wtorek, 23 września 2014

Różany wrzesień

Jak szybko przeleciały ostatnie dwa tygodnie! Wiele się działo, materiału mam na kilka postów, ale obiecałam Wam ostatnio moje róże, więc dzisiaj będzie o nich. Mijający powoli sezon zdecydowanie należał w ogrodzie do róż! Od ubiegłego roku moja kolekcja powiększyła się z kilku do ok. 40 krzewów. Wiem, że to nie będzie koniec, bo hodowanie róż po prostu wciąga :) Żałuję, że mogę je oglądać tylko raz w tygodniu, a często było tak, że szczyt kwitnienia przechodził mi "koło nosa", czyli w środku tygodnia, w sobotę zaś oglądałam już rozłożone szeroko kwiaty i opadające płatki. Za to co tydzień miałam nowy różany bukiet w domowym wazonie, dlatego uważam, że warto oddać tym kwiatom nieco miejsca w ogrodzie. Delikatny różany zapach dobiegający nozdrzy tuż po przebudzeniu - niezastąpiony!
Niedostatki bezpośredniego kontaktu z kwiatami uzupełniają w jakimś stopniu ich zdjęcia, których częścią chcę się dzisiaj z Wami podzielić - zapraszam na różaną, wrześniową przechadzkę :)


Zacznę od tych o żółtych kwiatach, których mam najmniej, bo tylko cztery: bezimienna na powyższym zdjęciu o pięknych kapuścianych główkach, Słońce, Frezja i Graham Thomas. Żółty jest dla mnie trudnym kolorem, staram się więc, aby było go niewiele na moich biało-różowo-niebieskich rabatach. Jednak są rośliny, z których nie potrafię zrezygnować, nawet jeżeli swą barwą zaburzają harmonię - no bo jak tu się nie zachwycić takimi wesołymi słoneczkami? :)






Niektóre odmiany kwitły bardzo obficie w czerwcu, by potem przez całe lato odpoczywać i teraz zebrały siły do kolejnego bogatego kwitnienia (Słońce). Inne kwitną cały czas od kilku miesięcy (Graham Thomas, Louise Odier), jeszcze inne - i takich jest najwięcej  - po pierwszej eksplozji kwiatów co jakiś czas powtarzają kwitnienie, ale tylko z pojedynczych pąków, jak m.in.Therese Bugnet na poniższym zdjęciu.


Różnych odcieni różu jest u mnie zdecydowanie najwięcej...













Moja zdecydowana faworytka - kapuściana róża Mazowsze.



 Lubię zestawiać zdjęcia dwóch róż, które kupiłam jako tę samą odmianę - powyższe ujęcia pąków pokazują wyraźnie, że obie nie mogą być odmianą Mazowsze ;)


I kolejna moja ulubienica - prawdopodobnie Gloria Dei - nie podpisana przy zakupie, ale jej cechą charakterystyczną jest to, że każdy kwiat jest inaczej wybarwiony! Uwielbiam :)


Inne odmiany, które mnie urzekły w tym roku, to kremowa Chopin i zielono-różowo-kremowa Eden. Niestety, to ich pierwszy rok w ogrodzie i na razie kwitły skąpo, ale ponieważ jeszcze ponad miesiąc ciepłej jesieni przed nami, to może doczekam się jakiegoś ich kwiatka?


Znajdziecie też u mnie troszkę kwiatów czerwonych, bordo, a nawet pomarańczowych.




Zdecydowanie najbardziej pociągają mnie pastelowe barwy kwiatów, dlatego lubię te kremowe i morelowe - postaram się, by za rok było ich więcej.



Angielskie piękności - szkoda, że nie czujecie jak słodko pachną!


Na niektórych zdjęciach widać, że część róż zaatakowała czarna plamistość. Latem pryskałam krzewy wyciągiem ze skrzypu i myślę, że zabiegi te spowolniły nieco rozwój choroby. Nie zamierzam wprowadzać do ogrodu żadnych środków chemicznych. Mam nadzieję, że w następnych latach, gdy te młodziutkie krzewy zaaklimatyzują się dobrze i wzmocnią, staną się też odporniejsze na grzyby. To raczej naturalne, że z upływem sezonu krzewy róż ogałacają się od dołu. Ja sadzę swoje wśród bylin, bo tak lubię, Ma to i tę zaletę, że nie widać dolnych gałązek róż pozbawionych liści. Z drugiej strony zbyt duże zagęszczenie na rabacie może sprzyjać rozwojowi chorób grzybowych. Trzeba więc na pewno znaleźć równowagę i eksperymentować :)


Na powyższym zdjęciu jest osiem kwitnących krzewów różanych, trudno je jednak rozpoznać wśród innych roślin. Z czasem, gdy krzewy się rozrosną i będą kwitły obficie, staną się również bardziej widoczne w rabatowym buszu. W tym roku dwa młode krzewy zaskoczyły mnie swoim silnym wzrostem, a była to Louise Odier oraz Baron Girod de l'Ain. Ta ostatnia skończyła kwitnienie w lipcu na gałązkach o wysokości ok. 60 cm, po czym wypuściła trzy nowe pędy mające obecnie przeszło trzy metry! Ciekawa jestem co ta alpinistka pokaże w przyszłym sezonie ;) Dodam jeszcze, że według internetowego opisu różyczka miała mieć 1,5 metra wysokości i pędy z niewielką ilością kolców - hmm, ciekawe, co by autor powiedział na widok mojego okazu ;)


Sama nie wiem, czemu tak długo opierałam się urokowi róż? Tym bardziej, że uprawa tych piękności nie jest jakoś szczególnie kłopotliwa. Największa praca przy nich, to zrobienie kopczyków na zimę i przycinanie przekwitłych kwiatostanów w ciągu sezonu letniego. Tej ostatniej czynności już od września zaniechałam - nie chcę niepotrzebnie pobudzać wzrostu przed nadejściem chłodów, a ponadto przeczytałam ostatnio, że owoce wszystkich róż mają dużo witamin i nadają się na przetwory, więc zamierzam z tego ich dobrodziejstwa skorzystać. Poza tym trzeba po prostu róże kochać, a wierzę, że odwdzięczą się cudnymi kwiatami :)


Z opadłych płatków można zrobić domowe potpourri - pamiętam, gdy jako mała dziewczynka zbierałam w ogrodzie Babci płatki różane i przesypywałam je w słoiczku solą kamienną. Hmm... chyba warto wrócić do tego przepisu i zachować zapach lata na zimowe wieczory :)


Pozdrawiam ciepło i dziękuję za Wasze odwiedziny oraz pozostawiane myśli w komentarzach :)

11 komentarzy:

  1. Och, jak miło popatrzeć na te słoneczne róże - u mnie dzisiaj chłodem powiało i szyby w samochodach trzeba było rano skrobać. Troszkę Ci zazdroszczę, że masz miejsca na 40 róż i jeszcze na inne wystarczy. Ja w ubiegłym roku posadziłam 2 pienne, a w tym dokupiłam 5 wielkokwiatowych. Krzaczki jeszcze małe, ale już pokazały jakich kwiatów mam się spodziewać, jeżeli przetrzymają zimę, to też będę miała co pokazać. Zapach w Twoim ogrodzie musi być cudowny :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O losie ,aż mi serce łomocze z zachwytu.
    Są piękne.
    Louise Odier jest najpiękniejsza ,a dla mnie ukochana.
    Kiedy krzewy różane dotarły do mego Atelier , byłą jedną z pierwszych , która zaczęła kwitnąć na krzaku.I cieszy moje oczy nadal, gdyż powtarza kwitnienie.
    Doniczkę przywlekłam bliżej , by mieć ją na oku, bo zapach jej czułam z kilku metrów.
    Zachwycające są odmiany róż angielskich.Majestatycznie ułożone płatki , jak koroneczki, falbaneczki .
    Ależ bajeczne to widoki.
    Zazdroszczę Ci , szczerzę i bez bicia się przyznaję.
    40 krzaków...musiałabym wywalić połowę roślin z mojej działki , ale nie mam sumienia.
    Może kiedyś do tego dojrzeje.
    Puki co róże mam u Ciebie i w Atelier.
    Także dbaj o nie .
    Trzymam kciuki(na powodzenie w uprawie) i pozdrawiam gorąco Kate.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale az 40!?!? No zazdroszcze! Szczegolnie tych pieknie pachnacych. No i pozdrawiam, zeby nie bylo, ze tylko zazdroszcze;) milego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękności, ja ciągle się waham: po takim roku jak ten marze o prawdziwej kolekcji róż jak u Ciebie, a potem entuzjazm mi przechodzi. odmiana gloria Dei jest dużo jaśniejsza, pastelowa. ta, która pokazujesz to najprawdopodobniej: Double Delight. To jedna z najlepszych odmian na świecie, jest wśród 10 odmian, które się najlepiej sprzedają! I właśnie unikalne jest to, że każdy kwiat ma trochę inne proporcje kolorów. Dla mnie jest jak lody waniliowe z kremem malinowym...
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile róż, bajkowo!
    Ja akurat żółty w ogrodzie lubię, bo jest z daleka dobrze widoczny;)
    Taką pachnącą różę mam, rzeczywiście zapach obłędny. Niestety u mnie róże bardzo przemarzają i na nic osłanianie ich przed zimnem, co roku więc mam tylko małe, odbite krzaczki..
    No i najbardziej lubię rabatowy busz, więc i Twoje zdjęcie zachwyca:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Możesz być dumna z takiego ogrodu. Róże czarują swoim urokiem. Przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem u Ciebie kolejny raz. Podziwiam wspaniałą kolekcję.
    Masz prawdziwe piękności. Jestem oczarowana różami angielskimi.
    To wspaniałe odmiany. U mnie róże również przemarzają. Późną jesienią są okrywane włókniną. Niestety nic nie pomaga.
    Radosnej niedzieli i miłego świętowania:)

    OdpowiedzUsuń
  8. I znowu cudownie różano, kolorowo i dostojnie.
    Fantastyczny ogród :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie udawały mi się róże, miałam kilka odmian było może za dużo piachu? może ręki do róż nie miałam? nie wiem, teraz mam jedną jedyną maleńką z doniczki wyjętą i posadzona w ogrodzie i kwitła nawet wiec może ona rozpocznie moje różowanie... nie wiem, zobaczymy a Twoja alpinistka prześliczna no i angielskie pachnące piękne, zresztą ja kocham wszystkie kwiaty więc nie mogę żadnej przyznać palmy pierwszeństwa, gratuluję
    j

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękna kolekcja! Wyobrażam sobie jaki masz tam zapach. Prześliczna jest ta kapuściana odmiana. Ja mam tylko kilka krzewów ale zakochana jestem w nich po uszy. Tylko jakoś nie mam sumienia ścinać ich do bukietu, lubię jak są w ogrodzie.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawdziwa królowa ogrodu, róża, u Ciebie króluje dosłownie, jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy o odmianach i pielęgnacji, dlatego tak pięknie Ci się odpłacają kwitnąc przecudnie i obficie, podziwiam dalej, :) Dora

    OdpowiedzUsuń