Słyszałem kiedyś o agencie ubezpieczeniowym, który z zaangażowaniem sprzedawał polisy na życie, ponieważ wiedział, że daje w ten sposób rodzinom zabezpieczenie do końca życia. W jego przekonaniu nie sprzedawał polisy na wypadek śmierci, lecz zabezpieczał zdrowie finansowe, jeśli zabraknąć miało zdrowia fizycznego. Człowiek ten dowiedział się któregoś dnia, że Martin Luther King nie ma polisy na życie i postanowił się z nim skontaktować. Zrobił to i Martin Luther King wykupił polisę. Jak można sobie wyobrazić, rodzina słynnego amerykańskiego pastora dzięki takiemu podejściu agenta, świadomego, że służy większej sprawie niż tylko prowizja, miała zapewniony byt. Ta prosta historia pokazuje jeszcze raz to, o czym jestem głęboko przekonany, a mianowicie, że nasza praca nie może być odseparowaną sferą życia, gdzie jesteśmy tylko i wyłącznie pracownikami. Przeciwnie, tak jak to podkreślałem na początku tego rozdziału, każdy z nas musi starać się być zintegrowany i prezentować taką samą osobowość w miejscu pracy, w czasie odpoczynku, w rodzinie i w kościele. Kiedy ludzie spotykają cię w jednej z tych ról, powinni spotkać tę samą osobę, także kiedy pełnisz pozostałe funkcje w twoim życiu. Bóg wzywa nas abyśmy nie dzielili naszych obowiązków na chrześcijańskie i niechrześcijańskie, lecz byli Jego świadkami we wszystkim, co robimy.
(Pat Gelsinger, Tajniki żonglerki. Jak znaleźć równowagę między pracą, wiarą i rodziną?)
***
O książce, z której zaczerpnęłam powyższy fragment, napiszę więcej w styczniu. A że poświęcić jej warto osobny post, świadczy fakt, że właśnie "pochłonęłam" ją już trzeci raz ;)
Tymczasem wracam do wypisywania pocztówek z życzeniami, bo to już ostatni dzwonek. Staram się w miarę możliwości podtrzymywać tę tradycję. Sama bardzo lubię otrzymywać kartki i nigdy żadnej nie wyrzuciłam. Poniżej karteczka z rodzinnych zbiorów, jedna z ulubionych, niestety nie wypisana i nie datowana, więc nie mam pewności czy jest sprzed wojny czy już po.
Dobrej nocy :)
Doranma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz