niedziela, 30 czerwca 2013

Dzień bez deszczu

Po dwóch miesiącach brodzenia w wodzie po kostki, dziś chodziłam już tylko ... po błocie ;) Wody znacznie ubyło - zaskoczenie tym większe, że cały miniony tydzień był na Mazowszu bardzo deszczowy. Wraz ze słońcem, znikaniem wody i możliwością koszenia, rozbłysła nadzieja :) Wróciła chęć działania, zmieniania, marzenia. Wiele zostało stracone, ale nie wszystko. Tych pierwszych roślin starałam się nie dostrzegać, wokół innych chodziłam z uśmiechem od ucha do ucha, zachwycając się na nowo każdym kwiatkiem i listkiem. Czasami do szczęścia potrzeba tak niewiele. Jeden pogodny dzień spędzony w ukochanym miejscu i życie znów nabiera smaku :)


Klematis i świerk - czyż to nie dobrana para? Cieszę się, bo kwitnie po raz pierwszy, a wiosną wydawało się, że nic z niego nie będzie.

  
Jedne powojniki zadomawiają się, inne nie. Eksperymentuję z kolejnymi odmianami sadząc je w różnych miejscach ogrodu. Ten powyżej rośnie ponad dwadzieścia lat w tym samym miejscu, co roku obsypany jest coraz większą ilością kwiatów i kwitnie coraz dłużej. Być może brak przesadzania służy tym roślinom. Poniższy ma na imię Dorota. Posadziłam go rok temu. Miał wówczas kilka kwiatów olbrzymich jak talerze deserowe. W tym roku kwiaty mniejsze, ale za to jest ich znacznie więcej. Od fioletu płatków pięknie odbija bordowo-biały środek.





Królowymi czerwca w moim ogrodzie są niewątpliwie tawułki. Kilka ostatnich mokrych sezonów bardzo im sprzyja - rozrosły się tworząc przyciągające wzrok kępy. Staram się więc poszerzyć kolekcję odmian, aby przedłużyć okres ich kwitnienia. Jedyną ich wadą jest to, że dość szybko tracą liście pozostawiając puste miejsce na rabacie.




Ukochane funkie są teraz w szczytowej formie. Rosną w słońcu i w cieniu, nie straszny im nadmiar wody, ale o różnych odmianach może więcej innym razem :)



Dla róż tegoroczne deszcze nie są dobre, ale jakoś wszystkie dzielnie sobie radzą i rozpoczynają kwitnienie.




Kilka roślin zakwitło po raz pierwszy - to zawsze bardzo ekscytujący moment, gdy po posadzeniu i pełnym niepewności okresie oczekiwania - co z tego wyrośnie? - nareszcie jest pierwszy kwiat! Powyżej jarzmianka, o której zupełnie zapomniałam, więc gdy w gęstwinie pojawiły się jej kwiaty, jak gwiazdki, było to bardzo miłą niespodzianką.


Deutzia, czyli żylistek - posadziłam kilka krzewów, niektóre bez nazwy, dwa pierwsze już kwitną i to bardzo obficie. Aż się dziwię, że wcześniej ich nie odkryłam - są śliczne.


O tych oryginalnych fioletowych dzwoneczkach napiszę wkrótce, a klon niestety resztkami sił walczy o przetrwanie. Poniżej starzy znajomi, znoszący trudne warunki mojego ogrodu od wielu lat. Naparstnica i łubin tak powszechne, a jednak zawsze zachwycają mnie swą urodą.


Marzy mi się duża kolekcja liliowców kwitnących przez całe lato. Żeby tylko nie były żółte, ani pomarańczowe ;)
I kolejny powojnik - z daleka niepozorny, z bliska piękny, subtelny.


 Wiciokrzew przeszedł tej wiosny kurację odmładzającą  polegającą na bardzo silnym przycięciu i widać, że dobrze mu to zrobiło. Ma obecnie więcej kwiatów, niż liści i o dziwo, jakoś mszyce się koło niego nie kręcą? Może dlatego, że każdą napotkaną biedronkę przynoszę do ogrodu ;)


A tu kto? Żeby się o tym przekonać czatowałam w kucki ukryta za kaliną przez wiele, wiele minut. Sikorki bowiem są tak szybkie, że niezwykle trudno jest je sfotografować. I nieufne, łatwo je spłoszyć. A ta miała co robić, bo pisklaki od rana do wieczora drą się: "jeść!", więc uwijała się jak przysłowiowa fryga :)))


Na dzisiejszy błogostan wpływał też smak i zapach owoców prosto z krzaczka - już ostatnie w tym sezonie truskawki i borówki kamczackie.


A Wy jaki miałyście dzień?
Pozdrawiam serdecznie życząc pięknej niedzieli:)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Kwiaty na Dzień Dziecka



Już czerwiec?! Ano tak, kalendarz mówi swoje i nie daje się przekonać, że jeszcze nie pora przewrócić kolejną kartkę... Rekompensatą dla pędzącego bez opamiętania czasu jest to, że czerwiec to kolejny miesiąc bogaty w moje ulubione kwiaty. Dziś więc post bez konkretnej myśli przewodniej - ot, tak by zachować na później otaczające nas obecnie piękno :)
Bratki nadal rozweselają moje poranki zaglądając filuternie przez okna, jakby wołały: dzień dobry! uśmiechnij się! to nic, że słońce dziś nie wstało - my jesteśmy :)


Na działce inna kolorystyka. Nadal dominują moje ulubione odcienie fioletu i niebieskiego. Doczekałam się na pierwsze kwitnienie lilaka Meyera - jest cały obsypany mocno pachnącymi kwiatami, ale tak "rozczochrany" we wszystkie strony, że nie mogłam mu zrobić porządnego zdjęcia ;) Gdy przekwitnie, czeka go strzyżenie, chociaż jeszcze dobrze nie wiem, jak je zrobić. Wiem tylko, że powinno być solidne, inne niż u wczesnych lilaków.


Łubiny rozpoczynają swój festiwal w parze z liliowcami. Dopełnieniem są dla nich funkie mające w tym roku rekordowo duże liście - jestem nimi zachwycona :)




Nadal pysznią się irysy - w warunkach bagiennego ogrodu, to raczej niezwykłe zjawisko.


Inni mieszkańcy prezentują się skromniej, ale to nie znaczy, że są mniej ważni :) Czyż nie piękne są te biało-żółte rumianki?



Wśród orlików przybyło kilka nowych kolorów, których nie pamiętam z poprzednich lat - ciekawe... A ogołocony pień magnolii przyodziewa się na nowo w zieleń, tym razem za sprawą wspinającego się po nim mozolnie bluszczu - lubię taki widok. Czyż nie twierdziłam, że natura potrafi sama zadbać o najlepsze kompozycje?


Szaleją irysy syberyjskie - to ich czas. Szkoda tylko, że tak trudno je rozsadzić. Wykopanie takiej kępy jest ponad moje siły, a przydałaby się kuracja odmładzająca. Przed nimi tawułki szykujące się do kwitnienia - teraz, w fazie pąków mają chyba najciekawszą kolorystykę.


Natomiast w wazonie peonie - najcenniejsze, bo od Mamy. Dobrze jest poczuć się czasami dzieckiem :)

Dom i ogród wypełniają najpiękniejsze w roku zapachy. Któryż to już raz o nich piszę? - dzięki temu zdałam sobie teraz sprawę, jak ważny jest dla mnie zapach :) Ciekawa jestem, czy macie swój numer jeden wśród pachnących roślin?

Wielu chwil niewymuszonej, beztroskiej radości życzę nam wszystkim!
D.