sobota, 26 lipca 2014

Ktoś zaczarował mi ogródek

Dzisiaj taki mały żarcik, bez słów - zapraszam :)

















Dzisiejszy upał dał się we znaki. Ciężkie powietrze, słońce na zamglonym niebie, słupek rtęci szybujący do góry. Nie dało się dużo pracować. Jednak żeby nie zalegać tylko na leżaku - skoro w przyrodzie praca wre, co widać na powyższej fotografii - postanowiłam pobawić się moim aparatem ku swojej i mam nadzieję także Waszej uciesze. Jutro ma być jeszcze goręcej. Co wymyślę? Nie wiem ;) Ale wszystkim życzę pogodnej, spokojnej i radosnej niedzieli :)

Doranma

czwartek, 24 lipca 2014

Lekkie menu na upalne dni nie tylko dla poszczących

Witajcie :)
Chcę się podzielić dzisiaj z Wami moim kulinarnym odkryciem tegorocznego lata. Inspiracji dostarczyło jedno z moich ulubionych czytadeł: dwumiesięcznik "Piękno i pasje". Sałatka urocza w swej prostocie, pachnąca świeżością i o orzeźwiającym smaku. Według oryginału powinien ją spowić jogurtowo-majonezowy sos, lecz dla mnie na lato to trochę za ciężkie zestawienie, więc proponuję zrobić tak:

1 kalarepkę i
1 zielony ogórek oraz
1-2 ogórki małosolne/kiszone,
pół czerwonej cebuli,
szczypiorek,
koperek (duuużo!) kroimy dość drobno, bo tylko wtedy smaki przemieszają się odpowiednio w jeden, tworząc udaną kompozycję.
Do tego przygotowujemy sos z soku z limonki lub cytryny, ulubionej oliwy i czosnku. Polewamy, mieszamy i doprawiamy solą oraz pieprzem. Proste, prawda? :)


Surówka ta świetnie wkomponowała się w mój czerwcowy Post Daniela, dlatego polecam ją wszystkim, którzy do mnie zaglądają w poszukiwaniu pomysłów, co jeść, gdy pościmy - oczywiście wówczas wykluczamy z przepisu oliwę :)


Napomknę jeszcze tylko o moim nowym doświadczeniu związanym z postem, a było nim ogromne poczucie lekkości, rozsadzającej od środka energii i chęci do działania. Cudowne! Słyszałam o tym stanie nie raz, ale sama nie zaznałam go dotąd w takim wymiarze, mimo że post oczyszczający przeprowadzam od kilku lat. To pokazuje, że na to, jak będziemy znosić i przeżywać post wpływa wiele czynników. Nie zawsze jest tak samo. Zdarzało się, że nie udawało mi się wytrzymać na warzywach nawet kilku dni, siadała psychika. Wówczas przerywałam post, wracałam do pełnego wyżywienia. Tym razem było jednak fantastycznie, lekko, jak przysłowiowa "bułka z masłem". I jak zawsze też były efekty zarówno zdrowotne, jak i kilogramowe ;) Podleczyłam stawy, tarczycę, wzrok. To utwierdza mnie w przekonaniu, że warto i że nasz organizm naprawdę jest zanieczyszczany o czym informuje nas różnymi dolegliwościami. Wszystkim podejmującym post życzę więc wytrwałości i doświadczenia, że te wyrzeczenia mają sens. Pozdrawiam Was, drodzy poszczący Czytelnicy mojego bloga. Wiem, że jest Was baaardzo dużo, to głównie z myślą o Was powstawała na początku ta strona, więc cieszy mnie, że codziennie kilkadziesiąt osób wchodzi tutaj, szukając informacji o samym poście, jak i pomysłów na menu. Mam nadzieję, że to co o swoich zmaganiach z postem pisałam dotychczas jest dla Was chociaż trochę pomocne :)


A że częścią postnego jadłospisu powinny być też dania gotowane, to nie ma jak zupka z warzyw pochodzących z własnej grządki: z młodziutką marchewką, groszkiem (podczas postu ten groszek to tak tylko symbolicznie) , różowym buraczkiem (o którym może innym razem), pachnącą zieleniną. Taka, jaką pamiętam z wakacji u Babci :)


Lato jest wymarzonym okresem na oczyszczanie ciała, bo dzięki wysokim temperaturom nie jest tak dokuczliwe towarzyszące diecie wychłodzenie organizmu, a nasze ogrody i stragany na targowiskach wypełnione są różnorodnymi warzywami, dając szereg możliwości wzbogacania i urozmaicania menu.
Ale ponieważ na tych straganach króluje obecnie głównie bogactwo sezonowych owoców, których wkrótce nie będzie, to ja do poszczenia wrócę dopiero na jesieni. Chcę się nacieszyć smakiem świeżych czereśni, wiśni, jagód, malin, słodkich moreli i brzoskwiń. Dlatego teraz życzę już Wam spokojnej nocy. Jutro wstanę skoro świt, by jeszcze przed pracą pojechać na pobliski bazarek po zakupy - chodzenie między straganami  z wszelaką zieleniną uwielbiam :) A Wy?


Pozdrawiam :)
Doranma

niedziela, 20 lipca 2014

To nic, że monotematycznie, skoro pięknie :)

Witajcie, drogie (i drodzy?) Czytające :) Jak znosicie ostatnie upały? U mnie... wegetacja. Gdy słupek rtęci przekracza 25 kresek, moja życiowa energia najpierw topnieje, po czym paruje ;) Wraca dopiero, gdy poczuje orzeźwiający powiew. Ostatni tydzień był więc dla mnie wyzwaniem. A najgorszy moment w ciągu dnia, to powrót komunikacją z pracy do domu - nasłonecznione przystanki, duszne powietrze, ścisk w środkach lokomocji, drastyczne zmiany temperatury między "zewnętrzem", a klimatyzowanym wnętrzem. Po takiej godzinnej podróży padam mniej lub bardziej malowniczo na łóżko, by oddać się drzemce i budzę się na chwilę do życia dopiero koło 21-ej. Jest jednak pewna czynność, na którą zawsze siły się znajdą ;) To oglądanie ogrodniczych lub wnętrzarskich pism, książek, zdjęć. Natomiast, gdy nadchodzi wyczekiwany weekend, ulubione lektury zamieniam na naturę i sama... robię zdjęcia ;) Dlatego dziś kolejna porcja skąpanego w upalnych promieniach ogródka. Wczorajszy skwar nie pozostawił mi dużego wyboru - było głównie leżakowanie! A w przerwach spacerki, oglądanie, wąchanie, podziwianie. Czułam się jak na wakacjach i miałam wrażenie, że dzielą mnie tysiące mil i całe epoki od biurowca, który opuściłam raptem w piątek. Uwielbiam takie letnie dni, gdy siedząc w cieniu, mogę się rozkoszować południową ciszą, kolorami nieco rozmytymi w drgającym od ciepła powietrzu, zapachami lilii i floksów otulającymi ogród. Pamięć podsuwa wówczas różne obrazy przeszłości, miłe wspomnienia wywołujące ciepło w sercu.


Zacznijmy od róż, wszak królowym należy się pierwszeństwo. To już drugi miesiąc ich niemal ciągłego kwitnienia. Nie spodziewałam się, że tak bardzo odwdzięczą się za pracę włożoną przy ich sadzeniu, zadbanie o odpowiednie miejsce i podłoże. Uważam to za mój osobisty, ogrodniczy sukces :)



O ile w przypadku tulipanów uwielbiam zaglądać do środka kwiatu, to róże najchętniej podziwiam z profilu. Różnorodność ułożenia ich płatków, wywinięcia brzegu, kształt całej główki są urzekające.





Powyżej Ascot i Mazowsze (?) po prawej - ze znakiem zapytania, bo w niczym nie przypomina róży z drugiego i trzeciego zdjęcia, a obie były tak samo opisane na etykiecie. Nic nie szkodzi, nie bądźmy drobiazgowi, skoro obie są piękne :)





Zapach i trwałość powyższej lilii trąbkowej były dla mnie zaskakujące. Ścięłam ją, gdy kwiaty były w pełni rozwinięte, mimo to stała w wazonie cały tydzień w gorącym pokoju, a jej zapach roznosił się po całym mieszkaniu. Na pewno warto posadzić ich więcej (niestety, nie pamiętam nazwy odmiany) lub liczyć, że się rozmnożą :)


Funkie darzę szczególną sympatią i sentymentem. Podobają mi się w każdej fazie rozwoju, od młodziutkich kiełków wychodzących z ziemi wiosną, przez ich kwitnienie, po żółto zabarwione liście jesienią.


Powojnik Błękitny Anioł wspiął się po pęcherznicy Diabolo. Sadziłam je obok siebie ze względu na zestawienie kolorystyczne, a wyszło... jak w życiu.






Nastał motyli czas. We wczorajszym rozgrzanym słońcem ogrodzie podziwiałam ich różne gatunki. Momentami czułam się, jak w motylarni :) Udało mi się jednego złapać na gorącym uczynku, gdy posilał się nektarem pachnącego powojnika. Liczne pokrzywy w różnych zakątkach i odmiany ulubionych przez te owady kwiatów robią swoje - z roku na rok w CzuBAJKOWYM motyli przybywa :)






 




Zbliżające się ku zachodowi słońce daje znać, że pora się pakować i wracać do codzienności. Miły jest powrót z bagażem ulubionych widoków pod powieką :)



Spokojne, przyjazne wieczorne światło słoneczne, ozłaca wszystkie rośliny przydając im jeszcze więcej uroku. Za takimi chwilami tęsknię całą zimę :)


Dzisiaj od rana nad Warszawą deszczowo, przechodzą burze. Temperatura przynajmniej o dziesięć stopni niższa, niż zapowiadana. To dobrze, bo deszcz był ziemi potrzebny, a ja ożyłam i mogłam podziałać w kuchni przy przetwarzaniu licznych darów lata.

Dziękuję wszystkim cierpliwym ogrodomaniakom za odwiedziny i słowa pozostawiane w komentarzach. Sprawia mi ogromną przyjemność świadomość, że zaglądacie :) Wraz z poniższą różą pozostawiam życzenia, aby poniedziałek zaskoczył każdego z nas czymś naprawdę miłym. Do następnego razu!
Doranma