Za nami cudownie letni weekend, jakiego zupełnie nie spodziewałam się we wrześniu. Słupek rtęci sporo powyżej dwudziestu stopni, słońce jasne i wesołe, ale nie piekące, cisza i błogość w powietrzu - tak lubię :) Lubię ten czas w przyrodzie, gdy z dnia na dzień lato staje się coraz bardziej jesienią. W tym roku dzieje się to bardzo powolutku, tak jakby rośliny na razie tylko smakowały, przymierzały, jak im będzie do twarzy w jesiennych kolorach. Ogród wciąż wypełniają te same barwy i zapachy, które towarzyszą mi od dwóch a nawet trzech miesięcy: nieustannie kwitną róże, floksy, pysznogłówka, a nawet łubiny! Jednak tu i tam pojawia się nowe - znak, że z latem trzeba się powoli żegnać. Ale póki co, napatrzmy się na obfitość roślin, które o tej porze przeżywają swoją drugą młodość. Tak jak przełom maja i czerwca jest u mnie najbardziej obfitującym w kwiaty okresem, tak i aktualny, kolejny przełom pór roku charakteryzuje wielka różnorodność kwitnących gatunków. I zieleń trawy też bardziej przypomina tę czerwcową - chłodniejsze dni i noce, większe dawki deszczu pozwoliły roślinom odżyć po spiekocie lata. Biegałam więc wczoraj po działce z aparatem "cykając" prawie setkę zdjęć, aż miły sąsiad zapytał mnie, co ja tak zawzięcie fotografuję - "bogactwo!" odpowiedziałam ;)
Zaczęłam od prezentowania szerszych "widoczków", o które swego czasu dopominała się Niezapominatka. Kiedy zestawiłam obecne ujęcia ogrodu ze zdjęciami tych samych miejsc robionymi wiosną, czy rok temu, zadziwiłam się ogromem zmian. Pomimo tego, że prac czekających na swoją kolejkę wciąż jest jeszcze "za dużo", to i tak jestem z kierunku, w którym całość zmierza. Zaciekawionych tematem ogrodomaniaków zapraszam więc na spacerek i bardzo proszę o wyrozumiałe przymykanie oczu na "niedociągnięcia". Natomiast wszelkie konstruktywne sugestie będą bardzo mile widziane :)
Od furtki prowadzi alejka okolona przez moje niby angielskie rabaty. Alejka kiedyś była prosta i szeroka, ale jak widać byliny rozpychają się skutecznie, wchodząc malowniczo na ścieżkę zacierają jej brzegi. Taka mniej oczywista linia bardzo mi odpowiada i przyznam, że chętnie bym ją jeszcze mocniej pokrzywiła - gdzieś na liście priorytetów. Na razie cieszę się, że rośliny szczelnie wypełniły przestrzenie, nie ma wolnych miejsc, a moja mania kolekcjonerska przyniosła ten efekt, że od wczesnej wiosny do późnej jesieni ta część ogródka wciąż kwitnie.
U końca alejki jest małe rozwidlenie - kierując się w lewo wchodzimy do biura przyjęć interesantów, które pełni też funkcję małej jadalni i pokoju szybkiej relaksacji.
O tej porze roku jego główną ozdobą są rozkwitające wrzosy i przebarwiające się liście.
Zza zasłony czerwieniejących liści prześwieca fragment kuchni z niewidocznym na zdjęciu paleniskiem.
Nie stronią od niego m.in. skrzydlaci goście. Hmmm... goście? A może raczej są to mieszkańcy, a tylko ja jestem gościem? Tak, czy siak, myślę, że działkowym lokatorom należy się osobny post.
Bramka widziana od środka i z zewnątrz ponad zielonymi ścianami saloniku.
Jeszcze jeden rzut oka od strony drzwi na salonik, a pani, która wysunęła się na pierwszy plan będzie poświęcony kolejny post - zapraszam :)
Lubię takie "rozpychanie się roślin", bo uważam że nie wszystko trzeba ujarzmiać. Sielsko, ale jednak w porządku i na swoim miejscu. Uważam, że to również jest ciekawy sposób na ogród i charakteryzuje trochę duszę tegoż ogrodnika, który w nim pracuje.
OdpowiedzUsuńPrzychylam się do Twojego poglądu Doranmo, iż wśród ogrodowej fauny to raczej my jesteśmy gośćmi( to nic , że nawet szczury czują się w moim ogrodzie jak u siebie, próbuję "namówić" je, aby sobie poszły i myślę , że mi się to uda). Chętnie obejrzę odsłonę Twojego ogrodu ze zwierzętami w tle, bo przy tak zagospodarowanym kawałku ziemi spodziewam się dużej różnorodności.
Pozdrawiam :)
Duszę "nieuczesaną" ;) Ojojoj, szczury powiadasz? Takich współlokatorów bym nie zniosła i uciekała gdzie pieprz rośnie, więc dobrze, że mnie nie nawiedzają. Pilnuję np. by na kompost nie wrzucać gotowanych pokarmów, które mogłyby zachęcić do odwiedzin te gryzonie. Ale za to chętnie przychodzi wiele innych myszowatych - aby trzymać je z daleka sadzę miętę i lawendę, pomocne okazują się też koty sprowadzające się jesienią na działki. Pozdrawiam :)
UsuńBajecznie !!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twoich odwiedzin i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPiękny ten Twój ogród, kolejny z ideałów, do których będę dążył ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ideał? Proszę sobie nie stroić żartów ;) Podobno każdy ogrodnik przez całe życie dąży do ideału i to mnie pociesza, że nie tylko ja mam niedosyt :)
UsuńTo było jak spacer po zaczarowanym ogrodzie! Prawdziwa gęstwina cudów. Jest przepiękny - zupełnie inny niż mój ale mogłabym się w nim zakochać bez opamiętania.
OdpowiedzUsuńBuziaki ogrodniczko!
Ewa, bardzo dziękuję za pochwały, są nagrodą za ciężką pracę :) Pozdrawiam :)
UsuńPrzychodzę tutaj kolejny raz i zachwycam się bujną roślinnością. Lubię twój ogród i obserwuję go od dłuższego czasu... Pamiętam podtopienia i jak wyszedł z tego "obronną ręką".
OdpowiedzUsuńJesień i zima to pory roku, które mnie nie powalają. Nie tęsknię za nimi ale lubię wrzosy, marcinki, chryzantemy...
Pozdrawiam serdecznie:)
Miło mi, że kibicujesz mi i mojemu ogródkowi :) Zadziwiające jak przyroda szybko "leczy rany", wypełnia pustkę, którą pozostawiły po sobie powodzie, a ten rok jest dobry dla mojego ogrodu, bo dotąd deszczu było w sam raz. Pozdrawiam słonecznie :)
UsuńPodoba mi się bardzo u Ciebie. Jest jak w tajemniczym gąszczu. Wszystko takie bujne i rozrośnięte...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
Dziękuję :) Lektura "Tajemniczego ogrodu" rozpaliła moją wyobraźnię w dzieciństwie, jak niemal żadna inna książka i od tamtej pory mała dziewczynka we mnie pielęgnuje marzenie o ogrodowej tajemnicy ;)
UsuńPiękny ogród! Lubię takie gęste rabaty, gdzie jedna roślina przechodzi w drugą. I widzę, że moje ulubione astry już kwitną u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :) Astry, to jedne z niewielu kwiatów jednorocznych, dla których zdobywam się na wysiłek hodowania własnej rozsady - uwodzą mnie ich cudne pompony :)
UsuńŁadnie, tylko mam jedno pytanie o sadźcach pisałam poprzedni post, szukam w internecie w moich sklepach ogrodniczych bez rezultatu, proszę o podpowiedź, gdzie je kupiłaś? Do mojego ogródka byłyby w sam raz kolorystycznie i stanowiłyby uzupełnienie z krzewami budjea Davidi]
OdpowiedzUsuńk
Moja Droga, sadźca kupiłam w Centrum Ogrodniczym PNOS w Al. Krakowskiej, widziałam tam sadzonki także latem tego roku, niestety nie odwiedzałam ich od kilku tygodni, więc nie potrafię powiedzieć, czy nadal jest w sprzedaży, ale może uda Ci się dowiedzieć telefonicznie? Obok jest inny, duży sklep ogrodniczy, więc w nim też warto zapytać. Udanych zakupów, a jeśli by było już za późno, to może wiosną dam radę wykopać dla Ciebie sadzonkę. Pozdrawiam :)
UsuńPrawdziwe bogactwo ...bezcenne.
OdpowiedzUsuńŻycie...tętni w nim życie , widać to na każdym skrawku ziemi.
Harmonia , lekkość i pełnia uczuć.
Właścicielka ogrodu wrażliwa , delikatna , skromna.
Nic dziwnego , że tylu u Niej gości.
Mnie też u Ciebie cudownie.
Pozdrawiam K.
Zaczarowany ogród :-) moglabym w nim spacerować i spacerować :-) pięknie :-)
OdpowiedzUsuń