sobota, 25 kwietnia 2015

Królowa kwietnia


Udało się! Pogoda dopisała niemal idealnie i dziś mogłam napawać się urodą magnoliowego drzewka w pełnym rozkwicie. A że obiecałam podzielić się z Wami zdjęciami, więc post ten tylko jej poświęcam, bez zbędnej pisaniny. Trudno przejść obok tej bieli obojętnie, widać moją pannę z daleka :)










Mam nadzieję, że fanom magnolii sprawiłam tymi zdjęciami nieco przyjemności. Za tydzień nie będzie już śladu po białych płatkach, mimo że chłodne noce sprzyjają w tym roku wydłużonemu kwitnieniu wiosennych kwiatów - fiołki zebrałam już trzeci raz :)
Życzeniami pięknej niedzieli żegnam się już dzisiaj, szepcąc do ucha: dobranoc :)
Doranma

sobota, 18 kwietnia 2015

Czasem słońce, czasem deszcz

Tytuł posta oddaje charakter dzisiejszej, typowo kwietniowej pogody. Chmury, pięciominutowe przelotne deszcze, potem błękit i słońce. I tak na zmianę. I chłód iście marcowy. Ale to nie przeszkoda dla ogrodomaniaczki, aby pracować ;) Myślę, że wiele z Was dobrze mnie rozumie i nie dziwi się, że posty będą teraz raczej monotematyczne - głównie ogrodowo-kwiatowe :) Ach, wiosna tak szybko przeminie, trzeba się nią nacieszyć!


Królową nie tylko mojego ogródka, ale i całej okolicy, jest obecnie ona - magnolia! Po 25 latach stała się dużym, kilkumetrowym drzewem. Ozdobiona gęsto bielą kwiatów, które dzięki chłodom rozwijają się bardzo stopniowo, przyciąga wzrok z daleka.


Kibicuję jej kwitnieniu w tym roku wyjątkowo. Patrząc na nią ubiegłej wiosny, miałam wrażenie, że drzewo zamiera, pokonane przez nadmiar wody w glebie przez kilka minionych lat. I chociaż unikam stosowania sztucznych nawozów, to aby ją ratować, kupiłam specjalny nawóz do magnolii. Zależało mi by dostała dobrze zbilansowane "jedzonko". Już po pierwszej dawce widoczna była zmiana na lepsze - liście się wzmocniły i nabrały bardziej intensywnej barwy. Jesienią zaś zobaczyłam gałęzie tak gęsto oblepione pąkami kwiatowymi, jak nigdy dotąd.


Teraz wszystko zależy od pogody. Jeśli będą nocne przymrozki - kwiaty zbrązowieją. Jeżeli tydzień będzie ciepły, szczyt kwitnienia mnie ominie, bo pozostałe pąki szybko się rozwiną i przekwitną. Pozostaje mi więc mieć nadzieję na umiarkowane temperatury w ciągu nadchodzących dni, aby móc zobaczyć za tydzień jej pełne piękno. I podzielić się nim z Wami :)




A u stóp magnolii dużo się dzieje. Wszystkie krzewy i byliny rozpoczęły już wzrost. Czekam jeszcze na trawy ozdobne i hibiskus, które zawsze startują później. Porzeczki i lilaki pokazały pąki. Nie obyło się bez niespodzianek. Lilak kupiony jako Madame Lemoine, zapowiada się w fiolecie - ech, te nasze szkółki ... Mam nadzieję, że Krasawica Moskwy tym razem mnie nie zawiedzie, bo to już kolejny krzew kupiony pod tą nazwą, a czy okaże się tym właściwym, mam  szansę w tym roku się przekonać, bo ma dużo pąków kwiatowych.


Wśród zieleniejących gałęzi drzew i krzewów słychać coraz głośniej ptasie trele. Fiołki, szafirki i hiacynty rozsiewają słodki zapach. Na rabatach przybywa kolorowych plam. Obecnie głównie w odcieniach żółtego i niebieskiego.




Kwitnienie każdej nowej rośliny w ogrodzie powoduje lekką ekscytację. Nawet te dobrze znane budzą ciekawość - jak się zaprezentują u mnie? Dzisiaj czekały na mnie nowe prymulki, które przyjechały w paczce rok temu od Ani - dziękuję Ci, Kochana, są piękne :)


Prognoza na jutro również nie rozpieszcza. Zaplanowałam więc czas w ciepłych skarpetach, z herbatką i dobrą książką.  A Wy? Jak spędzacie weekendowe zimne dni? Dobrego czasu Wam życzę, gdziekolwiek będziecie, drodzy Odwiedzający :)

Pozdrawiam,
Doranma.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Wspomnienie słonecznego weekendu

Zerkam na Wasze blogi i widzę wpisy o prawdziwej wiośnie, słońcu, zakwasach... Tak, tak, ja też tego zaznałam :) A to dzięki prawdziwie wiosennej i słonecznej pogodzie, jaką obdarowano nas w końcówce minionego tygodnia. Zapał do cieszenia się nareszcie rozkwitającą przyrodą i chęć do nadrabiania ogrodowych zaległości nie szły jednak w parze z kondycją, która po zimowych i chorowitych miesiącach nie jest najlepsza. Może to i lepiej, że po tym krótkotrwałym "wyskoku" ciepłej aury, znowu wrócił chłód - jest czas na to, by doprowadzić do stanu używalności obolałe ciało i zaplanować kolejny weekend ;) A póki co zapraszam na przechadzkę między wczesnowiosennymi grządkami. Ogród w większości jeszcze szary i goły, więc wśród dominującej burości tym bardziej przyciągają wzrok i cieszą plamy żywych barw :)


Ostatnia kępka kwitnących późno krokusów. Zaskoczył mnie jej widok, gdyż kwitną już od dwóch tygodni, czyli znacznie dłużej, niż wczesne odmiany.


Wszystkie hiacynty w moim ogrodzie były kupowane zimą do dekoracji mieszkania. Po przesuszeniu jesienią wysadzam cebule na rabaty. Kolejne kwitnienia w ogrodzie były już zawsze mizerne. Uwierzyłam więc w obiegową opinię, że taka ich uroda, iż z roku na rok kwitną skromniej. Okazuje się jednak, że to nie jest prawda - one po prostu lubią jeść! Jesienią dostały kompost i obornik i teraz nawet te, które rosną od kilku lat w jednym miejscu, mają znacznie większe kwiaty. A jaki zapach :)


Żonkilom poświęciłam rok temu cały post, więc teraz nie będę się już rozpisywała o mojej sympatii do nich, ale popatrzeć znów można, czemu nie ;)






Zdjęcia, które robię w ogrodzie od kilku lat, pomagają mi obserwować różnice między kolejnymi sezonami. Np. magnolia - dotąd rozkwitała w majowy długi weekend, w tym roku pospieszyła się o przeszło dwa tygodnie. Oby tylko przymrozki nie zniszczyły jej kwiatów, bo ilość pąków jest obecnie chyba rekordowa. Chciałabym zobaczyć ją całą w bieli :)


Zaintrygowało mnie to, że przyspieszenie rozwoju nie dotyczy w tym samym stopniu wszystkich gatunków roślin. Np. szafirki dopiero zaczynają rozwijać pierwsze kwiatki, czyli szczyt kwitnienia przypadnie jak co roku na 18 kwietnia. Kolejna ciekawostka - pąki posiadają tylko te z nich, które przesadziłam jesienią na nowe miejsce. Te szafirki, których nie ruszałam, dzięki łagodnej zimie przetrwały do wiosny z gęstymi czuprynkami zielonych liści, ale kwiatów wśród nich nie widać - czy to oznacza, że nie zakwitną?



A tego białego maleństwa z powyższego zdjęcia nie sadziłam! Cebulka musiała przywędrować z jakiejś szkółki w doniczce lub w worku kupowanej ziemi. Lubię takie kwitnące niespodzianki :) Czy ktoś mi podpowie, jak się to to nazywa?


Ukochane babcine prymulki rano miały jeszcze stulone główki, ale przed wyjazdem z działki zobaczyłam, że część pąków otworzyła się i wygrzewa w słoneczku :)




Kilka godzin ciężkiej pracy, dzięki której róże zostały przycięte, kopczyki rozgarnięte, pierwsze zasiewy w warzywniku wykonane. Radość i satysfakcja ogromna, pomimo że okupiona kontuzją kolana ;) Nikt więc chyba nie ma wątpliwości, że ta praca, to moja największa w życiu pasja :) Z tęsknoty za ogrodem oglądam długoterminowe prognozy - nie zapowiadają się dobrze, ale że do weekendu jeszcze kilka dni zostało, więc nie przestaję mieć nadziei, że meteorolodzy zmienią mapy z deszczowych na te słoneczne, czego nam wszystkim życzę :)


Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich wiernie zaglądających do mojego małego światka. Witam też nowe Obserwatorki i dziękuję za Wasze komentarze :)
Doranma

niedziela, 5 kwietnia 2015

Wesołego Alleluja!

"Nie umiem być srebrnym aniołem - 
ni gorejącym krzakiem - 
tyle Zmartwychwstań już przeszło - 
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami - 
tyle już Alleluja - 
a moja świętość dziurawa - 
na ćwiartce włoska się buja.

(...)

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy - 
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku - 
sumienia wywróci podszewkę - 
serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę."

(ks. J. Twardowski, Wielkanocny pacierz) 


Nieczęsto czytam poezję, ale wiersze i teksty księdza Twardowskiego towarzyszą mi przez cały rok. Sięgam po nie, gdy potrzebuję poczuć się zrozumianą lub gdy potrzebuję coś zrozumieć. Odnajduję w nich jakąś cząstkę siebie, swoją wrażliwość i sposób postrzegania świata. Przytoczony fragment "Wielkanocnego pacierza" wpasował się w mój dzisiejszy nastrój.

Można powiedzieć, że Świąt już półmetek, ale ja wolę myśleć, że to dopiero początek, bo przed nami jeszcze prawie cała oktawa. A że na radość nigdy nie jest za późno, więc przyjmijcie, proszę, ode mnie życzenia prawdziwej radości serca napełnionego wiarą, nadzieją i miłością. Niech odżyje w Was to, co piękne i dobre, a przez różne trudne okoliczności życia ucichło, schowało się, obumarło. Dzięki nadziei płynącej ze Zmartwychwstania, żyjmy pełnią życia. Wesołego Alleluja!


Poranek Wielkanocny przywitał mnie chłodem i śniegiem sypanym z szarego pułapu chmur. Po łagodnej zimie i ciepłych marcowych dniach, nie spodziewałam się takiej zmiany pogody na Wielkanoc! Sądziłam, że śnieżne zaspy sprzed dwóch lat, to coś, co zdarza się w kwietniu niezwykle rzadko. Faktycznie, w tym roku nie jest aż tak źle, ale nocny mróz i poranna biel na dachach nie pozostawiają wątpliwości - prawdziwej wiosny nadal nie ma. Chociaż żółte krzewy forsycji, stojące w rozkwicie i zdobiące miasto od tygodnia, zielone pąki drzew i bielejące pąki wcześnie kwitnących krzewów, zielona trawa i świeżutkie chwasty na obrzeżach chodników wydają się twierdzić coś innego. Mam więc nadzieję, że to już ostatnie takie zimowe podrygi i wkrótce będziemy mogli znowu cieszyć się słońcem i rozkwitającą przyrodą.


Dwa tygodnie temu było pięknie na okiennym parapecie, wszystko ożywało pod wpływem ciepłych promieni.



A dziś... otulam się w ciepły koc, słuchając zaokiennej muzyki: stukającego deszczu, samochodów rozpryskujących wodę z głębokich kałuży. Balkonowe bratki przez cały dzień zaglądają przez zachlapane kroplami deszczu okno, zdając się tęsknić za domowym ciepłem i prosić: wpuść nas do środka.


Kiedy wstawiłam wczoraj kwiaty do wazonu i rozejrzałam się po ogarniętym mieszkaniu, doszłam do wniosku, że potrzebuję zmiany wokół siebie - dość mam różowych dodatków, chcę żółtego! A właściwie delikatnego, kremowo-żółtego odcienia tej barwy. Zastanowiłam się dlaczego, co mi to mówi o mnie w obecnej chwili? Pewnie jak wiele z Was, po długiej i szarej zimie, po tygodniach chorób i słabości, po miesiącach z niedostatkiem świeżego powietrza i dziennego światła, potrzebuję zastrzyku energii, stymulacji do działania, optymizmu i ciepła. Chcę słońca! Kolor żółty stanowi tych potrzeb namiastkę, więc obiecałam sobie, że we wtorek wyciągam wszystkie żółtości jakie posiadam i przekolorowuję swoje otoczenie, aby w dobrej formie czekać na powrót słonecznych dni. I oby nadeszły jak najszybciej, czego nam wszystkim życzę :)


Doranma