Zacznę od końca, czyli od tego, że dzisiaj obudziło mnie słońce :) Nareszcie, po tylu tygodniach szarości, zrobiło się jasno, złoto, pięknie. Zadziwiające jak bardzo wpłynęło to na natychmiastową poprawę nastroju:) W moim domowym ogrodzie - powstałym z przymusu, bo zakupione miesiąc temu rośliny żyją swoim rytmem i w nosie mają to, że na dworze mróz, więc trzeba je było posadzić do doniczek - istne szaleństwo. Wystarczył jeden jaśniejszy dzień, by migdałek i magnolia rozchyliły swoje pąki, a jedna z róż też już zaczęła szykować się powoli do kwitnienia! Rozpoczęłam więc dziś ich hartowanie - na dzień całą menażerię wynoszę na balkon, na noc zabieram do domu, bo jeszcze nadal będą przymrozki.
Jakże to miła odmiana po całym tygodniu śnieżnych opadów. Minione Święta na pewno zapamiętamy na całe życie, chociażby z racji bajkowych scenerii za oknem. Zachowałam kartę z grudniowego kalendarza ze zbiorem ludowych przysłów. Robiąc wiosenne porządki natknęłam się na nią i przeczytałam:
"Gdy w Boże Narodzenie pola są zielone, na Wielkanoc będą śniegiem przywalone".
I nie myślcie, że poszłam do parku robić zdjęcia - to środek osiedla między blokami, jednak czapy śniegu były tak duże, że doskonale maskowały niechciane widoki.
Po przyjściu do domu kawa pita z ulubionych, pamiątkowych filiżanek, wyjmowanych tylko w Święta, smakowała podwójnie dobrze :)
Uległam w tym roku modzie i komercji, i obok tradycyjnej palmy oraz baranka ze Święconką, pokusiłam się o próbę wykonania decoupagowych pisanek - toporne strasznie, nie będzie to moja ulubiona robótka ręczna - oraz wejście w posiadanie swojego własnego zajączka, a raczej dwóch, których zadaniem było obrączkowanie serwetek.
Prym wiodły oczywiście jajka, przepiórcze i zielononóżkowe. Zużyłam ich w tym roku wyjątkowo dużo, nie tylko w tradycyjnej formie, czyli na twardo i do ciast, ale stały się podstawą także domowego majonezu i ajerkoniaku, a przepisami zaraz się z Wami podzielę, bo i poza okresem świątecznym mogą być przydatne.
Dietetyczny (?) ajerkoniak z mleka koziego z fruktozą:
- 4 zółtka,
- 200 ml spirytusu,
- 1/2 szkl. fruktozy (ew. można trochę więcej),
- 400 ml mleka koziego,
- utłuczona wanilia lub aromat waniliowy.
Żółtka miksujemy z fruktozą, dodajemy mleko, a na końcu alkohol, jeszcze trochę miksujemy, wlewamy do butelki i wstawiamy do lodówki. Niestety, z tymi składnikami ajerkoniak nie zgęstniał, ale w smaku jest tak samo dobry, jak ten zrobiony tradycyjnie, czyli w powyższym przepisie fruktozę należy zastąpić szklanką cukru, a mleko kozie puszką mleka skondensowanego - pod wpływem chłodu zamieni się w gęsty krem :)
Czy czytałyście kiedyś skład majonezu podany na etykiecie sklepowych produktów? Polecam, ciekawa i dość długa lektura... A tymczasem, by mieć naturalny, a więc nieco zdrowszy majonez i wiedzieć, co się je, wystarczy kilka minut pracy miksera i kilka składników. Z podanych proporcji wychodzi niecała szklanka majonezu, można go przechowywać w lodówce przez kilka dni.
Domowy majonez:
- 1 żółtko (ja użyłam jednego całego - czyli z białkiem - jajeczka przepiórczego),
- 1 łyżeczka musztardy,
- ok.1 łyżeczki soku z cytryny,
- sól i mielony pieprz,
- 150 ml oleju (używam rzepakowego lub z pestek winogrom, z oliwą z oliwek wyszedł mi kiedyś gorzki, więc już nie próbuję)
Składniki powinny być w tej samej pokojowej temperaturze. Miksujemy żółtko (jajeczko) z musztardą, sokiem z cytryny, szczyptą soli i pieprzu. Zaczynamy dodawać oliwę, na początku dosłownie po kropelce, gdy masa zacznie gęstnieć (po ok.2-3 minutach miksowania), oliwę możemy wlewać cieniutką strużką. Stopniowo masa robi się coraz bardziej gęsta, a jej barwa jaśnieje. Gdyby się zważyła lub nie chciała zgęstnieć, wówczas wlewamy łyżkę gorącej przegotowanej wody. Na koniec doprawiamy według swojego smaku - cytryną, solą, pieprzem. Gotowy majonez wkładamy do słoiczka i przechowujemy w lodówce.
Zapach jajek z majonezem i szczypiorkiem przywodzi mi na myśl wielkanocne obrazy z dzieciństwa :)
Po Świętach zostało mi kilkanaście białek. Z kilku upiekłam dzisiaj babkę z dodatkiem kakao i cynamonu, resztę zamroziłam, bo podobno można tak je przechowywać. Chętnie bym z nich zrobiła coś pysznego za jakiś czas, ogłaszam więc mój prywatny
jajeczny konkurs :)
Może macie swoje sprawdzone sposoby na wykorzystanie białek? Jeśli podzielicie się ze mną przepisami, to najciekawszy z nich - według mojej lub komisyjnej subiektywnej oceny - nagrodzę jakimś małym handmaidem :))) Na przepisy czekam do 21 kwietnia!Pozdrawiam i życzę, aby deszczowe prognozy na ten tydzień nie sprawdziły się i byśmy mogły się cieszyć tak długo wyczekiwaną wiosną :)
P.S. Aguś, kwiatki z pierwszego zdjęcia w tym poście dedykuję Tobie - w podziękowaniu za pamięć i za to, że wczoraj mobilizowałaś mnie do pisania :)
So many beautiful photos! Not that I am very found of snow this time of the year, but it looks nice when you do´nt have to be outside.
OdpowiedzUsuńI'm glad you like my photos. Thanks for your visit. Regards :)
UsuńTU http://www.mojewypieki.com/tag/wykorzystanie-bialek znajdziesz wiele pomysłów, ja wiele z nich wykorzystałam z powodzeniem :) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńDziękuję za namiary! A który z przepisów jest Twoim ulubionym? Pozdrawiam :)
Usuń:))) Dorotko, masz raj w domu! Ten migdałek powalający!:) A jak fajnie wykorzystałaś klatkę - świecznik, super pomysł!
OdpowiedzUsuńTe czapy śniegowe wyglądają prawie jak w górach. W marcu, przed świętami, tak wyglądały tam drzewa :)Piękny widok! Można zapomnieć o wiośnie ;)))
Próbowałam kiedyś zrobić majonez, ale mi się zważył :(. Spróbuję jeszcze raz! ;) U nas coraz bardziej zima ustępuje miejsca wiośnie, ale jest jeszcze błoto i po dwóch słonecznych dniach znowu pochmurno, buuu...
Ja Dorotko białka najczęściej wykorzystuję do jajecznicy, a jak jest ich więcej to szykuję "Białą Pavlową" lub czakoladową. Poza upieczeniem blatu bezowego , wystarczy ubić śmietanę i w sezonie ozdobić świeżymi truskawkami. Jak ich nie ma, to innymi owocami (lekko słodkimi i soczystymi), które przełamią słodycz bezy. Można też dodać gorzkiej czekolady w wiórkach do bezy i posypać bitą śmietanę i owoce. Proste i szybkie w przygotowaniu. Jeszcze szybciej znika! Ja już nie szukam innych przepisów na białka, bo ta beza jest mnie nie do pobicia ;))) Polecam, jak chcesz, podam proporcje. Może już jadłaś lub robiłaś, co?
Ajerkoniak zawsze robił mój ś.p. Dziadek (ten ze Szkoły Rolniczej) :), pychota!
Pozdrawiam Cię cieplutko Dorotko! :)))
No pewnie, że chcę proporcje - czekam z zaciekawieniem :) Pozdrawiam gorąco w świetnym nastroju, bo dziś mieliśmy kolejny słoneczny dzień :)
UsuńDorotko, przepraszam, że dopiero teraz podaję przepis, ale w domu miałam dość trudny przypadek chorobowy (przez tydzień 39,9 *C), więc jakoś nie po drodze mi było z przepisami. Na szczęście wirus poszedł sobie od nas i myśli się uspokoiły :)
UsuńOto przepis na torcik bezowy: Czekoladowa Pavlova z truskawkami. Pomysłodawczyni to znana Nigella Lawson, ale ona ma w przepisie maliny. Ja wolę truskawki. Można znaleźć w internecie różne wariacje.
Składniki na bezę, w kolejności łączenia:
6 białek
300 g cukru (lepiej biały i drobny)
3 łyżki prawdziwego kakao
1 łyżeczka octu (balsamicznego lub z czerwonego wina)
50 g posiekanej gorzkiej czekolady
Białka ubijasz i dodajesz (miksując) po kolei wymienione składniki.
Masę wykładasz tworząc na papierze do pieczenia okrąg o średnicy 23 cm, wsuwasz z blachą do nagrzanego piekarnika (180*C) i po zamknięciu od razu zmniejszasz temperaturę do 150*C. Piecz 1 godz. i 15 min.Beza powinna być lekko popękana, chrupka na krawędzi, a na wierzchu gładka i sucha. W środku masa jest miękka, wilgotna. Studź przy uchylonym piekarniku.
Składniki na wierzch tortu:
500 ml śmietany kremówki
500 g malin lub truskawek
starta gorzka czekolada do posypania (można pominąć)
Ubitą kremówkę wyłóż na wierzch wystudzonej bezy, posyp owocami (truskawki można pokroić) i ewentualnie jeszcze posyp trochę startą czekoladą.
Smacznego :))) Lepiej od razu wziąć dużą porcję, bo na dokładki już nie starczy ;)))
Pozdrawiam Dorotko! :))) U nas wiosna na całego!
Witaj Dorotko - ależ pięknie u Cibie - prawie majowo, zanim my doczekamy się takiego kwiecia, Ty będziesz miała całą oranżerię:)
OdpowiedzUsuńNie można marnować żadnego jedzonka, ja najczęściej białka do jajeczniczki, ale taki przepis znalazłam na stronie kuba-pichci.pl - Anielski puch – ciasto z białek. Sama niestety nie mam zdolności do wypieków, ale przepis wydaje mi się całkiem udany i chyba niezbyt trudny:)
Składniki:
- 10 białek
- 3/4 szklanki mąki
- 1 i 1/4 szklanki cukru pudru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 3 łyżeczki soku z cytryny
- 1 łyżeczka startej skórki cytryny
Przygotowanie:
Mąkę przesiewamy z 3/4 szklanki cukru pudru.
Białka ubijamy z dodatkiem soli dodając w trakcie proszek do pieczenia.
Gdy uzyskamy niezbyt gęstą, ale puszystą pianę dodajemy powoli pozostały cukier puder, sok i skórkę cytryny. Ubijamy jeszcze chwilę do połączenia się składników.
Delikatnie, przy pomocy łyżki lub łopatki dodajemy mąkę z cukrem.
Masę przekładamy do natłuszczonej i wysypanej mąką (lub bułką tartą) formy i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 st. C.
Pieczemy około 30 minut. Jeśli wierzch zarumieni się zbyt mocno można przykryć formę folią aluminiową.
Pozdrawiam serdeczni i już wiosennie
Aż mi ślinka leci przy takiej lekturze ;) Coś czuję, że będę miała trudny wybór :) Pozdrawiam bardzo serdecznie!
UsuńTo prawda, te śnieżne Święta Wielkanocne długo będziemy pamiętać. Masz piękny ogródek w domu , zamiast w ogrodzie :(. Ślicznie wyglądała rzeżucha w klatce na światecznym stole. Chętnie bym spróbowała ajerkoniaku :))). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTe migdałki jakby nie z tego świata :-). Ciekawa jestem kiedy Ty te wszystkie rośliny zdążyłaś nabyć. Byłam wczoraj OB i to co zobaczyłam , przeraziło mnie. Wszystko kwitnie na wyciągniętych , bladych pędach. Marnie widzę jak te rośliny sobie poradzą w ogrodach. Piękny świąteczny nastrój stworzyłaś mimo tej białej aury na zewnątrz. Z białek to kokoski albo Pawlową czekoladową ale to już znasz.
OdpowiedzUsuńTe Święta rzeczywiście na długo zapamiętamy. I jak tu nie wierzyć w mądrości ludowe? Śliczne te Twoje dekoracje świąteczne. A migdałek jest zapowiedzią pięknego krzewu. U mnie nadal zimowo niestety. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDorotko!
OdpowiedzUsuńPatrzę i oczom nie wierzę. U Ciebie wiosna. Nie musisz jej nigdzie szukać. Cudownie. Twoje zdjęcia i posty zawsze są bardzo piękne. Z radością do nich wracam...
Ja też mam kupione różne sadzonki. Są w piwnicy. Puszczają listki. Nie są tak bujne jak Twoje. Gdy je wysadzę, będę zmuszona je okryć włókniną, bo majowe przymrozki mogą je całkowicie zniszczyć. Pędy są zbyt delikatne.
Przesyłam pozdrowienia.
Wczoraj słońce a dzisiaj szaro buro znowu ale śnieg się topi, tylko tyle brudu pod śniegiem
OdpowiedzUsuńj
Mam nadzieję, że dziś u Ciebie było słonecznie....
OdpowiedzUsuńi jutro też....
i pojutrze......:):):)
że nacieszyłaś się słoneczkiem...
ja łaknę go całą sobą...;)
Słoneczne pozdrowienia ślę...
Mi też majonez na oliwie nie smakował. Wolę rzepakowy - nie dość, że tańszy i zdrowszy (ma więcej omega-3) to przy tym nie ma swojego smaku, co jest moim zdaniem bardzo na plus :)
OdpowiedzUsuń