A cały ten wstęp piszę po to, by podzielić się radością z przywiezionych z ostatniej wyprawy nabytków.
Przede wszystkim lampa, którą miałam na oku już od kilku lat. Zaczęło się wszystko od tego zdjęcia:
Poza świetnym zestawieniem barw, urzekła mnie lampa - wysoka i wąska, a do niej trapezowy klosz, który ma według mnie świetną proporcję szerokości do wysokości.
Zaczęłam więc dostrzegać takie lampy także na innych zdjęciach w moich ukochanych albumach wnętrzarskich, które mogę oglądać bez końca i stały się dla mnie źródłem mnóstwa inspiracji.
Poniżej jedno z moich ulubionych zdjęć - zieleń i kwiaty, i przytulne stylowe siedziska zapraszające do długich rozmów, wszystko rozświetlone delikatnie dzięki dużym oknom. Idealnie :)
A wszystkie te piękności możecie znaleźć w poniższych albumach, które gorąco polecam miłośnikom antyków i angielskich wnętrz. Od dziecka najlepiej czułam się wśród starych, zabytkowych przedmiotów, zawsze marzyłam, żeby mieć tak urządzony najpierw swój dziewczęcy pokoik, a potem własne mieszkanie. Pierwsze zarobione pieniądze, jeszcze w liceum, przeznaczyłam na zakup stylowych sprzętów. Podczas wakacji wstawałam dzielnie rano i jechałam do pracy, a po drodze rzucałam tęskne spojrzenie przez okno antykwariatu na upatrzoną lampę naftową. Lampa ta ostatecznie nie stała się moją własnością, miesięczna pensja okazała się zbyt skromna ;) Ale motywację do pracy miałam dzięki niej ogromną :)
Dzięki albumom, które Wam pokazuję, nauczyłam się jak eksponować i zestawiać ze sobą antyki ze sprzętami stylizowanymi, jak dekorować i dodawać pomieszczeniom przytulności. Wiele inspiracji stamtąd zaczerpniętych wciąż czeka na realizację... w większym mieszkaniu ;) Książki gorąco polecam.
A wracając do gościńca - noworocznym pierwszym zakupem okazała się poniższa lampka, na którą miałam "chrapkę" już od kilku lat, wahałam się, bo nie jest idealnie taka, jak z marzeń, lecz w końcu zdecydowałam się ją kupić i po przywiezieniu do domu stwierdziłam, że to była bardzo dobra decyzja mimo, że klosz nie posiada tych wymarzonych proporcji - kiedyś go zmienię, a póki co, cieszę się taką, jaką jest. Oto moja pamiątka z ostatniej podróży w kąciku, w którym piszę do Was moje posty :)
W Lublinie, na tamtejszym targu staroci udało mi się spełnić tym razem jeszcze dwa inne marzenia - do domu wróciłam z dawnym naczyniem na wodę w objęciach oraz bardzo praktyczną i piękną łyżką do sosów.
Miedziane naczynie pełni funkcję osłonki na doniczkę, a platerowana łyżka czeka na gości. Zachwyca mnie sposób, w jaki zdobiono kiedyś przedmioty codziennego użytku i ich trwałość. Tym, którzy chcieli by poczytać, dowiedzieć się czegoś więcej o tym jak kiedyś urządzano mieszkania, jak sobie radzono z codziennymi zajęciami domowymi, jakich sprzętów używano, zachęcam do lektury książki Elżbiety Koweckiej "W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w." To pozycja, moim zdaniem, dotąd niezastąpiona.
A do miłej lektury na pewno warto zasiąść z ulubioną filiżanką aromatycznej herbaty.
Miłej niedzieli, moi mili :)
Przepiękny kącik! Lampa naprawdę cudna:-))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Podobna nieco do Twojej :) dziękuję :)
UsuńŁadny masz kącik z którego nas odwiedzasz. Lampa może nie wymarzona, ale bardzo ładna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTa wymarzona też kiedyś będzie, umiem czekać :) Pozdrawiam
UsuńStosuję od dawna technikę nagradzania prezentami ale nie wiedziałam, że to ma tak piękną nazwę:) Gościniec- cudnie:)
OdpowiedzUsuńTo dawna polska nazwa, mi również bardzo się podoba. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
UsuńMam tę książkę i baaardzo lubię do niej wracać.
OdpowiedzUsuńGościńce, jak najbardziej, właśnie się zastanawiam przed podróżą do kochanych osób, co wybrać.
My też przywozimy sobie-innym-sobie wzajemnie różności.gorzej, że potem szkoda ich zjeść albo wypić żeby nie naruszyć tej wyjątkowości... Przywozimy tez drobiazgi do domu, bo to też prezent da nas samych.
OdpowiedzUsuńLampa faktycznie ma idealne proporcje, jest właśnie taka jak powinna być...
Pozdrawiam!
m.
Ta osłonka na doniczkę bardzo ładna jest, dobrze w niej kwiaty wyglądają. Gdy do kogoś jadę zawsze zawożę upominki, sobie też je sprawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Gościńce jak najbardziej, zawsze jakiś smaczny kąsek dla nieobecnych (dzieci przeważnie:)) I z podróży też zawsze coś się przywozi, pamiętam jak ostatnio kuzynka z mężem wiozła dla reszty rodzinki z nad morza świeże, wędzone ryby:):):) Długo nie mogła samochodu wywietrzyć...
OdpowiedzUsuńPiękny blog ,dziękuję za odwiedziny serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKlimatycznie bardzo i tak....inaczej. Będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńNie mam tych książek , które masz Ty bo poznałabym po obrazkach. Są rzeczy lub stylizacje , o których marzę od dawien dawna. Inne jednak się przeterminowały i zastanawiam się jak coś mogło mi się podobać. Gusty jednak się zmieniają przynajmniej moje. Zwyczaj przywożenia prezentów oczywiście istniał i w mojej rodzinie i zawsze coś przywożę ale nie obdarowuje wszystkich wokół jak czyni to moja koleżanka i w sumie cały wyjazd jest skupiona tylko na tym dla kogo jeszcze nie ma prezentu. Dla sibie przeważnie kupuję album ze zdjęciami miejsca , w którym spędzam urlop bo mimo ,że sama fotografuję to takich ujęć jak w albumach raczej nie zrobię, po drugie miód ,bo jestem ciekawa jak smakują miody z innych miejsc a po trzecie inne różności. Tak też zaczęła się moja końska kolekcja. Ostatnio odwiedzam sklepy z nasionami i wyszukuję ciekawych odmian. Z tych egzotycznych żaden pożytek chociaż kanaryjska bazylia udała się znakomicie. Pozdrawiam serdecznie i zapytowywuję czy wybierasz się na Gardenię do Poznania, bo chyba sporo blogowiczek bedzie.
OdpowiedzUsuńMam, mam- "Stylowe wnętrza- dzięki nim udało mi się zaaranżować wnętrza z okresu regencji w pewnym stylowym miejscu, ale to tak na marginesie...
OdpowiedzUsuńW naszej rodzinie "gościniec" istnieje do tej pory, tylko podróżuję mniej, stałam się większą domatorką niż jeszcze kilka lat temu...
Cóż, w domu mi najlepiej...
I doskonale rozumiem Twoją miłość do lamp-sama je kocham:)
Pozdrawiam serdecznie;)
M.Arta
M.Arta
hihihi...pamiętam jak na początku małżeństwa mój mąż często musiał jeździć do Wa-wy...i najlepszym dla mnie gościńcem były prezenty z IKEA:))))..cudowne lampy..też mam do nich słabość:))
OdpowiedzUsuńLubię takie klimaty bardzo a naczynko na wodę służące jako osłonka doniczki jest piękne, nie ma co , po prostu śliczne i łyżka do sosów jest jak należy, podoba mi się, też mam takie klimaty w domu, możesz zobaczyć właśnie powiesiłam wpis ze zdjęciem salonu oczywiście inny temat ale jest, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Zachwyciło mnie naczynie na wodę. Piękne. Jeszcze dwa lata temu miałam manię kupowania. Z każdej podróży przywoziłam wiele zbędnych rzeczy. Teraz kupuję tylko dobre wina, sery, przyprawy, herbaty, kawy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)