niedziela, 15 czerwca 2014

Różami lato się zaczyna

Nigdy nie byłam wielką miłośniczką róż, słowo daję. Może dlatego, że odmiany, które mi się marzyły, znane z angielskich książek i programów ogrodniczych, dwadzieścia lat temu były u nas nie do dostania, zarzuciłam więc temat. Jednak obecnie staję się nią, a od roku to nawet z wielkim przyspieszeniem. Rok temu miałam dziesięć krzaczków w ogrodzie, teraz jest ich już 35... Skąd ta zmiana? Cóż, okoliczności i znajomości :) Po pierwsze zdałam sobie sprawę, że to jedne z tych roślin, które przetrwały w dobrej formie podtopienia. Po drugie poznałam wirtualnie osobę, która jest wielką miłośniczką róż. Zainspirowana jej ogrodem, zaczęłam zagłębiać się w różany świat i ... przepadłam :) Co więcej, moja nowa miłość wydaje się być odwzajemniona - nigdy moje stareńkie krzewy nie miały tylu pąków kwiatowych co w tym roku. Dotychczas zastanawiałam się, jak to jest że moje kwitną pojedynczymi kwiatami, a w podziwianych przeze mnie ogrodach gałązki uginają się pod ciężarem i ilością kwiatów. Nadal nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale mam wrażenie, że w moim "pożyciu" z różami nastąpił jakiś przełom. Może królowe chcą być po prostu kochane? ;)


Przy wczorajszej zmiennej pogodzie - czasem słońce, czasem deszcz - łapałam różane kadry. Żółciutkiej róży Słońce nawet pochmurna pogoda nie przeszkadza. Z tą ilością radosnych kwiatów  rozświetla skutecznie zakątek pod płotem. Powojnik miał się piąć po świerku Conica, ale w tym roku wybrał różę i chyba dobrze zrobił, bo wyjątkowo do siebie pasują.


Nazwa róży na opakowaniu, Słońce, bardzo mnie zastanawia. Nie znalazłam nigdzie opisu takiej odmiany i podejrzewam ją, że ma zupełnie inne imię... Może ktoś wie, jakie?




Rosa rugosa, którą otrzymałam od sąsiadki, okazała się bardziej kapryśna, niż sądziłam. Przyjęła się, owszem, ale na kwitnienie kazała czekać trzy lata. Dopiero w tym roku, w maju zaczęła kwitnąć, przy czym otwierała kwiaty w ciągu tygodnia, gdy jej nie mogłam widzieć, a gdy przyjeżdżałam w weekend, zbierałam tylko opadłe płatki z trawy. Zbieram je nadal bardzo skrupulatnie, bo dla nich i dla jej owoców ją posadziłam. Zamarzył mi się własny "materiał" na konfitury, nalewki, cukry i inne cuda. Rośliny jednak potrafią uczyć cierpliwości ;)



Powyższa róża polyantha również bez imienia. To kolejny roślinny kameleon. Zachwyciła mnie stojąc w centrum ogrodniczym tym, że część kwiatków miała w kolorze pomarańczowym, a część różowym. Posadzona już w ogrodzie postanowiła, póki co, obdarować nas w tym roku kwiatami żółto-pomarańczowymi :) Tak, jak i w sklepie, przykuwa mój wzrok z daleka, mimo, że pojedyncze kwiatki nie są specjalnie atrakcyjne. Ale jest ich już dużo i będzie jeszcze więcej :)


Klasyka: Graham Thomas. Przy niej mogę się pośmiać, jakim jestem różanym laikiem :) Miałam ją od lat, ale o tym nie wiedziałam! W ubiegłe lato upolowałam ją w ulubionym sklepie ogrodniczym i przywiozłam do domu dumna i szczęśliwa, bo była jedną z długiej listy "muszę ją mieć". Jakież było moje zaskoczenie, gdy rozwinął się pierwszy kwiat. Nie dowierzałam własnym oczom - przecież ja ją już mam w ogrodzie! Tka, tak, pierwszą kupiłam nieświadomie kilkanaście lat temu jako różę angielską i tyle. Rosła tak sobie, trochę zaniedbana, bo nie zachwyciła mnie swoimi pierwszymi kwiatami. Szybko okazało się, że wybrałam jej niewłaściwe stanowisko...


Mając dwa egzemplarze tej samej odmiany postanowiłam wiosną posadzić je obok siebie, by dały większy efekt. Tym razem jednak zadbałam o miejsce, podłoże i nawożenie. No i proszę, dziewczynki (a może chłopaki, skoro Graham?) zaczęły pokazywać, na co je stać. Jestem w nich zakochana!


Poniższa róża też czeka na odkrycie swojego imienia. To najstarszy krzew na mojej działce, rosnący w tym samym miejscu od 25 lat. Bardzo ją lubię, zwłaszcza gdy pąk jest otwarty tylko do połowy. Ma wówczas taki piękny, kremowy odcień. Poza tym jest niezawodna, kwitnie obficie od maja do mrozów, rozjaśniając ciemny zakątek, w jakim przyszło jej żyć pod rozrośniętym rododendronem.



Okazuje się, że okalające byliny zostawiły niektórym, sadzonym jesienią różom zbyt mało miejsca. Walczą jednak i pchają się do słońca :)


Nie brakowało więc wczoraj odkryć w gęstwinie, jak chociażby tego pierwszego kwiatu maleńkiej jeszcze Eden Rose.


Przy niektórych zastanawiałam się natomiast, gdzie jest więcej płatków: na krzewie, czy pod nim...



Debiutancki kwiat otworzyła także Queen Elizabeth - prawdziwie królewski, bo wielkości talerzyka deserowego!


Louise Odier natomiast wyskoczyła tak bardzo w górę, że dostała wczoraj swoją własną pergolę.


Pierwszy kwiat Therese Bugnet po roku oczekiwania.


A tam gdzie róże, tam i powojniki. Mój ulubiony - powojnik Dorota - co prawda kwitnie krótko i nie ma zbyt wielu kwiatów, ale za to jakie!


Życzę Wam dni otulonych zapachem róż, a także słońca, ale z umiarem :)
Do następnego!
D.

20 komentarzy:

  1. Piękne są te Pani róże. Może być Pani dumną posiadaczką. Ja nie mam ręki do róż i do fuksji. Co posadzę, to albo uschnie, albo się wymrozi, albo się wyrodzi... Mam tylko kilka krzaków, jeden - róża po prostu pnąca, czerwona na domu, druga - parkowa na tle świerków, żółtko-kremowa, oraz biała, okrywowa przeplatająca się z iglakami ciemnozielonymi. Mam nadzieję, że będą mi długo rosły, no już przeżyły dwie zimy, więc cień szansy jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Przyznać muszę, że z fuksjami też sobie nie radzę, co roku na balkonie niszczą je przędziorki lub mączliki - nie do opanowania, zrezygnowałam więc w tym roku z ich sadzenia. Natomiast różom chyba odpowiada moja gliniasta gleba w ogrodzie, gnojówka z pokrzyw i opryski naparem ze skrzypu - takie proste, babcine sposoby ;) Jestem pewna, że tych kilka rozrośniętych różanych krzewów u Pani, przynosi mnóstwo radości - wszak nie o ilość, lecz o jakość chodzi :) Proszę więc nie rezygnować, lecz sadzić podobne odmiany do już posiadanych, odporne i silne - warto!

      Usuń
  2. Dorotko,
    gratuluję pięknych róż! Jakże się cieszę, że są motywem przewodnim najnowszego wpisu :)
    Ja też się nimi nie mogę nacieszyć i fotografuję je namiętnie. Cóż, taka zima nieprędko się powtórzy... Najważniejsze, że są, że kwitną i że zachwycają kolorem, zapachem, błyskiem słońca na płatkach. Róże, różyczki, różysie :))) Moje stanowcze nie dla określeń: różyce i potwory!
    Płatki 'Louise Odier' też się świetnie nadają na różane przetwory :)
    Przesyłam uściski i buziaki!
    AniaB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję za odwiedziny i za podpowiedź - będę w najbliższy weekend zbierała płatki Louise Odier, bo tych jest całe mnóstwo :) Jest mi tak miło, że spodobały Ci się moje różyczki, Właścicielko Pięknych Różanek, to dla mnie i dla moich podopiecznych zaszczyt :) Buźka :)

      Usuń
  3. Dorotko , kiedy tak piszesz z wielkim dostojeństwem o tych cudownych różach , mam wrażenie jakbym spacerowała po królewskim ogrodzie.Naprawdę .
    Znowu powróciłam do porannego rytuału picia filiżanki kawy odwiedzając moje ulubione zakątki.
    Czegóż chcieć więcej ?
    Róże cudne i autentycznie udane.Kto by pomyślał , że sprawiały Ci tyle kłopotów. A odgadnięcie ich imion , to chyba nie lada gratka nawet dla różanego eksperta.
    W moim ogrodzie też rośnie róża .Rabatowa jedna jedyna .Dla mnie Królowa.Pamiątka po babci Anieli.Lat ma chyba ponad 20-dzieścia.Pamiętam , kiedy będąc uczennicą przychodziłam do babci po jej kwiaty na zakończenie roku szkolnego.
    Teraz też już ma cudne paki.Nazwy także nie znam, więc jeżeli znajdziesz specjalistę od takich zagadek, to także z chęcią skorzystam.Zdjęcia może i ja niebawem pokarzę u siebie.
    Poza tym rozkochana jestem w różach okrywowych , i kilka krzaków sprawdziło się rośnie w mojej popielatej ziemi (kiedy nie pada chociażby tydzień ziemia robi się jak popiół,pył). Parę lat temu posadziłam Symphatie róże pnącą, ale zmarzła raz, drugi. Poddałam się. W jej miejscu jest teraz ogromna dzika róża.
    Kiedy zakończę jesienią pracę nad niebieską rabatą z hamakiem , pomyślę o różach.Można oszaleć. Żadna rabata nie przetrwała na działce dłużej niż 3-4 lata bez metamorfozy.Zrobię sobie ściągawkę i zacznę szukać róż - pięknych o tych dużych i pełnych kwiatach jak Twoje.Można w nich zatopić chyba pół twarzy...co?
    A , że moje prawie pół twarzy to nochal, który lubi wszystko wąchać, to kwiaty muszą być okazałe, jak peonie.
    Dbaj o nie i dziel się z nami ich urodą.
    pozdrawiam i dziękuję za tyle pięknych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kate, cieszę się, że róże są takie zaraźliwe ;) Pamiątkowa róża po Babci, to skarb prawdziwy. Rośliny przywiezione przed laty właśnie z babcinego ogrodu, mimo że raczej pospolite, są dla mnie najważniejsze. I byłam niepocieszona, gdy sądziłam, że powodzie zabrały mi bezpowrotnie lilie, tzw. smolinosy, które dostałam kiedyś. Na szczęście udało mi się wiosną odnaleźć dwie anemiczne roślinki i teraz chucham na nie i dmucham, licząc na to, że zakwitną za rok :) Szukaj róż, sadź, żeby różyczka Babci Anieli miała towarzystwo, a Ty żebyś mogła raczyć swój "nochal" słodkimi zapachami :)

      Usuń
  4. Ja też "nieróżana", ale zrobiłam postęp - mam cztery, nie wiem tylko, czy nie skończą jak poprzedniczki. Z pewnością kocham jedne róże - pomarszczone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róż są setki, każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie, pomarszczone niczym nie ustępują pozostałym :)

      Usuń
  5. Cudne! Dla mnie najpiękniejsza ta pierwsza, żółta. Moje rozmyślania o różach są podobne, dobrze, że się dałyśmy przekonać...
    Pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje róże są bardzo piękne. Kolejny raz oglądam ten post i zachwycam się każdym zdjęciem i każdym prezentowanym przez Ciebie kwiatem.
    W moim ogrodzie rośnie kilka krzaków. Niestety pamiętana zima (trzy lata temu) pozbawiła mnie wielu róż, cebulkowatych, magnolii, budlei... I chociaż w każdym roku dokupuję kolejne rośliny to często zastanawiamy się kiedy ogród będzie wyglądał jak przed trzema laty.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie zabrał rośliny mróz, a mi woda, więc rozumiem Twoje oczekiwanie na ponowne "zapełnienie się" ogrodu. Na szczęście z roku na rok jest lepiej :) A za komplementy bardzo dziękuję :)

      Usuń
  7. Piękną kolekcję zgromadziłaś :) Bardzo lubię róże i też próbowałam z nimi już kilka razy z różnym skutkiem. Teraz założyłam niewielką rabatę i mam zamiar dokupić jeszcze kilka jesienią. Może tym razem trafię i z miejscem i z odmianą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuj, bo warto! Niektóre są naprawdę niewymagające i odporne na mróz i choroby, trzeba trochę o nich poczytać. Powodzenia :)

      Usuń
  8. Witaj w klubie !:-). Ten rok rzeczywiście nadzwyczaj łaskawy dla naszych królowych. Nic nie przemarzło , do tego ani za gorąco ani za mokro. Idealnie. Grahamkę uwielbiam i dla zwiększenia efektu rośnie u mnie w grupie kilka. I to jest chyba tajemnica kwitnienia "chmurą". Po prostu trzeba grupować rośliny po kilka egzemplarzy tej samej odmiany. No i oczywiście przycinanie ale to pewnie już wiesz. Cudne są . Niebawem oddadzą prym liliom by potem znowu powrócić w swojej pełnej krasie . Trzeba tylko nie zapomnieć o przycięciu i nawiezieniu .:-). Cudnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje krzaczki to przedszkolaki w porównaniu do Twoich kwitnących "chmurą" krzewów. Ale to nic, wszystkie są piękne :) Bądź spokojna, pamiętam, przycinam, nawożę, opryskuję skrzypem, by nie chorowały i mam nadzieję dochować się takich okazów, jak Twoje :)

      Usuń
  9. Róże pstre uwielbiam szczególnie za ich zapach! pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róże pstre? Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Witam
    Pięknie jest mieć pasję, a już szczególnie dającą tyle estetycznych doznań. Jestem zaledwie na początku tej różanej drogi, moja skromna kolekcja liczy 7 odmian. Najbardziej z nich ujmuje mnie odmiana Ruby ruby- cudeńko na rabacie, które kwitnie nieprzerwanie wiele miesięcy. Pani róże są piękne, tym bardziej urokliwe- bo w zestawieniu z powojnikami. To jest prawie zawsze udana para.
    Cudnie, lekko, letnio, słonecznie.
    Pozdrawiam Panią i wszystkich pasjonatów róż i innych roślin.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, obejrzałam Twoją Ruby Ruby w internecie - prawdziwie ognista i energetyzująca :) Dobry początek :) A pasja... coraz częściej dochodzę do wniosku, że jest bardzo ważna, nadaje smak życiu, ratuje w różnych trudnych sytuacjach, cieszę się, że ją mam. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń