niedziela, 23 października 2016

Piękno, które mnie porusza

Piękno ocali świat. 
(Fiodor Dostojewski)

Czym jest piękno? Słownik języka polskiego podaje wcale niepiękną definicję: "zespół cech, który sprawia, że coś się podoba". Prawda, ale ujęta tak sucho, że aż kłóci się z tym wewnętrznym poruszeniem, które odczuwam, gdy widzę coś pięknego. Bo, gdy się zastanowiłam, dlaczego i kiedy myślę i mówię, że coś jest piękne, to zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie określić zespołu cech piękna. To nie matematyka. Dla mnie piękno jest doznaniem emocjonalnym, duchowym, które znajduje swoje odbicie w reakcji ciała, wpływa na układ hormonalny, oddechowy, na myśli, uczucia, dodaje energii, czasami boli.


Piękno bywa subiektywne, zwłaszcza w odniesieniu do przedmiotów wytworzonych ręką człowieka. Ale sądzę, że jest też piękno obiektywne. Bo czyż np. piękno przyrody - w różnym oczywiście stopniu - nie porusza każdego?


A piękna tej jesieni mamy wokół siebie wyjątkowo dużo. Co prawda nie pamiętam tak zimnego i mokrego października, jak tegoroczny, ale może właśnie ten chłód i wilgoć sprawiły, że kolory drzew i krzewów stały się tak intensywne. Zauważyłyście? Mam wrażenie, że gdy nareszcie zza chmur wyjdzie słońce, to świat zapłonie od tej czerwieni, żółci i pomarańczu :) Wykorzystajmy ten dobry czas, aby czerpać ciepło i energię z tych żywych barw, potrzebną na kolejne, zimowe miesiące. Oderwijmy się od poniedziałkowych myśli w drodze do pracy, popatrzmy przez okno w sposób świadomy na otaczający świat. Zanurzmy stopy w dywanie kolorowych liści w parku lub bocznej uliczce, której ktoś na szczęście nie zdążył pozamiatać. Poczujmy tę charakterystyczną woń rozkładu, która zaczęła się unosić w powietrzu, a która jak żadna inna jest przyjemna, bo zapowiada kolejny wybuch życia po zimowym odpocznieniu.




Uwielbiam jesień! Dlaczego? Bo porusza moje najczulsze struny gdzieś tam w środku, środeczku :)




Świat potrzebuje naszego piękna. Właśnie dlatego tutaj jesteś. Twoje serce i Twoje piękno są czymś, co trzeba cenić i karmić. A to zajmuje wiele czasu. Każdy ogrodnik o tym wie. W naszym wieku błyskawicznych przemian i mikrofalowych posiłków nie lubimy czekać. Ale prezentacja nowo posadzonej róży w jej pierwszym roku jest niczym w porównaniu z drugim rokiem. Nawet jeśli o nią dobrze zadbamy i tak prezentacji w drugim roku nie da się porównać z trzecim rokiem. Ogrody muszą być zakładane, korzenie roślin muszą głęboko wrastać  podczas letnich deszczy i zimowych mrozów. Piękno ogrodu nie maleje z czasem, raczej zajmuje lata, by jego uroda stała się dokładnie taka, jaka powinna być.


Nasze serca potrzebują pokarmu, żeby były piękne. Potrzebujemy czasu w samotności i ciszy. Potrzebujemy czasu na odświeżenie, śmiech i odpoczynek. Musimy słuchać głosu Boga w swoich sercach, gdy mówi nam, czego potrzebujemy. Czasem będzie to kąpiel z pianką. Innym razem bieganie albo film czy drzemka. Może się zdarzyć, że Jezus zawoła nas, byśmy spędziły bezcenny czas razem z Nim.


Odwrotnie niż to uważa świat, piękno nie maleje z upływem czasu, piękno pogłębia się i nasyca.


Prawdziwe piękno pochodzi z głębi duszy i można je osiągnąć jedynie prowadząc dobre życie przez wiele lat.


 Piękno jest cechą duszy, która znajduje  wyraz w widocznym świecie. Można je zobaczyć. Można go dotknąć. Jesteś do niego przyciągana. Piękno rozświetla. Jego istotą, jak mówi święty Tomasz z Akwinu, jest "świetlistość". Jest związane z nieśmiertelnością. Piękno płynie z serca, które żyje.


Piękno jest istotą kobiety - tym, czym jest i czym pragnie być - oraz najwspanialszym sposobem, w jaki nosimy obraz Boga w naszym zepsutym i często brudnym świecie.



Bóg nie jest niczym innym, tylko pięknem. Całe Boskie stworzenie wokół nas głosi Jego piękno i dobroć. Koronka szronu na nagim pniu drzewa, promienie słońca przezierające przez burzową chmurę, szmer strumyka toczącego się po gładkich kamieniach, kształt kobiecego ciała, twarz dziecka (...), to wszystko mówi o dobrym sercu Boga, jeśli tylko będziemy mieli oczy, żeby to widzieć.


Piękno przemawia. Piękno zaprasza. Piękno karmi. Piękno przynosi ulgę. Inspiruje. Piękno jest transcendentne. Przyciąga nas do Boga. Jak napisała Simone Weil: "Piękno świata jest niemalże jedyną drogą, jaką pozwalamy Bogu wnikać w nasze wnętrze... Piękno urzeka zmysły, by uzyskać pozwolenie na dotarcie bezpośrednio do duszy... Skłonność duszy do kochania piękna jest pułapką, którą Bóg często zastawia, by zwyciężyć".



Kobiety chciałyby wpływać na swój świat w znaczniejszym stopniu. Jako współwładające z Adamem, jesteśmy stworzone, by to robić i jednym z głównych sposobów wpływania na nasz świat jest czynienie go piękniejszym miejscem do życia (...) Piękno jest najbardziej istotne i, tak, najbardziej niezrozumiałe ze wszystkich cech kobiecości (...) Jedynym co blokuje nasze piękno, są nasze wątpliwości i obawy, ukrywanie się i zmagania, w które w rezultacie wpadamy.


Piękno zamieszkuje w każdej kobiecie. Piękno jest jak nieśmiała łania, pojawia się na moment, po czym znika w zaroślach. Zwykle nadchodzi, gdy ona o tym nie wie, gdy nie stara się, żeby nadeszło. Raczej kiedy zdarza się coś, co pozwala jej na moment odstąpić od pancerza obrony. Na przykład, gdy ktoś jej słucha. Wtedy wie, że jest ważna. Ktoś troszczy się o jej serce, chce je poznać. Jak zza zasłony wyłania się jej piękno.

 

Aby posiąść prawdziwe piękno, musimy być gotowe na cierpienie. Kobiety niezwykle piękne są zazwyczaj kobietami, których serca zostały poszerzone przez cierpienie. Przez mówienie "tak", kiedy świat mówi "nie".



 Jak pielęgnujemy piękno? Przez zajmowanie się naszym sercem z wielką ostrożnością.


Wszystkie cytaty zaczerpnęłam z książki autorstwa Johna i Stasi Eldredge "Urzekająca" - moje ulubione.


Stałam w długiej kolejce do kasy. Przyglądałam się jak zahipnotyzowana kasjerce. Istna kulka. Wszystko było w niej pulchne i miękkie. Ale ten uśmiech, ta życzliwość, ta iskra... Zdałam sobie sprawę, że patrzę, na czyste piękno.

Pięknego tygodnia życzę z pięknymi ludźmi, w pięknym świecie. I my także bądźmy w nim piękne :)
Doranma

niedziela, 2 października 2016

Październikowa niedziela

"Miej świadomość upływającego czasu, dlatego poświęcaj jego część bliskim Ci osobom." (Isabel Mauro)


Zawsze myślałam, że pracoholizm mnie nie dotyczy. Ostatnie dni pokazały mi, że nie do końca jest to prawda - owszem, ten zawodowy nie, ale działkowy chyba już trochę tak ... O mały włos zrezygnowałabym ze spotkań i wizyt na działce, bo ... jest tyle rzeczy do zrobienia! Gdy dotarło do mnie, jak pokrętną ścieżką podążają moje myśli, przeraziłam się i szybko przestawiłam myśli na właściwe tory. I całe szczęście, bo to był jeden z najpiękniejszych weekendów w tym sezonie!
Wczorajsza wizyta Mamy troszkę się nie udała, gdyż cieszyłyśmy się sobą na działce króciutko, nagle musiałyśmy wracać do domu. Jednak cieszę się, że udało nam się wyrwać i wypić wspólnie kawę na werandzie. Warto było. Tak mało mamy takich spokojnych chwil dla siebie.
Natomiast dzisiaj odwiedziła mnie moja bliska koleżanka Kasia, która jechała do mnie blisko trzy godziny, by się spotkać! Śmiałam się, że zamówiła specjalnie pogodę na ten dzień. Słoneczny i ciepły, tonął w odcieniach czerwieni, żółtego i fioletu. Nad marcinkami unosiły się chmury owadów, grających swoją jednostajną muzykę, której tak bardzo brakowało mi wiosną. Rozmowa na mniej i bardziej poważne tematy, aromat kawy, smak ciasta i innych potraw - kobiety czasami potrzebują takiego tete a tete :)




Ciasto na talerzyku pyszne i bardzo proste. Kto jeszcze nie robił - warto spróbować: jak najwięcej śliwek (lub innych owoców) na dno brytfanny, a na nie kruszonka zagnieciona z 20 dkg mąki, 10 dkg cukru i 10 dkg masła, trochę cynamonu i fruuu do piekarnika na ok. 30 minut. Myślę, że czasami można sobie pozwolić na nieco niezdrowej słodkości :)



I tylko żal, że świeżo odebrany z naprawy aparat, po tak długim oczekiwaniu, okazał się bublem nie nadającym się do użytku. Zdjęcia są rozmyte i "wyprane" z kolorów, ostrość łapie tylko na niektórych przedmiotach z pierwszego planu. Tak więc czeka mnie składanie reklamacji, a potem pewnie znowu długie czekanie i niewiadomy efekt końcowy. A tak się cieszyłam na myśl o powrocie do fotografowania ... Dzisiaj więc tylko trochę tych nieco lepszych zdjęć, a kiedy kolejne, któż to wie ...



Barbula klandońska, to jedna z blisko stu nowości, jakie w tym sezonie trafiły do mojego ogródka. Bardzo cieszy mnie ta roślinka - jej kwiatki mają nietypowy dla tej pory roku kolor - niebieski. Mimo, że jest jeszcze malutka, przyciąga masę pszczół i trzmieli. Mam nadzieję, że dobrze przezimuje i w następnych latach będzie się pięknie rozrastać.


Dzikie wino tonie w czerwieni - to dla tego widoku pozwalam mu się rozrastać, mimo że jest dość ekspansywne i wymaga kilkukrotnego przycinania w ciągu sezonu, inaczej pochłonęło by wszystko po drodze.







Bramkę nad furtką też nim obsadziłam. Myślę, że w przyszłym roku jej biel zginie pod masą najpierw zielonych, a potem czerwonych liści. Na razie cieszy wzrok kontrast utworzony z sąsiedzkim obrośniętym płotem.



Jesienne róże cieszą jakoś inaczej ...


Cytrynki pojawiają się wiosną i jesienią.




 No i trawy - jeden z najpiękniejszych jesiennych widoków wg mnie. Dobrze, że stały się modne i jest ich teraz duża różnorodność w szkółkach. Moja kolekcja też się rozrasta, ale na efekty przyjdzie jeszcze poczekać :)





Jesienne cebulowe - krokusy i zimowity - kończą już kwitnienie.




Ten blisko 30-letni powojnik został przesadzony ubiegłej jesieni i przycięty nisko nad ziemią. Przez lato zdążył urosnąć do wysokości 2.5 metra, zaczął kwitnie w czerwcu i dotąd wydaje kolejne kwiaty. To pokazuje, że nie należy się obawiać przesadzania tak starych egzemplarzy.


Nieostre zdjęcie nie oddaje całej urody szpaleru aronii, która teraz "bije po oczach" ognistą czerwienią liści, na ich tle czarne, przyschnięte już owoce - było ich w tym roku tak dużo, że tylko jakiś nikły procent udało się zebrać i przerobić, reszta stanowi ptasią stołówkę.


I na zakończenie, aby odpowiedzieć na pytanie Kate, zdjęcie sadźca. Tak, moja droga, jest ogromny, z roku na rok coraz większy. Wiosną chciałam być sprytna, więc by się nie rozkładał na boki, sukcesywnie go związywałam "w pęczek" w miarę jak rósł. Cóż, jeden mocniejszy letni deszcz wystarczył, by pod ciężarem ogromnych kiści kwiatów przechylił się na jedną stronę utrudniając przejście wokół warzywnika. Ale i tak mi się podoba :)


Tak kolorowa jesień mogła by trwać do końca listopada :) To moje życzenie pewnie się nie spełni w całości, ale ... bądźmy dobrej myśli, że jeszcze nas słoneczko porozpieszcza, zanim nadejdą najkrótsze w roku dni.
Kiedy nowe zdjęcia będą, nie wiem, ale że się pojawię, to obiecuję.

Trzymajcie uśmiechy na ustach i do przodu!
Doranma