czwartek, 16 maja 2013

Fiolet dla cierpliwych i wyniki konkursu jajecznego

Dzisiaj będzie o fioletach - głównie fiołkowych, ale nie tylko.
Bardzo lubię eksperymenty z wykorzystaniem nietypowych produktów żywnościowych oraz starych przepisów naszych babć i prababć. Poza tym jest coś ekscytującego i zabawnego w tym, że rośliny ozdobne i pospolite chwasty można przetworzyć na desery i obiady :) Jedną z takich roślinek jest fiołek wonny. Któż nie lubi jego widoku i zapachu?
Pomysł, by przetworzyć fiołki na coś jadalnego, rozpalił moją wyobraźnię kilka lat temu, gdy przeczytałam w reprincie książki kucharskiej Lucyny Ćwierczakiewiczowej przepis na sok fiołkowy. Zanim jednak przeszłam do realizacji, minęło kilka sezonów. W ubiegłym roku podjęłam próbę zrobienia tego soku, ale z efektu nie byłam zadowolona - wyszedł mi różowawy słodki syrop, nie mający nawet cienia fiołkowej woni. Pisałam o tym tutaj. Kandyzowanie również się nie powiodło :(


W tym roku wzięłam się za galaretkę fiołkową według przepisu Komarki. Efekt na zdjęciach powyżej i poniżej, natomiast jeżeli chodzi o smak, to mówiąc szczerze - lepiej wygląda niż smakuje :)


Ponieważ fiołków w tym roku było dużo i ich kwitnienie przypadło na długi weekend majowy, więc codziennie mogłam dowozić nowe ich dostawy. Dlatego postanowiłam też spróbować zrobić cukier fiołkowy. Wyobrażałam sobie, że będzie równie aromatyczny, jak różany. Przesypałam więc w słoiczku warstwy fiołków warstwami cukru i odstawiłam w ciemne miejsce.




Zamiast po dwóch dniach, jak było w przepisie, otworzyłam mój słoiczek po tygodniu i ... fiołki wraz z cukrem trafiły do kosza, bo tego co poczułam zapachem nazwać nie było można. Zastanawiam się, czy dlatego, że je przetrzymałam? Czy popełniam inny błąd w sztuce? A może fiołki w kuchni są przereklamowane? Ciekawa jestem, czy macie swoje doświadczenia kulinarne z tym wdzięcznym kwieciem? - podzielcie się, proszę :)











Nieudane eksperymenty nie zraziły mnie bynajmniej do samych kwiatów - nadal uważam, że są cudowne. Nie ma to, jak pachnący bukiecik na stoliku przy łóżku lub pojedyncze kwiatki zatopione w kostkach lodu, zdobiące w środku zimy dzbanek z wodą :) A perfumy fiołkowe? - pamiętam taką buteleczkę przywiezioną z Czechosłowacji. Nigdy potem już takiej wody toaletowej nie spotkałam. Może jeszcze gdzieś... kiedyś...




W ubiegłym roku posadziłam odmianę fiołka ogrodowego w kolorze fioletowym i białym. Natomiast w tym roku w kilku innych, dość odległych miejscach ogrodu dostrzegłam fiołki, które zakwitły później, niż te wonne i nieco różnią się wyglądem - kępki są większe, zwarte,  płatki bardziej wydłużone, nieco sztywniejsze, w środku z białą "bródką", natomiast liście nie są całkiem owalne, lecz szpiczasto zakończone. Może któraś z Was rozpoznaje je na poniższych zdjęciach? Zastanawiam się, czy to możliwe, aby był to właśnie fiołek ogrodowy i by w ciągu jednego sezonu rozsiał się po ogrodzie i tak szybko rozrósł?




Pozostając przy odcieniach fioletu, pragnę odnotować, że zakwitły też posadzone jesienią szafirki armeńskie, które mają niezwykłe, duże kwiaty. Cieszę się, że nie zaszkodziła im dotychczasowa woda w podłożu. Hmm, zapomniałam tylko sprawdzić, czy pachną ...


Teraz już będzie bardziej w kolorze lila...



... i niebieskiego, bo bardzo mnie cieszą kwiaty nowego powojnika,


a nawet różu, bo czyż można się oprzeć prostej urodzie tych stokrotek? Same rozsiewają się w trawie tworząc niezwykle radosny, różowo-biało-zielony dywan wiosną. I delikatnie pachną :)



Bukiecik na powyższym zdjęciu dedykuję wszystkim tym Dziewczynom, które zgłosiły przepisy na wykorzystanie białek z jajek  w konkursie jajecznym - dziękuję serdecznie za odzew :) Dotychczas wykorzystałam jeden z tych przepisów, napisany przez Bustani. Ciasto przypominało swoim smakiem połączenie bezy z biszkoptem i znikło bardzo szybko, tak że nawet nie zdążyłam go "obfocić". To właśnie Tobie, moja droga, postanowiłam przyznać nagrodę - także dlatego, że nie piekąc sama, jednak stanęłaś do konkursu :) Jednak to nie będzie jedyna nagroda! Bo przyznać muszę, że najwięcej smaku narobiła mi swoim przepisem Agnieszka. Pavlova chodzi za mną już od dłuższego czasu, nigdy nie jadłam tego deseru, ale wyobrażam sobie, że musi być wyśmienity. Z jego wykonaniem poczekam na kolejną "zbiórkę" białek oraz na maliny, bo myślę, że to właśnie te owoce będą się najlepiej komponowały z czekoladą :)
Bustani i Agnieszko - gratuluję Wam i dziękuję bardzo za udział w zabawie :) Nagrody w postaci niespodziankowych handmaid-ów wyślę za czas niedługi. Opóźnienie spowodowane jest przyczyną przyziemną, aczkolwiek nie dającą się obejść, czyli kontuzją mojej prawej ręki przepracowanej na działce! Dochodzę już do siebie, więc wkrótce pójdzie w ruch i będę mogła wysłać do Was paczuszki :)

A na zakończenie, wciąż będąc w eksperymentatorskiej tematyce, zapraszam do Zielonego Kącika Badawczego, gdzie ja i kilkanaście blogowiczek dzielimy się swoimi poczynaniami w produkcji rozsady ciekawych i raczej rzadkich odmian warzyw :)

Pozdrawiam bardzo ciepło wszystkich odwiedzających, a szczególnie tych pozostawiających komentarze - są one nagrodą za całe to pisanie :) Dobranoc :)


5 komentarzy:

  1. Co w tych fiołkach jest, że tak je kochamy? Kolor nieba, skromność, to że pojawiają się nie wiadomo skąd? Nie jadam, ale posiadam niebieskie polanki, na które nie mogę się napatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fiołki to delikatne i piękne kwiatki. Miałam ochotę też zrobić cukier fiołkowy, ale może masz rację, że jest to przepis przereklamowany. Tak czy siak na zdjęciach fiołkowa galaretka wygląda bardzo smakowicie:)
    Muszę zerknąć na przepisy z białkami, mogą się przydać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorotko, dziękuję serdecznie!
    Jest mi bardzo miło :)))
    Z fiołkami tak już jest, że słyną z zapachu, ale z tych, które mam, tylko wonny nadaje się na cukier fiołkowy. Pozostałe najczęściej pachną słabiutko i rzeczywiście można je wykorzystać do kostek z lodem lub do sałatek. Przyjrzę się później Twoim odmianom. Tymczasem kończę i biegnę do kolejnych zdań. Pa! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Próbowałam robić cukier fiołkowy...Mam dużo fiołków...Nie żałowałam ich.
    Może źle robiłam. Cukier wyszedł mi burawy...
    A fiołki kocham za ich zapach(fioletowe), anielską biel (te białe)i błękit nieba (jasnoniebieskie).
    Powiem Ci, że galaretka wygląda smakowicie...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Dorotko - nie spodziewałam się takiego wyróżnienia, może w takim razie ja też spróbuję "swojego" przepisu :))
    Fiołki wolę oglądać w ogrodzie, posadziłam jesienią białe - dostałam od sąsiadki, piękne małe kwiatuszki. U Ciebie urzekł mnie szafirek - wygląda bardzo ciekawie :))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń