Nie jestem jego wielką miłośniczką, bo wydaje mi się nazbyt krzykliwy, ale gdy oglądam go w takim wydaniu, jak na powyższym zdjęciu, to przestaję mieć jakiekolwiek ALE :) Przedstawiam Wam więc mój rododendron w najmodniejszej tej wiosny szacie - amarantowej :)
Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak obficie kwitł. W ubiegłym roku miał tylko kilka kwiatków. Potem ogołocił się dość znacząco z liści, więc spodziewałam się raczej, że już po nim, a tu proszę - taka niespodzianka! Obfotografowałam go więc ze wszystkich stron ;) Dwa tygodnie temu dostał jedzonko - biohumus w wersji dla kwasolubnych. Wkrótce zasilę go ponownie, bo po takim wysiłku należy mu się :)
Nie wiem co to za odmiana, ale mam wrażenie, że dwadzieścia lat temu chyba tylko taką sprzedawali, bo widzę ją w wielu ogródkach. Cieszmy się, że teraz mamy dużo większy wybór - jak dla mnie, to czasami aż za duży, by móc podjąć decyzję... ;)
W innych częściach rabat też już robi się "buszowo", a przecież to jeszcze nie koniec wzrostu wielu roślin. Oj będzie się działo! Lubię, gdy jest tak ciasno, a rośliny wzajemnie przenikają się. Lubię zatopione w zieleni krople bieli i niebieskiego :)
Niebo i paprocie przeglądają się w wodzie - to jedyne "oczko", na które mogę sobie pozwolić, ale mimo maleńkich gabarytów i tak ściąga ptaki i żaby.
Możecie się zastanawiać kiedy robiłam takie słoneczne zdjęcia. Ano wczoraj - przez kilka godzin mieliśmy cudną pogodę. To taki przerywnik między kolejnymi opadami deszczu. A że opadów tych jest za dużo, to widać poniżej. Tak wyglądała wczoraj alejka działkowa, kawałek za moim ogrodzeniem. W ciągu dnia wody przybyło, bo wylała okoliczna rzeczka i woda szusowała przez pola i przez drogę wprost do nas. Aby przejść, trzeba było mieć kalosze do kolan. Na szczęście u mnie wystarczały takie do kostek ;) Tak więc pomidorki i dynie nadal czekają na wysadzenie do gruntu.
A dzisiaj znowu pada i pada... Odwracam głowę od prognoz na jutro i zatapiam nos w bukiecie obłędnie pachnących liliowców, stojących na stole. Wracam do zdjęć, zachwycam się bielą tawuły - jest jedną z tych roślin, która wydawało się, że obumarła, a jednak nie - zaczęła w tym roku odrastać, więc każda nowa gałązka, każdy kwiatek cieszy mnie podwójnie :)
Tym, którzy kochają piękne ogrody, a jeszcze nie znają magicznego miejsca pani Ani, polecam szczerze i gorąco artykuł i przepiękne zdjęcia o nim, które ostatnio ukazały się w OGRODOWISKU. A jeśli poczujecie się nimi zachęcone, to podejrzewam, że staniecie się stałymi bywalcami strony autorstwa właścicielki ogrodu: ROSLIN-MENAŻERIA. Zajrzyjcie tam koniecznie - jest cudnie i inspirująco :)
A w kąciku kulinarnym dzisiaj pasta z soczewicy - ze specjalną dedykacją dla Basi :) Przepis powstał z dwóch innych i domieszki własnej inwencji ;)
Składniki:
szklanka soczewicy (zielona lub czerwona),
1 i 3/4 szklanki wody
2 cebule,
2 ząbki czosnku,
koperek - jak najwięcej,
oliwa lub masło klarowane,
przyprawy: sól, pieprz, liść, laurowy, kurkuma, gałka muszkatołowa, mielony kminek.
Soczewicę płuczemy i wrzucamy do wrzącej, osolonej wody z dodatkiem liścia laurowego - gotujemy, aż ziarno wchłonie wszystką wodę. W tym czasie podsmażamy drobno pokrojone cebulkę i czosnek na oliwie/maśle klarowanym (jeśli ktoś woli, to zamiast smażenia można cebulę ugotować razem z soczewicą). Następnie wszystkie składniki miksujemy, doprawiamy do smaku i zajadamy z apetytem.
Soczewica jest dużo łatwiej strawna, niż groch czy fasola, dlatego chętnie ją stosuję. Jest smaczna i zdrowa. Można z niej gotować zupę, robić farsz do pierogów, przyrządzać jak jarzynę z ziołami. Zawiera wiele witamin, obniża cholesterol, pozytywnie wpływa na przewód pokarmowy. Dla mnie najważniejsze jest to, iż jako roślina strączkowa jest źródłem wapnia - wbrew obiegowym opiniom - dużo lepiej przyswajalnego przez organizm, niż to zawarte w nabiale.
Mam nadzieję, że wkrótce słońce znów będzie nas budzić o poranku, czego Wam i sobie życzę.
Do następnego :)
Ale napadało, u mnie dzisiaj było bez deszczu i nawet trochę cieplej. Rododendron piękny, u mnie kwitnie podobny, też wyjątkowo bujnie w tym roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję. Deszcz nadal nas nie opuszcza i to obfity. Co raz bardziej mnie to martwi, że sezon będzie stracony. Pozdrawiam ciepło
UsuńRododendron cudny. Miałam kiedyś w ogrodzie, ale niestety jakoś mu się nie podobało u mnie:)))
OdpowiedzUsuńMoże warto podjąć kolejną próbę? U mnie na początku były dwa, ale przeżył tylko jeden
UsuńCały urok rododendronów i azalii jest właśnie w ich krzykliwych kolorach. Twój pięknie się prezentuje na tle zieleni. Wody rzeczywiście dużo, to niepokojące. U nas też pada. Z utęsknieniem czekam na to słoneczko, które będzie nas budzić rankiem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej jest rododendronów w ciekawych, pastelowych odcieniach- marzy mi się kilka takich w ogrodzie. Tylko żeby już przestało padać! Bo takiej ilości wody i braku słońca nawet one nie zniosą dobrze. Pozdrawiam
UsuńKolor jest cudny:) Ja też go kiedyś nie lubiłam, ale z wiekiem jakoś do niego dojrzałam i polubiłam:)
OdpowiedzUsuńTej wody nie zazdroszczę, szkoda tych ogródków:( U nas wszystko wchłania las, choć miejscami w nim woda stoi miesiącami, przez co komary mają idealne miejsce lęgu. W tym roku jest ich niesamoicie dużo. Zamówiłam nawet moskitiery do altany bo nawet na kawę w południe nie da się wyjść.
pozdrowienia ślę
Tak to się jakoś człowiekowi z wiekiem zmieniają upodobania, nie tylko kolorystyczne :) Oj tak, komary latają stadnie i nawet jak trochę słoneczka wyjdzie, to lepiej ciała nie odsłaniać. Moskitiera na pewno pomoże, a kawa w altanie - cudna rzecz :)
UsuńOch, kolor przecudny. Hmm, tej roślinie w każdym kolorze do twarzy...
OdpowiedzUsuńW tym roku azalie i rododendrony mają dosłownie obfitość kwiatów...
Ciekawy przepis. Bardzo lubimy soczewicę. Najczęściej robię zupę lub dodaję do sałatki...Pasta? czemu nie.
Muszę wypróbować.
Miałabym ogromne trudności z zaakceptowaniem takiej wody...
Jestem zła,nieznośna bo u mnie codziennie pada. Jednak do takich sytuacji jeszcze nie dochodzi...
Serdecznie pozdrawiam:)
Zupka z soczewicy też jest super :) Ciekawa jestem, czy pasta będzie Ci smakowała? Spodziewam się, że tak :)
UsuńOj, moja cierpliwość też się już kończy. Wczoraj wieczorem kolejna burza i ulewa, kałuże ogromniaste nawet w mieście, więc nie próbowałam jechać na działkę, bo może bym nawet nie dojechała na miejsce... Smutno mi, bo jeśli nie skoszę w weekend działki, nie posadzę pomidorów, to cała praca tegoroczna pójdzie na marne - po kolejnych trzech tygodniach nieobecności w ogrodzie trudno mi będzie dać sobie radę ze wszystkim, a zwłaszcza z wysoką trawą. Ale nie mamy na to wpływu, żadnego!
Trzymajmy się zatem pogodnie, mimo wszystko :)
Piękny kolor. Pięknie się prezentuje na tle zieleni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie Zosia.
Okazały rododendron, pięknie prezentuje się w ogrodzie na tle wiosennej zieleni:)
OdpowiedzUsuńO jejku! Ale masz przygody z tą wodą - bez kaloszy ani rusz!
OdpowiedzUsuńDorotko, ja też wolę inne rośliny niż rododendrony, ale na te "inne" często trzeba mieć ekstra czas, niestety.
Ja też dokarmiam biohumusem. Ostatnio jednemu zapodałam w koncentracie dolistnie, bo słąbo wyglądał. Efekt niemal natychmiastowy.
Jak ja bym chciała mieć czas na robienie pasztetów Dorotko! Oby do lipca, wtedy już będę mogło "WSZYSTKO" robić! Taką mam przynajmniej nadzieję ;))).
Pozdrawiam Cię serdecznie! PA :)))
Aguś, dzięki za podpowiedź, nie pomyślałam o dolistnym oprysku biohumusem - może jutro mi się uda to zrobić, na pewno rododendron będzie wdzięczny :) Pasta, w przeciwieństwie do pasztetu, jest mało pracochłonna, więc zachęcam do jej spróbowania jeszcze przed lipcem. Chociaż ja też czekam do drugiej połowy lipca z nadzieją, że życie znormalnieje i nieco zwolni ;) Pozdrawiam :)
UsuńI co, jak tam na działce? Dojechałaś?
UsuńUdało Ci się pomidoraski wysadzić?
Pozdrowienia Dorotko! :)))
Dzięki, że pamiętałaś :) Dojechałam, chociaż w nocy potwornie lało i w rezultacie wody dziś było więcej niż tydzień temu. Sadziłam wszystko w błocie, dla części tylko znalazłam suchsze nieco miejsca wśród kwiatów na rabatach, a Twoja dynia hokkaido powędrowała na szczyt zeszłorocznej pryzmy kompostowej - tam jej woda nie powinna dosięgnąć ;) Uściski :)
UsuńPiękny amarant. Mam i ja! I nie mogę się napatrzeć.
OdpowiedzUsuńJa od kilku lat wmawiam sobie ,że nie lubię rododendronów bo ileż można im się narzucać ze swoim uczuciem. są zimne i nie wzruszone i nie chcą mnie pokochać. Tonie myslę sobie ale tylko do momentu , gdy nie zobaczę gdzieś pieknych kwitnących okazów. Tak też było w tym roku , gdy odwiedziłam wrocławski ogród botaniczny akurat w porze kiedy one prezentowały całą swoją urodę. No i już jestem nieszczęśliwa,że mój ogród bardzo pusty taki i biedny. Twój też wzbudził moją zazdrość. Nie pozostaje mi nic innego jak szykować dla nich miejsce (kolejne).Jaka szkoda ,że nie da się tej wszystkiej wody zmagazynować na gorsze czasy. Znając życie w lipcu będziemy płakać ,że rośliny nam przysychaja.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzisiaj znów padało i teraz pada i trawy nie mam kiedy skosić między większym i mniejszym deszczem ale si e zasadzę i może w końcu mi się uad, rododendron piękny i u mnie kwitł fioletowy i przyszła burza z gradem i obtrąciła wszystkie kwiaty i został się jeden fioletowy tylko za to zaczynają kwitnąć irysy i orliki niebieskie zakwitła wisteria alba no i begonie rex, a tak w ogóle szkoda Twojego pięknego ogródka bo jak widzę te kałuże to strach co może się wlać do ogrodu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i trzymam kciuki
j
Rododendron bardzo dobrze się prezentuje w obfitości zieleni. Kolor ma przyciągający.
OdpowiedzUsuńWody rzeczywiście ciut za dużo.