko używanych mięśni (następnego dnia człowiek się dziwi, że tu i tam jakieś mięśnie ma ; )) i zwiększenie tempa pracy serc.
Ćwiczenia i wysiłek fizyczny pomagają organizmowi wydalić niepotrzebne złogi, nieczystości, stawy nabierają elastyczności, a ruchy swobody i miękkości. W oczyszczaniu bardzo istotna jest również higiena, kąpiele, szczotkowanie ciała, bo przez skórę również wiele toksyn jest usuwanych. W domu funduję sobie kąpiele w solance termalnej, która wspomaga usuwanie produktów przemiany materii oraz nawilża i ujędrnia ciało - to ostatnie działanie jest nie mniej ważne, bo chociaż sama dieta wpływa korzystnie na rewitalizację organizmu i jego odmłodnienie, to jednak podczas Postu, gdy z dnia na dzień traci się w dość szybkim tempie kolejne deka wagi, skóra bez wspomagania nie może nadążyć.
Mając to wszystko na uwadze kilka godzin każdego dnia można było spędzić w basenie, saunie, siłowni, na rowerze lub moich ulubionych pieszych spacerach.


Bardzo lubię chodzić, zwłaszcza po okolicy, która zachwyca oczy tak, jak Konstancin. Słońce co prawda już drugiego dnia schowało się za chmurami i do końca pobytu spoza nich się nie wychyliło, lecz i tak jesienna aura była bardzo sprzyjająca pieszym wędrówkom. Czasami miałam wrażenie, że niebo z ziemią zamieniły się miejscami, bo nad głową szarość chmur, a pod nogami złoto jesiennych liści (chociaż na zdjęciach dojrzeć to złoto jest trudno :))

Konstancin to miejscowość, która zachwyca mnie klimatem tworzonym przez sosny i ciche malownicze uliczki z mnóstwem pięknych domów - tych starych, tajemniczych, przy których zatrzymywałam się z zapartym tchem, zastanawiając się kim byli ludzie, którzy kiedyś tutaj zamieszkiwali, czy byli szczęśliwi? jak ten dom wyglądał w czasach swojej świetności? kto chodził alejkami ogrodu? o czym myślał? czy znajdzie się ktoś, kto od znowu te mury pokocha, uratuje?


Domy leciwe, ale jeszcze wciąż przygarniające swoich mieszkańców i cieszące urodą:


oraz domy zupełnie nowe, wspaniałe, ale jakże często zazdrośnie schowane za wysokim parkanem :(


I o ile wśród starych willi czułam się bezpiecznie, czułam bijące od nich ciepło, to nowe dzielnice sprawiały na mnie wrażenie chłodnych, pomimo przepychu i elegancji. Wydawało mi się, że z ich ciemnych okien wieje smutek, że nawet jeżeli jakieś okno rozweselało światło, to wewnątrz jest ktoś, kto czuje się bardzo samotny... Nawet pies przy takich domach nie szczeka, nie widać mieszkańców, nie słychać śmiechu dzieci.... Jakże to inna atmosfera, niż ta, którą przechowuję w pamięci z lat dziecinnych, gdy wyjeżdżając poza miasto witał mnie dym z kominów, szczekanie psów, odgłosy rozmów czy jesiennego krzątania się w ogrodach.

Minione listopadowe dni, chociaż bez słońca, miały swoją magię, w powietrzu unosiły się leciutkie, pajęcze niteczki tajemnicy, nostalgii, romantyzmu ... Jesień żegnała się z nami ciszą zaległą w gałęziach drzew i ostatnimi bladymi kwiatami :)


Pozdrawiam ciepło tajemniczych Zaglądających :)
D.


4 komentarze:

  1. Po zdjęciach widać,że jesteś wrażliwym obserwatorem:)
    Sama żyje bardzo pro-ekologicznie, większośc tego co zjadam i stosuję na skórę przygotowuję sama:)
    Z ruchem gorzej, bo TYYYLE jest do zrobienia!!!
    Pozdrawiam
    M.Arta z Lnianego Zaułka
    P.S. Czy zapisałas sie juz na moje mydełkowe candy( mydełka na bazie masla shea, domowej produkcji:)

    OdpowiedzUsuń
  2. super fajny blog.Bede zagladac zwlaszczanadiete Daniela teraz ;) Pozdrowki z zasniezonej indiany;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziel się, jak Ci idzie, bo ten post, to zawsze wyzwanie! Powodzenia :)

      Usuń
  3. Szkoda że nie ma menu co jeść

    OdpowiedzUsuń