piątek, 26 grudnia 2014

Dobrze, że Jesteś.

W pewnym człowieku narodził się Chrystus.

Ale ów człowiek nie słyszał 
Anielskich harf,
Ani śpiewu pasterzy,
Ani nie przyniósł Chrystusowi w darze
Złota i mirry
Na podobieństwo trzech Mędrców.

Nie miał złota i mirry.

Ani nie uważał się za mędrca.

Ofiarował Mu natomiast
Swoją samotność,
Swoje cierpienia,
Swoje grzechy,
Swoją biedę,
Swoje upadki,
Po prostu
Wszystko, co posiadał.

Powiedział:
- Ty zawsze polujesz na człowieka, Panie.
Upodobałeś sobie mnie,
Chociaż nie wiem dlaczego...

Tak narodził się Chrystus w pewnym człowieku.

(R. Brandstaetter, Przypowieść o Narodzeniu Pańskim)

***

A tak Pan obdarował dzisiaj mój kawałek świata białym prezentem :)


Po przebudzeniu w szarawym świetle poranka powyższy biały obraz powitał mnie za oknem, który spowodował, że szybko otworzyłam szeroko oczy :)


Przy śniadaniu niebo zaczęło się przecierać, a potem... wyjrzało słońce i zaprosiło na spacer ;)



Mamy obecnie najkrótsze dni w roku, więc nawet w samo południe życiodajna kula nie unosi się zbyt wysoko nad horyzont.



 Uśmiechałam się od ucha do ucha, ulegając urokowi widoczków i detali :)



Jakby ktoś nie zauważył - na powyższym zdjęciu, centralnie widać dwie przelatujące kaczki.


Na wodzie i przy brzegu ptactwa znacznie więcej.



Czułam się jak w zaczarowanej krainie z baśni.





Zdjęć zrobiłam mnóstwo, bo za każdym zakrętem wydawało mi się, że jest jeszcze piękniej, niż przed chwilą :)


Kilka zimowych korali utrzymanych w świątecznej tonacji ;)


Hmm... na powiększeniu widać, że woda ma faktycznie błękitny kolor. To niebo przegląda się w naturalnym lustrze :)





Nie spodziewałam się tak hojnego prezentu w naturze :) Dzięki temu Święta nabrały dodatkowego smaku.


Dziękuję Wam za wspólny spacer i życzę, aby końcówka roku, która przed nami, obfitowała w wiele tak miłych niespodzianek. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Zaglądaczy :)
Doranma


wtorek, 23 grudnia 2014

Stół

Pomyślcie jednak, czy można wieczerzę wigilijną urządzić na tzw. ławie (czyli stoliczku jamniczku)? Ten i ów odpowie, że tak, ale ja myślę, że nie. Stół bowiem, to nie tylko kilka solidnych desek przykrytych biały obrusem, na którym stawia się dania, świece, kwiaty, opłatek. Stół zbliża ku sobie twarze ludzi (coraz częściej widziane z profilu). Stół pozwala lepiej i uważniej patrzeć sobie w oczy, słuchać, mówić, szeptać. Stół daje oparcie naszym przedramionom, ale także i sercom coraz częściej chorującym w domach na bezdomność. Stół wigilijny to miejsce przebaczenia, zbliżenia, spotkania, spotkania dusz, życzliwości nie tylko w słowach, ale też w spojrzeniach; to miejsce świętowania, pożywiania ciał i serc, dzielenia darów Bożych i owoców pracy rąk ludzkich, a także rodzinnych radości i smutków. Dlaczego jednak takim miejscem ma być tylko stół wigilijny? Dlaczego takim miejscem ma być stół raz czy najwyżej parę razy w roku, a nie choćby każdej niedzieli? Rodziną się przecież nie bywa - rodziną się jest (albo i nie).

(br. T. Ruciński, Światła w oknach domu)


***


Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia, jakie zostawiłyście pod poprzednim postem. Wniosły dużo ciepła w mój dzień :) Niechaj się spełniają wszystkim, którzy tutaj zaglądają. Życzę Wam prawdziwego wigilijnego stołu - niech jego "moc" wyjątkowo Was w tym roku zaskoczy :)

Powyższym cytatem kończę mój tegoroczny "adwentownik". Wyszukiwanie tekstów, którymi chciałam się z Wami podzielić, było dla mnie bardzo cenne, umacniające. Wiem, że są wśród Was osoby, które śledziły je regularnie, inni wpadali raz na jakiś czas. Co prawda materialny kalendarz adwentowy nie powstał, ale nie żałuję. Myślę, że to wirtualne doświadczenie było dla mnie ważniejsze. Dziękuję Wam za towarzyszenie mi w oczekiwaniu :)
Doranma

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Refleksja w działaniu

Niektórzy czasem męczą się, bo chcą dokonywać wielkich czynów, ale im się to nie udaje. Chcą malować piękne obrazy i nie potrafią. Męczą się, by być świętymi i też nie potrafią.
Od pytania: "Co mam czynić?" ważniejsze jest inne: "Dlaczego czynię to, co czynię?"
Jeśli ktoś dokonuje wielkich dzieł, ale myśli tylko o wystawieniu sobie pomnika - nic dobrego nie czyni. Jeśli ktoś tylko obiera kartofle po to, by nakarmić biednego człowieka - czyni wielką rzecz.
Nie jest ważne, co czynimy: czy hodujemy róże, czy zamiatamy czy urządzamy pranie, czy mamy wykłady na wyższych uczelniach, czy hodujemy chomiki nie srebrne, nie szare, ale takie z czarnymi ogonkami i i czarnymi uszami. Ważne jest, dlaczego to wszystko robimy. Czy z miłości do człowieka, do Pana Boga, czy tylko z miłości do siebie?
Święta Katarzyna miała kiedyś objawienie. Bóg jej powiedział: "Wcale nie oczekuję od ciebie wielkich dzieł. Wielkie dzieła czynię sam. Po co tak się męczysz, jeśli ci się coś nie udaje? Czekam tylko na twoje serce".

(ks. J. Twardowski)


niedziela, 21 grudnia 2014

Ronald i zielona

Od stulecie już rozlega się wołanie dzieci tego świata o pokój, miłość i zrozumienie. O wolność i pokój wołał także niegdyś w ziemi obiecanej lud wybrany, wołał i pewien Cieśla z Nazaretu... stojąc na brzegu Jeziora Galilejskiego. Narodziny owego Cieśli, które miały miejsce w lichej stajence, świętujemy po dzień dzisiejszy. Gdy zbliżają się te święta, przypominamy sobie Jego słowa.
(...) Dziękujmy Bogu za całe Jego błogosławieństwo dla tego narodu i prośmy Go o pomoc i prowadzenie, abyśmy mogli kontynuować dzieło pokoju i umacniali w świecie nadzieję prawdziwej ochrony ludzkiej wolności.
(R. Reagan)

Pamiętam dzień, kiedy pewien człowiek podszedł do Reagana i pogratulował mu zburzenia muru. Odparł on wtedy: "To nie ja go zburzyłem. Taki był Boży Plan, praca całego zespołu i Boża wola". Jego maksymą numer jeden było przekonanie, że osiągnąć cokolwiek możemy jedynie wtedy, kiedy nie martwimy się o to, kto zostanie nagrodzony i komu przypisze się zasługę... Miał po prostu bezgraniczne zaufanie do woli Bożej. Pozostawał narzędziem dla Boga, jednym z wielu. Odnosił się do pracy zespołowej...
(W.P. Clark)

Oba cytaty pochodzą z książki Paula Kengor, Ronald Reagan. Duchowa biografia.

***

Lubię wracać do biografii Reagana. Przywraca mi ona wiarę, że w polityce, także tej na najwyższym szczeblu, jest miejsce na wartości, moralność, uczciwość, na wiarę. A wszystko zależy od człowieka, od jego decyzji, od tego, czy powie Bogu "tak" i będzie się starał Mu służyć jak najlepiej potrafi tam, gdzie aktualnie jest. Postać śp. prezydenta Stanów Zjednoczonych przypomina mi także, że błędną pokusą jest myślenie: ode mnie nic nie zależy, nie mam wpływu. To nieprawda, chociażby dlatego, że prezydentów ktoś wybiera :) A czy będzie to właściwy wybór, zależy już od nas. Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak duży mamy wpływ na historię spotykanych ludzi, rodziny, społeczeństwa, państwa.
A czemu dziś tak o polityce? Bo od rana po głowie mi chodzi: "Mędrcy świata, monarchowie..." ;)


W domu mam współlokatorkę. "Panna zielona", jak o niej pieszczotliwie mówi Asia, rozsiadła się rozłożyście w centrum mieszkania, dzieląc salonik na dwa mniejsze. 
Zawsze, gdy jadę po choinkę i idę przez rozległy plac zamieniony przed świętami w pachnący młodniak w środku miasta, dostaję zawrotu głowy. Wszystkie drzewka są takie piękne, więc jak tu wybrać tę jedną, jedyną? Z doświadczenia wiem, że długie oględziny wcale nie pomagają mi w podejmowaniu decyzji. Dlatego dziś przygarnęłam trzecią oglądaną, a pierwszą do której mi serce żywiej zabiło :) To nic, że nieco krzywa, ale pomyślałam, że szkoda by było, aby przez tę jej przypadłość nikt nie zabrał jej do domu, by zmarnowała się jej radosna zieleń nie ciesząc niczyich oczu. Tak więc było trochę strugania, przymierzania i już stoi :) Kiedy ją ubiorę? Nie mam pojęcia! Tyle jeszcze rzeczy zostało do zrobienia. Ale to nic, bo nawet taka "nieubrana" jest piękna :) A Wasze drzewka już gotowe?


Do jutra!
Doranma

sobota, 20 grudnia 2014

Zwiastowanie

Zwiastowanie Maryi miało miejsce w Galilei pogan, z której nigdy nie pochodził żaden prorok, w wiosce Nazaret, o której nigdy nie wspomniały ani księgi święte, ani historyczne. Nawet w samej Ewangelii św. Jana umieszczone zostało pytanie: czy jest możliwe, żeby coś dobrego pochodziło z Nazaretu?
To wszystko nie przeszkadza Bogu powołać młodej dziewczyny, mającej jedenaście czy trzynaście lat, o imieniu Maryja - imieniu powszechnym, mającym wiele możliwych znaczeń. Nic wyjątkowego! Jej rodzina nie jest znana. chociaż jej narzeczony, Józef. pochodzi z wielkiego, ale podupadającego domu Dawida.
W tym raczej szarawym i niemającym przyszłości otoczeniu rozbrzmiewa pozdrowienie anioła: Raduj się! Pełna łaski, bo Pan naprawdę jest z tobą!
(...) Cała ta historia toczy się w codzienności, tajemnica zaś zachęca nas, abyśmy w wierze przyjęli to, co Bóg przygotował i czego oczekuje od każdego z nas.

(P.H. Kolvenbach, Rozważania na cały adwent)

***


Po przebudzeniu dziś rano powitał mnie widok chmur i obłoków pędzonych wiatrem po niebie z dużą prędkością. Wyglądały tak, jakby się obawiały, że nie zdążą na czas do Betlejem ;)
Czasami odsłaniały słoneczko, które ciekawskim okiem zerkało przez okno do mieszkania, jakby chciało zapytać: gotowa już jesteś? Głupio mi się zrobiło, że tak zagląda, a tutaj nie posprzątane, a ja przeciągam się w pościeli ;) Wyskoczyłam więc dziarsko z łóżka i wzięłam się solidnie za porządki. Taki chłodny i wietrzny, ale jasny dzień sprzyjał pracom w domu. Uff, nareszcie skończyłam. Jakoś tak przestronniej i milej zrobiło się dookoła. Pachnie pastą do podłogi i świeżością. A od jutra ruszam z gotowaniem, więc zapachy będą zupełnie inne :) A Wam jak idą przygotowania?

Udanej niedzieli wszystkim życzę :)
Doranma

piątek, 19 grudnia 2014

Rozmyślania księdza Jana

Sądzę, że dziś jesteśmy chyba bardziej oczarowani samą atmosferą Świąt Bożego Narodzenia, zafascynowani ich uroczą tradycją. Wzruszamy się choinką, śpiewamy kolędy o Betlejem ze śniegiem, cieszy nas święty Mikołaj i bawi Herod w szopce.
Wigilia - to rzeczywiście opłatek, życzenia, podarunki, poszukiwanie bliskich pogubionych po świecie, radość spotkania się przy stole. Ale święta to nie tylko choinka i prezenty. Święta - to największe święto Człowieka.

(Ks. J. Twardowski, Zgoda na świat )


czwartek, 18 grudnia 2014

Odpręż się! :)

Barok przedstawiał zawsze aniołów odpowiednio odprężonych i rozbawionych. Aniołowie ci promienieją radosną zmysłowością i działają wolni od jakiegokolwiek wewnętrznego nacisku, że przed Bogiem muszą wszystko czynić prawidłowo. Znam ludzi, którzy w swoim życiu duchowym wywierają na siebie nieustannie nacisk, żeby przed Bogiem stawali zadowoleni i nie czynili przed Nim żadnych błędów. Takie uporczywe wpatrywanie się w możliwość własnego powstrzymania się od błędu zacieśnia ich. Aniołowie w kościołach barokowych wskazują ci inny sposób życia przed Bogiem. Możesz być takim, jakim jesteś. Nie musisz marszczyć swojego czoła, rozpamiętując nieustannie, czy wszystko czynisz prawidłowo. O wiele bardziej powinieneś po prostu bawić się przed Bogiem. Anioł Wytchnienia daje ci pewność, że zachowujesz się przed Bogiem we właściwy sposób. A ponieważ jesteś przez Boga akceptowany, nie musisz wszystkiego czynić doskonale. Aniołowie bawią się, zrywając boki. Czynią po prostu to, co sprawia im radość. Oddychają wolnością. Odzwierciedlają stan wybawienia. Anioł Wytchnienia zaprasza cię, byś pozostawił swoją poważną minę, rozluźnił swoje spięte mięśnie, siebie samego "wypuścił" i po prostu zaufał temu, co jest w tobie, byś odprężony wyraził swoje wewnętrzne uczucia. Doświadczysz być może wtedy podobnej wolności i ochoty do życia, jaką prezentują odprężeni aniołowie w barokowych kościołach.

(A. Grun, 50 aniołów dla duszy)


Wilno, kościół Św. Piotra i Pawła

środa, 17 grudnia 2014

Jak daleko

Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia na niby
od sensu
od podziwu nad światem
od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co za wielkie nie tylko z daleka ale i z bliska
od tajemnicy nie wykładanej na talerz
od matki która patrzyła w oczy żebyś nie kłamał
od pacierza
od Polski z raną

ty stary koniu

(ks. J. Twardowski, Rachunek dla dorosłego)

wtorek, 16 grudnia 2014

Człowiek o jednej twarzy

Słyszałem kiedyś o agencie ubezpieczeniowym, który z zaangażowaniem sprzedawał polisy na życie, ponieważ wiedział, że daje w ten sposób rodzinom zabezpieczenie do końca życia. W jego przekonaniu nie sprzedawał polisy na wypadek śmierci, lecz zabezpieczał zdrowie finansowe, jeśli zabraknąć miało zdrowia fizycznego. Człowiek ten dowiedział się któregoś dnia, że Martin Luther King nie ma polisy na życie i postanowił się z nim skontaktować. Zrobił to i Martin Luther King wykupił polisę. Jak można sobie wyobrazić, rodzina słynnego amerykańskiego pastora dzięki takiemu podejściu agenta, świadomego, że służy większej sprawie niż tylko prowizja, miała zapewniony byt. Ta prosta historia pokazuje jeszcze raz to, o czym jestem głęboko przekonany, a mianowicie, że nasza praca nie może być odseparowaną sferą życia, gdzie jesteśmy tylko i wyłącznie pracownikami. Przeciwnie, tak jak to podkreślałem na początku tego rozdziału, każdy z nas musi starać się być zintegrowany i prezentować taką samą osobowość w miejscu pracy, w czasie odpoczynku, w rodzinie i w kościele. Kiedy ludzie spotykają cię w jednej z tych ról, powinni spotkać tę samą osobę, także kiedy pełnisz pozostałe funkcje w twoim życiu. Bóg wzywa nas abyśmy nie dzielili naszych obowiązków na chrześcijańskie i niechrześcijańskie, lecz byli Jego świadkami we wszystkim, co robimy.

(Pat Gelsinger, Tajniki żonglerki. Jak znaleźć równowagę między pracą, wiarą i rodziną?)

***

O książce, z której zaczerpnęłam powyższy fragment, napiszę więcej w styczniu. A że poświęcić jej warto osobny post, świadczy fakt, że właśnie "pochłonęłam" ją już trzeci raz ;)
Tymczasem wracam do wypisywania pocztówek z życzeniami, bo to już ostatni dzwonek. Staram się w miarę możliwości podtrzymywać tę tradycję. Sama bardzo lubię otrzymywać kartki i nigdy żadnej nie wyrzuciłam. Poniżej karteczka z rodzinnych zbiorów, jedna z ulubionych, niestety nie wypisana i nie datowana, więc nie mam pewności czy jest sprzed wojny czy już po.
Dobrej nocy :)
Doranma


poniedziałek, 15 grudnia 2014

Nowy punkt na liście zadań

Poranek to wspaniały czas na przygotowanie sobie "listy rzeczy do zrobienia" i na zaplanowanie rozkładu całego dnia. Jednocześnie jest to najlepsza pora na to, aby zmierzyć się z zadaniami, które wydają się nam bardzo trudne, bądź które zupełnie nam się nie podobają. Jeżeli jednak będziemy je ciągle odkładać na później i wyszukiwać wciąż nowe przeszkody, nawet najbardziej istotne rzeczy pozostaną nie zrealizowane.
A oto króciutki wierszyk, nieznanego autora, dedykowany tym, którzy odwlekają w nieskończoność różne sprawy do załatwienia:

Jak i kiedy
Doznajemy wielkiej biedy
Przez dwa małe rozrabiaki,
Ich nazwiska: Jak i Kiedy,
Wciąż krzyżują nasze szlaki.

Gdy robotę jakąś mamy,
Którą ciągle odkładamy,
Gdy jej nie zrobimy w czas,
Śmieją się łobuzy z nas!

Lecz i na nich sposób jest,
jak skuteczny, czujny stróż.
Jeśli zrobić coś masz dziś,
Zrób to dobrze - i to już.

W ramach modlitwy porannej poprośmy Pana o to, aby pomógł nam pokonać tendencję do odkładania różnych rzeczy na później, aby pomógł nam ułożyć nasz rozkład dnia według Jego planów i celów.
Często zadajemy Bogu pytanie: "Co robić?" Przeważnie jednak zapominamy o jeszcze ważniejszym pytaniu: "Kiedy?" jeśli mamy w sobie dar Bożego poczucia czasu i hierarchii ważności, wszystkie swoje zadania potrafimy wykonać błyskawicznie.
"Wszechobecność" Boga oznacza, żę jest On zawsze z nami , zawsze pojawia się "na czas". Jest więc z nami również teraz, właśnie w tym momencie naszego życia. Interesuje się tym, w jaki sposób przeżywamy każdą, nawet najdrobniejszą chwilę. Uwierzmy dzisiaj, że Bóg pragnie stać się częścią rozkładu naszego dnia!

(Śniadanie z Panem Bogiem.)

***

Do Wigilii zostało już tylko 8 dni! Każda gospodyni stara się rozplanować zadania tak, aby zdążyć ze wszystkimi przygotowaniami na czas. Czasami długa lista rzeczy do zrobienia może się wydawać ponad siły, może wymagać zweryfikowania, albo... Dlatego pomyślałam, że powyższy tekst bardzo pasuje do tego, co dzieje się teraz w naszych domach :) A że ciężka praca zasługuje na nagrodę, więc dzielę się z Wami otrzymanym bukietem, mając nadzieję, że żółty kolor okaże się energetyzujący :)
Pozdrawiam serdecznie,
Doranma


niedziela, 14 grudnia 2014

Po co wieniec w Adwencie?

Przypomina on wieniec zwycięstwa. Wierzymy, że nasze życie będzie udane, gdy będziemy czekali na nadejście Chrystusa i pozwolimy Mu wejść do naszego domu, gdy do nas zapuka. W wieńcu adwentowym dajemy wyraz naszej nadziei, że Bóg wszystko to, co w nas pękło albo się pokruszyło, znowu połączy lub naprawi.
Wieniec ma wzmocnić naszą nadzieję, że nikt w rodzinie nie przeżyje porażki, że również w nadchodzącym roku nasze życie będzie udane. Prosimy o to, aby Bóg wyszlifował w nas wszystko, co w minionym roku stało się kanciaste i twarde. Wieniec łączy również krąg ludzi, którzy siedzą wokół niego. W ten sposób wyrażone zostaje pragnienie, aby rodzina trzymała się razem i żeby nikt nie odpadł z grona jej wspólnoty.
Zapal uważnie pierwszą świecę. Wypowiedz przy tym następujące słowa: "Niech światło Jezusa Chrystusa wnika w nas coraz głębiej w okresie tegorocznego Adwentu i rozświetli wszystkie obszary naszego życia. Niech wypędzi ciemność z naszych serc i z naszego domu oraz napełni nasz dom miłością".
Dobrze jest, gdy przed każdą niedzielą w adwencie świętuje się krótki rytuał przy wieńcu adwentowym, w samotności czy też najlepiej w kręgu rodziny. Możemy przy tym wysłuchać jednego z czytań liturgii niedzielnej  i pozwolić, aby jej słowa przeniknęły do naszego wnętrza. Obietnice proroków, czytane w okresie Adwentu, chcą nam pokazać, że Bóg przeobraża również nasze życie i że powinniśmy je odnowić. Jeśli to możliwe, powinniśmy razem zaśpiewać pieśń adwentową.
Kiedy jestem sam, słucham jednej z adwentowych kantat Johanna Sebastiana Bacha albo adwentową część "Mesjasza" Handla. Jeśli rodzina jest muzykalna, można wspólnie wysłuchać kantaty albo samemu grać adwentową muzykę. Radość oczekiwania na Boże Narodzenie stanie się dzięki temu jeszcze intensywniejsza.
(A. Grun, 50 rytuałów na udane życie)

***
Najcenniejsze w przytoczonym powyżej tekście, bo pobudzające do refleksji nad sobą, jest dla mnie zdanie - prośba: "aby Bóg wyszlifował w nas wszystko, co w minionym roku stało się kanciaste i twarde". A pomysł, by wsłuchiwać się w utwory skomponowane specjalnie z myślą o Adwencie, zainspirowało mnie do tego, by poszukać wśród klasyków muzyki, która najbardziej mi się spodoba, poruszy serce. Jakoś nie mam ochoty, aby już teraz słuchać pieśni i piosenek świątecznych - uważam, że włączenie ich dopiero po kolacji wigilijnej podkreśla tym bardziej wyjątkowość Bożego Narodzenia. W "powściągliwości muzycznej"widzę także element oczekiwania :)
Ciekawa jestem czy macie swoje ulubione utwory adwentowe? Chętnie skorzystam z podpowiedzi w moich poszukiwaniach :)


Dzisiaj zapłonęła trzecia świeca, wyjątkowa, bo różowa, symbolizująca radość króla Dawida z przymierza z Bogiem. Podoba mi się myśl, aby zapalając każdą kolejną świecę zadawać sobie pytanie: "Czy jestem gotowy na spotkanie z Jezusem?" To pytanie - świder ;)


Dziękuję wszystkim za odwiedziny, a tym, którzy pozostawiają słowo refleksji w komentarzach jestem wdzięczna stukrotnie mocniej :) Wszystkim życzę dobrego startu w nowy tydzień!
Doranma


sobota, 13 grudnia 2014

W ciszy

Czy narodzenie Jezusa zmieniło świat? Przez kilka dni trwamy przed stajenką, ale czy zmienia się nasze życie codzienne? Wysyłamy sobie życzenia, nieraz jest ich całe mnóstwo, ale czy to tylko formalność, czy jest w ty choć trochę prawdziwej modlitwy? Ewangelia mówi bez ogródek o pokoleniu, które wydaje się nie mieć na nic ochoty i jest zrezygnowane, bierne w swojej religijności.
(...) Jezus nie przychodzi wśród hałasu i spektaklu, ale w Boskiej ciszy, która wypełniła serce Eliasza, w ciszy życia i śmierci, które Jezus poznał, w ciszy nocy Bożego Narodzenia, w czasie której Słowo stało się ciałem dla naszego zbawienia. 
Głęboka cisza otulała ziemię w środku tej nocy, kiedy Wszechmocne Słowo opuściło swój królewski tron i zstąpiło z nieba. Oby przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia dało nam również wewnętrzną ciszę, która pomoże w zrozumieniu tej wielkiej tajemnicy.
( P. Kolvenbach SJ, Rozważania na cały adwent )

***

Zakupy porobione, prezenty skompletowane. Za mną kilka godzin wśród tłumów przeciskających się wśród sklepowych półek. Pachnące choinki i te sztuczne - wieczne, bombki-cudeńka wykonane w skupieniu przez czyjeś zdolne ręce i te plastikowe made in Ch..., świąteczne piosenki, standardowy asortyment znanych marek przepakowany w okolicznościowe papiery i pudełka, stragany ze swojskimi wyrobami i świecidełkami przyciągającymi wzrok. Towar różnej jakości, zaspokajający różnorakie gusta. Wydaje się niemożliwe, aby został sprzedany w całości. Chociaż, gdy popatrzeć na wypełnione po brzegi wózki i koszyki ... Portfele otwierają się zbyt chętnie, karty kredytowe jeszcze chętniej - gęste od pragnień powietrze zdaje się wołać: wszak to tylko raz w roku, więc musi być wyjątkowo! Staropolskie zastaw się a postaw się ciśnie się na usta. Często w takich sytuacjach włącza mi się "obserwator", a po głowie plącze się ciekawość, czym dla mijających mnie osób jest Boże Narodzenie? Za czym gonią ten pan i ta pani? Czy to wiara, tradycja, czy może niespełnione marzenia, niezaspokojone potrzeby nakazują szalone przygotowania? Staram się ze wszystkich sił, by się tym pędem nie zarazić, by nie utracić z oczu Najważniejszego. Ale przyznać muszę ze skruchą, że troszeczkę lubię ten okołoświąteczny harmider ;) A Wy?
Dobrze, że po powrocie do domu wita mnie kojąca cisza. I zapachy :)



Jeszcze o pierniczkach, zgodnie z obietnicą daną w komentarzach. Na początku było dość pieczołowicie, kropka za kropką. Każdy pierniczek ozdobiony inaczej.


Później w ruch poszły różne kolorowe posypki, bo zegar tykał i tykał...


A w połowie drugiej setki pozostał już tylko różowy lukier ( z dodatkiem soku wiśniowego). Cieszyłam się nim dziecinnie, bo nareszcie udało mi się uzyskać odpowiednią konsystencję, aby rozprowadzał się równo warstwą o zamierzonej grubości.


Pogoda nic sobie nie robi z naszych przygotowań. Dziś przed południem, gdy wyszłam z domu, uderzyło mnie w nozdrza przyjemnie marcowe powietrze... Zaczynam się więc żegnać z nadzieją na śnieżne Boże Narodzenie.

Do jutra!
Doranma

piątek, 12 grudnia 2014

Kolejny cytat z mojego adwentownika

Jak strumienie i rośliny, dusze także potrzebują deszczu, ale deszczu innego rodzaju: nadziei, wiary, sensu istnienia. Gdy tego brak, wszystko w duszy umiera, choć ciało nadal funkcjonuje.

(Paulo Coelho)

***

Dzisiaj w "adwentowniku" krótko - lubię, gdy ktoś w jednym zdaniu zawiera cenną prawdę. Sama tej sztuki nie posiadam, przeważnie potrzebuję wiele słów, by wyrazić to co myślę i czuję ;)

A w domu piątkowy, wieczorny spokój - dobrnęłam do "brzegu" z pierniczkami. Było ich tyle, że dopiero dziś zakończyłam ozdabianie,  przyznaję, że pod koniec poszłam na łatwiznę. Ale cieszę się nimi bardzo - taka praca ręczna, to świetny relaks na koniec rozpędzonego tygodnia. A dzięki dużej ilości więcej osób będzie można obdarować :) Bardzo cenię takie domowe, ręcznie wykonane upominki. Szczególną radość sprawia mi ich przygotowywanie z myślą o konkretnych osobach i wręczanie, obserwowanie uśmiechu, który wypływa na buzię po rozpakowaniu zawiniątka :) W planach mam jeszcze na pewno zimowe, domowe herbatki. Może pokuszę się także o debiutanckie przygotowanie domowych czekoladek. A może mi podpowiecie, co u Was najlepiej się sprawdza, jako taki własnoręcznie wykonany, niezobowiązujący prezent? Czy je robicie i jeśli tak, to co to jest?


Kolorowych i pachnących lasem snów Wam życzę :)
Doranma

czwartek, 11 grudnia 2014

Tik - tak, tik - tak...

Zdaj się na czas
ale szukaj własnego rytmu,
który będzie ci odpowiadał.
Obchodź się dobrze ze swoim czasem.
On jest czasem twojego życia.
Wiele się od ciebie wymaga.
Spróbuj tak odpowiedzieć na wymagania,
by odpowiadało to twojemu wewnętrznemu
rytmowi.
Pamiętaj, że ciągle próbują cię określić
oczekiwania innych.

Nie pozwól się określać przez terminy.
Pozbądź się napięcia, jakie na tobie ciąży.
Wszystko ma swój czas.
Koncentruj się na chwili.
Ona należy do ciebie.
Daj sobie czas.

Patrz pozytywnie na swój czas.
Nie narzekaj, że ci go ciągle brakuje.
Czas jest zawsze podarunkiem.
Rano witaj radośnie nowy dzień.
On zawsze jest ci dany.
Zawsze znajduj czas dla siebie samego,
bacznie obchodź się ze swoim czasem.
Pozwól mu płynąć.
Dostrzegaj go
i odkryj w ten sposób jego tajemnicę.

Zauważ różne rodzaje czasu:
"wolny" czas
jedzenia i rozkoszowania się,
spokojny czas
chodzenia i medytacji,
"szybki" czas
sprawnej i efektywnej pracy,
którą wykonujesz z ochotą
i której szybko ci ubywa.

Przełam swoje przyzwyczajenia.
Wtedy zauważysz,
że masz wystarczająco dużo czasu.
Chodzi tylko o to,
jak postrzegasz swój czas,
jak go planujesz,
jak się z nim obchodzisz.

Czas został ci podarowany.
Ciesz się nim.
Patrz na niego jak na przyjaciela.
On jest aniołem,
który towarzyszy ci każdego dnia.
Aniołem, który wprowadza cię
w tajemnicę życia.

(A. Grun, Jak odnaleźć wewnętrzny spokój czyli przewodnik po labiryncie duszy)

***

Grudzień jest dla mnie nie tylko czasem przygotowań do Świąt. To okres bardzo intensywnego życia rodzinnego i towarzyskiego: imieniny jedne, drugie, trzecie, służbowe kolacje, spotkania opłatkowe, kobiece przygotowywanie pierniczków... A więc pieką się pierniki, szarlotki, kręcą kremy, napełniają kruche babeczki, kupują i pakują prezenty. 

 
Babeczki pt. wspomnienie młodości. Polecany na wielu stronach krem z maskarpone zawiódł - zważył się, rozwarstwił i w rezultacie popłynął. Sytuację uratował babciny przepis: żółtka utarte z cukrem pudrem, do tego masło, na spód konfitura z wiśni, na wierzchu nieco szybkich ozdobników i ... palce lizać, chociaż może nie powinnam o tym pisać, bo to stanowczo nie jest danie dietetyczne :)


Pudrowanie szarlotki nie musi zaś być od brzegu do brzegu. Czasu na wycinanki nie było, ale w roli szablonu sprawdziła się... ażurowa podstawka pod gorące naczynia - a czemu nie? ;)


I nagle okazuje się, że na te przedświąteczne prace brak już sił. Dlatego może ostatnio wyłapuję wszelkie teksty i rozmowy na temat organizacji czasu, zarządzania czasem, planowania, czy jak to kto chce nazywać. Nie chciałabym znów w tym roku ze zmęczenia wpaść nosem w wigilijny kompot.
Ech, półmetek Adwentu i chyba jakiś kryzysik mnie dopada. Jutro już piątek, więc jak zwykle z weekendem wiążę wiele nadziei ;) Dobrze, że nadal dostrzegam uroki chwil i otoczenia, bo jak tu nie zauważyć uroczego szronu na drzewach, którym wczoraj obdarzyła nas natura?
A Wy w jakiej formie jesteście? Jak sobie radzicie z dużą ilością zadań i planów w ten grudniowy czas? A może jesteście już gotowe, perfekcyjnie zorganizowane?
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Doranma

środa, 10 grudnia 2014

Niebieskie rachunki

Moje dziecko!

Stworzyłem cię, abyś zmieniała świat. Czy to znaczy, że oczekuję od ciebie, abyś została prezydentem, szefem wielkiej korporacji albo organizatorem wielkiego dzieła misyjnego? To wszystko jest oczywiście możliwe, ale nie musisz czynić wielkich rzeczy, aby Mnie się podobać.

Chcę, aby twoje życie było uczciwe. Chcę, abyś szanowała innych ludzi i troszczyła się o nich z oddaniem. Tak jak Jezus bądź miłosierna i zwyczajnie uprzejma. Krocz ze Mną każdego dnia. Kierujący społeczeństwem może posiadają polityczną i finansową siłę, lecz to nie robi na Mnie żadnego wrażenia. Czytam w twoim sercu, a nie w rachunku bankowym. W Moim królestwie przynoszą dochód jedynie ciche, dobre uczynki.

Twój Księgowy,
Bóg.

(C. Cloninger, E-mail od Pana Boga do kobiet)

***



To migawki warszawskie sprzed roku. Mam nadzieję, że wkrótce wybiorę się, by zobaczyć, jak w tym roku miasto przystrojono na Święta.



Widziałyście kiedyś taaakie bańki mydlane? Cudne są, czyż nie? :)

Jak najwięcej grudniowych przyjemności życzę,
Doranma

wtorek, 9 grudnia 2014

Sens potrzebny od zaraz

W czasie drugiej wojny światowej tysiące fabryk w całych Stanach Zjednoczonych produkowały spadochrony. Z punktu widzenia robotników byłą to straszliwie nudna praca. Trzeba było zszywać nie kończące się ilości bezbarwnej tkaniny, siedzieć nad maszyną do szycia przez osiem  - dziesięć godzin dziennie. Rezultatem całodniowej pracy była bezkształtna, wielka kupa materiału, w niczym nie przypominająca spadochronu.
Aby zainteresować szwaczki jakością i umotywować je do wydajnej pracy, kierownictwo pewnej fabryki codziennie rano organizowało zebrania, podczas których  informowano je, w ile spadochronów wyposażono poprzedniego dnia pilotów, pomocników polotów i całą resztę personelu latającego. Mówiono im, ilu ludziom produkowane przez nie spadochrony ocaliły życie. Kierownictwo zachęcało je do tego, aby próbowały dostrzec całościowy, "szeroki obraz" swojej pracy. Dopingowano je również w taki sposób, że proszono je, aby wyobraziły sobie, że dzięki uszytym przez nie spadochronom mogą ocalić życie swoich mężów, braci, synów.
Poziom jakości produkcji w tej fabryce gwałtownie się podniósł!
Nie pozwólmy, aby szarzyzna czynności i codziennych obowiązków spowodowała, że nasza praca będzie sprowadzała się w naszych oczach jedynie do "szycia". Starajmy się widzieć całościowy, "szeroki obraz" tego, co robimy. Skoncentrujmy się na tym, dlaczego robimy to, co robimy. Na tym, jakim ludziom swoją pracą służymy, łącznie z tymi, których w ogóle nie znamy i nigdy w życiu nie spotkamy. Możemy nie znać odpowiedzi na pytanie: "Po co tu jesteśmy?" - lecz nie musimy się obawiać: nasz Bóg to wie!
(...)
Niezależnie od tego, jak nudne i szare obowiązki mamy dzisiaj przed sobą, spróbujmy na nie popatrzeć z perspektywy wieczności. Zobaczymy je wówczas w zupełnie innym świetle!

(Śniadanie z Panem Bogiem)

***

Lubię opowieści, historie z życia lub bajki dla dorosłych z morałem - w obrazowy sposób i skutecznie potrafią zmienić moje spojrzenie na wiele spraw, pomagają uporządkować myśli, złapać lepszą perspektywę i dystans do życiowych zdarzeń. Z przyjemnością podzieliłam się z Wami powyższym opowiadaniem - lubię do niego wracać, gdy dopadają mnie wątpliwości, czy to co w życiu robię ma jakiś sens...
Życzę sobie i Wam widzenia codziennych naszych zajęć jako niezbędnych elementów wkomponowanych w "szeroki obraz" :)
Doranma