Ktoś się spóźnił, na pewno, tylko kto? Najpierw wszyscy myśleli, że to ona - wiosna. W miniony weekend, gdy nareszcie dane mi było rozpocząć wyczekany, wytęskniony sezon działkowy, doszłam do wniosku, że to ja się spóźniłam. Tylko nie rozumiem wcale, jak to się mogło stać? Bo jeszcze tydzień wcześniej odebrałam rozpaczliwy telefon od sąsiadki: nie jedź! zakopaliśmy się w błocie, a śnieg do pół łydki leży i woda spływa z pól! No to potulnie nie pojechałam, ale gdy przez kolejny tydzień świeciło słoneczko i wiał lekki wietrzyk, to pomyślałam - spróbuję i pojechałam. A tam co? Zamiast krokusowej łąki, którą sobie wymarzyłam i jesienią zasadziłam... zielona trawa, a po kwiatkach tylko ślad. Piękna i owszem, ale bez krokusów.No nie, przyznać muszę, że został jeden, zlitował się i poczekał na mnie :) Zamiast białych przebiśniegów zielone szczoty ich liści. No to jak - chyba ja się spóźniłam, prawda?
I na tym zakończę moje pseudo- narzekanie. To nic, że na przebiśniegi i krokusy trzeba będzie poczekać kolejny rok, skoro poza tym DZIEJE SIĘ :))) Robi się zielono, tu i ówdzie kolorowo, odrastająca świeża trawa wygląda niczym perski dywan w nietypowym dla perskich wyrobów kolorze :) No to przejdźmy się razem kawałeczek wśród tych świeżaczków :)
Pierwsze skrzypce pod względem kolorystycznym zagrał pierwiosnek ząbkowany, kupiony w ubiegłym roku. Sama byłam zaskoczona, że zdecydowałam się na tak intensywną barwę. Ale wiosną nie ma brzydkich kolorów, niewłaściwych zestawień - wszystko cieszy oczy :)
Na szczęście mocny róż dobrze się skomponował z rosnącą tuż obok błękitną kępką przylaszczek. Kawałek dalej też niebiesko-różowo, zresztą sama natura podpowiada ten duet kolorystyczny w ciekawych kwiatkach miodunki. Przyznaję, że kupowałam tę roślinkę ze względu na urodę jej biało nakrapianych liści, jednak z czasem co raz bardziej doceniam to wiosenne kwitnienie oraz fakt, że dość długo kwiatki utrzymują się w wazonie.
A to właśnie krokusik, jedyny, który zaczekał by się ze mną przywitać. Spójrzcie na żyłki koloru na płatkach - czyż nie piękne? Wiem... to było pytanie retoryczne :)
I jeszcze trochę mocniejszych niebieskości - pierwiosnek kupiony lata temu, który się nie poddał, nie zmarzł, nie utopił i niezmordowanie kwitnie oraz hiacynty - kupione zeszłej zimy do dekoracji mieszkania, jesienią cebulki trafiły do ogrodu, ale nie miały już teraz siły by wydać ponownie dorodne kwiaty, za to jak pachną!
A skoro o niebieskim mowa, to i w niebo warto spojrzeć - tym razem poprzez gałęzie magnolii ozdobionej puchatymi pączkami kwiatowymi. Niestety, magnolia, ogałaca się od dołu, co roku usychają kolejne piętra gałęzi, drzewo robi się wyższe i wyższe, i obecnie do kwiatów mam już bardzo daleko, do sfotografowania konieczny był zoom. Ale cieszę się, że są pąki, bo to daje mi nadzieję, że magnolia przetrwała, pomimo marnego wyglądu minionego lata.
A pod magnolią żółto za sprawą miniaturowych żonkili - to też zimowy nabytek sprzed kilku lat w małej doniczce. Kępka z roku na rok rozrasta się co raz bardziej, nie ruszam jej, nie dzielę, a ma się bardzo dobrze. Co więcej okazuje się, że te żonkile są odporne na nadmiar wilgoci - bardzo dobrze sobie radzą pomimo ciężkiej gleby i minionych powodzi. Na zdjęciach widać jeszcze pozimowy nieporządek, bo zaczęłam pobyt od fotografowania, ale słowo daję, że gdy wyjeżdżałam, to rabaty wyglądały już dużo lepiej :)
W innym miejscu też słonecznie - z ciepłych promieni korzysta biedronka przysiadłszy na bukszpanowym listku.
W warzywniku na razie tylko mięta, melisa, szczypiorek i szczaw rozpoczęły wzrost, ale coś mi się wydaje, że z tych listków za kilka dni będzie pierwsza wiosenna zupka :) A na prawym zdjęciu lubczyk koło serduszki okazałej - czy ktoś zgodnie kto jest kto?
Po powrocie wdycham wiosnę nadal dzięki pierwszemu bukiecikowi z własnego ogródka ułożonemu w sosjerce - nie jest tak urodziwy jak ubiegłoroczny, ale za to jaki pachnący!
Żadnych strat w roślinach nie zauważyłam. No, oprócz tego, że nornice zrobiły sobie wśród posadzonych jesienią tulipanów stołówkę - z kilkudziesięciu sztuk zostały raptem cztery. Natomiast mam wrażenie, że zima, choć bardzo długa, to jednak była dla roślin łaskawa dzięki temu, że była też bardzo śnieżna. Kwiaty i krzewy przetrwały ją w bardzo dobrej formie. Nawet jeżyny, których nie zdążyłam zdjąć z rusztowania, i które od kilku lat mi przemarzały, w tym roku mają już zielone pąki na łodygach, więc wygląda na to, że będziemy zbierać ich owoce :) Jedynie poważne obawy budzi we mnie stan jabłoni, zwłaszcza antonówki, ale jeszcze nie tracę całkiem nadziei.
Przyroda bardzo szybko nadrabia opóźnione nadejście wiosny, a jeżeli jeszcze bzy zdążą zakwitnąć na 1 maja, to będzie oznaczało, że wszystko wróciło do normy :)
Dzisiejszego wieczoru zaczęłam nadrabiać troszkę blogowe zaległości zaglądając do Was - ileż wszędzie wiosennych barw :) Zachęcona Waszym przykładem postanowiłam jeszcze przed snem zaopiekować się moimi bratkami, które od tygodnia czekają na posadzenie, bo ja wciąż nie mam czasu...
Dziękuję za Wasze odwiedziny, witam serdecznie nowe obserwatorki, a wszystkich bardzo ciepło pozdrawiam i życzę kolejnego pięknego weekendu - niech wiosna nas trochę porozpieszcza :)