W ogrodzie ostre kolory i ostre słońce, tak ostre, że zupełnie nie umiem w nim fotografować.
Przeniosłam się więc szybciutko na ganek, by dopełnić "poprzyjezdnego" rytuału - kawa z czymś słodkim na dobry początek :) Taki dopływ energii przydaje się, by dobrze wystartować z motyką na chwasty ;) Póki co delektuję się ciszą, zapachami, dźwiękami przyrody, radosnymi plamami słonecznego światła przenikającego przez liście winorośli, spokojem...
Jagodzianki - kojarzą mi się z dzieciństwem i z moją ś.p. Ciocią, która po odwiezieniu do sklepu całodziennego zbioru malin, w nagrodę kupowała wszystkim jagodzianki. Dziwiłam się wówczas, co dorośli widzą w tych bułkach... W ostatnich latach bardzo doceniłam i polubiłam jagody: w jagodziankach właśnie, ciastach, babeczkach, koktajlach, przetworach na zimę. Przepis na moje ulubione ciasto z jagodami znajdziecie TUTAJ, a na zimę jagody robię w następujący sposób: do wyparzonych butelek wrzucam umyte owoce, potrząsając naczyniem, by jak najwięcej jagód się zmieściło, ale nie ugniatam ich. Zakręcam i pasteryzuję w gorącej wodzie do 30 minut. Ostatecznie w naczyniu zostaje ok. 1/3 objętości owoców. Tak zawekowane jagody w soku własnym, bez dodatku cukru, przetrzymują się bardzo dobrze dwa lata (dłużej nie sprawdzałam ;)). Zimą można z nich łatwo przygotować domowy kisiel lub zupę jagodową, dodać do ciasta, lodów itd. Przepis zaczerpnęłam kilka lat temu z książki Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Polecam, bo choć stary, to jary :)
Mój sposób na upał, to m.in. chłodne kolory - tym razem w błękicie. Mówcie, co chcecie, ale to działa, przynajmniej troszeczkę :)
Przyznaję się, mnie też dopadła mania groszkowa... bo czyż nie są urocze? I takie dziewczęce :)
Pomimo tego, że ogród nadal wypełniony jest kwiatami i kolorami, nie mogłam się oprzeć urokowi polnych chabrów. Urwałam bukiet z myślą o suszeniu ich płatków do zimowej herbatki, ale... najpierw trafiły do dzbanka, by rozweselać swym subtelnym urokiem działkowy ganeczek, a gdy wyjeżdżałam, wraz z naręczem innych ogrodowych piękności zapakowałam je do koszyka i obecnie przyciągają mój wzrok zdobiąc balkonową "świątynię dumania" ;)
Doranma
Lubię jagodzianki ale mój wzrok zatrzymał się na miseczce bobu - jak dawno go nie jadłam! Miło tak posiedzieć w cieniu i błękitach. Muszę sprawdzić czy to działa. Bukiet jest prześliczny i bardzo energetyczny, zupełnie jak nasze upalne lato. Tylko pracować trudno przy takiej pogodzie.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczności.
Odkąd pamiętam, to nigdy nie udało mi się "narobić" w ogrodzie w lipcu, właśnie z powodu upałów. Dopiero sierpień powinien być bardziej owocny. Bób uwielbiam, a dzisiaj odkryłam, że ten własny, uprawiany bez sztucznych nawozów jest dużo smaczniejszy, niemal słodki - polecam :)
UsuńFajnie, że jeszcze takie widoki można zobaczyć i zrobić taki kolorowy bukiet. Pomimo upału dobrze jest spędzić choć krótką chwilę we własnej "agroturystyce" :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
To pierwsze tak kolorowe lato w mojej "agroturystyce" ;) I bardzo mnie to cieszy, bo dotychczas szczyt kwitnienia przypadał na maj - czerwiec, a potem już było głównie zielono. W ubiegłym roku bardzo się starałam, by powiększyć ilość roślin kwitnących latem. Pozdrawiam :)
UsuńPrzepiękne zdjęcia! A błękit i biel to sprawdzony sposób na obniżenie temperatury :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wczorajszej temperatury nic nie było w stanie obniżyć ;)
UsuńWspaniałe zdjęcia, wspaniałe letnie klimaty:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :)
Usuń