niedziela, 8 stycznia 2012

Carnival, carnevale, carnaval, karnawał!

Epifania, Święto Objawienia, powszechnie nazywane Świętem Trzech Króli - wyznacza obecnie początek karnawału. Okres zabaw trwający aż do Środy Popielcowej nie zawsze był tak długi, kiedyś to było tylko 8 -10 dni! Poprzez wieki zmieniały się obyczaje z nim związane, ale warto zwrócić uwagę na to, że w różnych językach europejskich słowo to brzmi niemal identycznie. A to za sprawą wspólnego rodowodu - dzieje karnawału rozpoczęły się w starożytnym Rzymie. Wywodzi się on od Saturnaliów, czyli świeta ku czci Saturna, które było najweselszym świętem w roku, z powszechną ucztą urządzaną na koszt państwa, oraz od hucznych obchodów powitania wiosny, kiedy to na rzymskich ulicach pojawiał się rydwan Dionizosa cały w kwiatach, "carrus navalis". Potem zwyczaje rzymskie zostały przejęte przez kulturę chrześcijańską.
W Polsce obchodzono przez stulecia bachanalia, zapusty, ostatki, mięsopusty, szalone dni, kuse dni, kusaki - wiele nazw, ale wspólne znaczenie - czas zabaw, maskarad, żartów. W kulturze szlacheckiej (która przenikała także do innych warstw społecznych) karnawał był czasem zjazdów rodzinnych i sąsiedzkich, polowań, kuligów i uczt, podczas których jedzono dużo i tłusto, obficie popijając. Wszelkich hulankom i swawolom towarzyszyły tańce.
A co do dziś dotrwało w naszych obyczajach z tej barwnej i bogatej tradycji? Mam wrażenie, że niestety bardzo niewiele :(
Napis na drzwiach? - tylko na nielicznych


Wytworne toalety? - raczej na obrazkach


Dobre jadło? - przyzwyczajeni jesteśmy przeważnie jeść niemal to samo w dni powszednie, co i świąteczne, trudno więc powiedzieć, że kuchnia karnawałowa różni się jakoś szczególnie od tej prowadzonej w pozostałych okresach roku. Jednak z kanawałem kojarzy mi się kilka potraw. Po pierwsze bigos - taki prawdziwy, z kawałkami różnych mięs, kiełbas, suszonymi borowikami, śliwkami, gotowany z dodatkiem czerwonego wina - właśnie rozchodzi się jego zapach po mieszkaniu :)
Ponadto faworki, które uznaję tylko i wyłącznie w karnawale, mimo że niektóre cukiernie próbują je sprzedawać w innych miesiącach i pewnie z czasem się to przyjmie. Nie wyobrażam sobie, abym miała chociaż raz w sezonie ich nie usmażyć. To cały rytuał wspólnego, rodzinnego urzędowania w kuchni :)
No i oczywiście pączki w tłusty czwartek, ale do tego mamy jeszcze sporo czasu.
A tańce? - są!!! Tylko zupełnie inne niż przed laty. Najczęściej nie w parach, ale solo pląsamy po parkiecie. Żaden rodzic nie wprowadza już swoich córek w świat, karnawał nie kojarzy się z targiem małżeńskim. Na imprezy idziemy głównie po to, by się pobawić, a nie szukać małżonka. Chociać podobno lata parzyste mają swoje prawa - łatwiej o znalezienie pary ; )


Cóż, żyjemy w innych czasach. Nasze obowiązki w miesiącach zimowych przeważnie niewiele różnią się od pozostałych dni w roku: pracujemy, gotujemy, robimy zakupy, sprzątamy itd. I tylko w weekendy może częściej wychodzimy z domu - do znajomych, teatru, na tańce?
Ja jednak życzę wszystkim tutaj zaglądającym, aby właśnie rozpoczęty karnawał był dla Was szczególny, przepełniony radością, aby zapisał się w Waszej pamięci wyjątkowo dobrymi i przyjemnymi zdarzeniami, które będziecie wspominać do końca życia :)

A ja, póki co, zmykam do kuchni, bo tam...


Nie, nie palę węglem w piecu, ani kot się na nim nie wyleguje - a szkoda - jednak ze względu na to, że świąteczne zapasy w postaci pasztetów, pieczystego, ciast drożdżowych i pierników się pokończyły, a organizm daje mi znać, że jest zmęczony ich trawieniem, postanowiłam trochę "odchudzić" moje karnawałowe menu i zaczęłam działać. Oczywiście gotowanie bigosu mogło by temu przeczyć, ale nie myślcie sobie, że ze wszystkich dobroci kulinarnych zrezygnuje, co to, to nie! Jednak codzienne posiłki już raczej nieco lżejsze planuję robić, więcej w nich będzie warzyw i kasz. Na kolację np. sałatka, z rodzaju tych, które nazywam jednorazowymi śmieciówkami, a to z tej przyczyny, że powstają z tego, co akurat jest w domu, w sytaucji, gdy żołądek woła "jeść!" i nie chce się do sklepu wychodzić, dlatego też rzadko dany skład bywa powtarzany. Moja ostatnia kompozycja składała się z mieszanki sałat, cykorii, cebulki, łososia, gotowanych na twardo jajeczek przepiórczych z dodatkiem soku z cytryny, oliwy i przypraw - smaczny zestaw, wart powtórzenia.


Zapas pierniczków jest na wyczerpaniu, a ja lubię mieć coś słodkiego w zanadrzu, więc upiekłam ciasteczka, które można śmiało zaliczyć do zdrowych słodyczy. To moje odkrycie sprzed kilku lat, jem je bez wyrzutów sumienia :)


CIASTKA Z PŁATKÓW OWSIANYCH wg przepisu dr Ewy Dąbrowskiej

Składniki:
5 łyżek miodu
1/3 szklanki oleju ( najlepiej oliwa z oliwek)
¾ szklanki wody
4 szklanki płatków owsianych
½ szklanki rodzynek
½ szklanki posiekanych orzechów

Takie proporcje są w przepisie. Ja robię inaczej – 2 lub 3 szklanki płatków owsianych, a pozostałe wypełniam tym, co mam – płatki migdałowe, siemię lniane, wiórki kokosowe, pestki słonecznika, dyni.


Wszystkie składniki wkładam do miski, mieszam dobrze łyżką. Z doświadczenia mojego wynika, że korzystne jest dodanie mąki orzechowej (zmielone orzechy) i użycie gęstego, scukrzonego miodu - dzięki temu ciasteczka są miękkie i nie kruszą się tak bardzo. 
Następnie nakładam łyżką na wyłożoną papierem do pieczenia blachę, formując płaskie ciasteczka. Zawsze wychodzą mi z tej porcji dwie pełne blachy. Piekę ok. 25 – 30 minut w temperaturze 180 stopni. Gdy wystygną, przekładam do szczelnego słoja.


Ostatnio z pieczenia ciast zostało mi sporo białek. Zawsze w tym okresie robię z nich marengi, czyli bezy. Tak też uczyniłam i tym razem - przydadzą się podczas karnawałowych spotkań :)
Nie wiem dlaczego w przepisach podają, że wystarczy je suszyć w piekarniku 30 minut, ja zawsze trzymam je ok. 2 godzin, a potem i tak muszę jeszcze dosuszać na kaloryferze, bo w środku są ciągnące.


Próbowałam kiedyś zastąpić cukier fruktozą - niestety, nic z tego nie wyszło, nie dały się wysuszyć. Z innymi słodzikami nie eksperymentowałam.


W trakcie pieczenia moje bezy tracą swoją śnieżną biel, przybierając kolor delikatnie beżowy. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale ciekawa jestem czy tak musi być, że w temperaturze powyżej 100 stopni cukier karmelizuje, czy też popełniam jakiś błąd?


I to tyle na dzisiaj, ciąg dalszy nastąpi wkrótce. Życzę wszystkim zaglądającym udanego tygodnia, który u mnie będzie nadal w choinkowym klimacie :)
D.



2 komentarze:

  1. Karnawału nadszedł czas - racja :)Słodkie bezy

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :) Oj, słodkie, słodkie - proszę się częstować :)

    OdpowiedzUsuń