niedziela, 18 listopada 2018

Moje postne śniadanie

Kolejny post Daniela i kolejne kulinarne odkrycia - proste i smaczne, dlatego zapisuję, bo pamięć zawodna i za jakiś czas, gdy znów "dojrzeję" do kolejnego postu, to jak zwykle będzie pustka w głowie ;) A może i komuś z Was przyda się taka inspiracja.

Najpierw zielony koktajl:
- garść liści jarmużu,
- pół dowolnego jabłka,
- woda,
- sok  z cytryny - do smaku,
- ew. natka pietruszki,
- ew. kawałek korzenia imbiru, jeżeli chcemy się rozgrzać.
Wszystkie składniki miksujemy i powstaje bardzo smaczny i wartościowy napój, który zachęca swoim kolorkiem do wypicia i nieźle syci.



Niewykorzystana połówka jabłka, pokrojona na cienkie plasterki wędruje na kaloryfer - następnego dnia suchutkie kawałki czekają na chwile kryzysu, gdy bardzo się zachce coś przekąsić ;)


Przyznaję szczerze, że nie mam czasu na robienie surówek. I na samą myśl o nich, przechodzi mnie dreszcz. Ale moje kubki smakowe nie mają nic przeciwko pomidorom, ogórkom, papryce w całości. Do tego kiszony kalafior (uwielbiam!) i sałatka z cukinii w occie jabłkowym - zrobiłam ją na zimę, ale przy okazji postu okazała się bardzo przydatna.


Ważne, że na talerzu kolorowo - jakoś mi to pomaga w przełamaniu pojawiającej się niechęci do surowego :)


A na gorący finał zupa - tutaj z dyni i marchewki, posypana czarnuszką. Chociaż tym razem najlepiej podpasowały mi kalafiorowa i ogórkowa. Ale to za każdym razem jest inaczej, tak jakby organizm sam domagał się pewnych określonych składników z pożywienia. Myślę, że warto słuchać tych podpowiedzi.



Osoby, które nigdy nie praktykowały postu, są przekonane, że człowiek jest wówczas bardzo słaby. A jest wręcz przeciwnie. Uwielbiam energię, która się wyzwala, gdy organizm nie jest zmuszony trawić żadnych ciężkich potraw! I chociaż codzienne szykowanie jedzenia jest czasochłonne, to i tak w okresach poszczenia często nadrabiam różne zaległości, bo nie tylko że mi się chce, to jeszcze mam mnóstwo sił. Lubię tak :)

Pozdrawiam serdecznie,
Doranma

środa, 14 listopada 2018

Święto :)

Upsss... dwa miesiące bez żadnego wpisu... jak to tak? Bo w głowie, to noszę co najmniej kilka pomysłów na post. Ale przyznaję - gdy tylko skończyły się upały, gdy nastała piękna, złota, polska jesień, to wstąpiła we mnie nowa energia i zaczęłam nadrabiać różne życiowe zaległości, a do komputera nie siadałam prawie wcale. Ponieważ jednak kilka dni temu obiecałam głośno, że napiszę, to nie bacząc na późną godzinę, usiadłam by coś naskrobać.
A chciałabym tym razem zostawić w tym moim wirtualnym pamiętniku niewielki ślad po niedzielnym świętowaniu. Rocznica odzyskania niepodległości, czy to setna, czy dziewięćdziesiąta piąta, czy każda inna - ma dla mnie znaczenie. Przyznaję jednak, że w tym roku przeżyłam ją inaczej, gdyż ze względu na mnogość różnych inicjatyw i nagłośnienie imprez związanych z 100 urodzinami odrodzonej Polski, atmosfera podniosłości i radości jednocześnie, którą wyczuwa się niemal wszędzie, wzmogła i moją dumę narodową, i chęć świętowania w sposób szczególny.
Postanowiłam świętować w gronie zaprzyjaźnionych Kobietek i z nimi razem dzielić radość tego dnia. W codziennym biegu nie udało mi się co prawda zrealizować wielu pomysłów, które pojawiły się właściwie w ostatniej chwili, ale skoro nie w tym roku, to mam nadzieję, że w kolejnych będzie okazja do ich urzeczywistnienia. Bo chciałabym bardzo, aby to wspólne świętowanie stało się nową tradycją mojego domu :)

Tak na szybko więc, to co się udało, to ubrać siebie i stół w biało-czerwone barwy, przygotować kilka prostych potraw w bieli i czerwieni, kupić drobne prezenciki, które mam nadzieję, że będą przypominały obdarowanym ten dzień. I przede wszystkim rozpocząć spotkanie od wspólnej modlitwy za Polskę, na której bardzo mi zależało, a następnie wznieść toast za naszą Ojczyznę :)










Jak ja lubię te nasze kobietkowe spotkania! Polecam je wszystkim - na chandrę i na smutki, na słońce i na deszcz, i na radość też :)

Pozdrawiam serdecznie
- Doranma