środa, 16 stycznia 2013

Wspomnienie lata, czyli w moim warzywniku

Jeszcze choinka rozświetlona, jeszcze żłóbek nie uprzątnięty, a ja zaczynam marzyć o ogrodzie nucąc pogodnie kolędy :) Przeważnie do lutego udawało mi się wytrzymać bez tematów ogródkowych, w tym roku dopadło mnie już na samym początku stycznia. Czyżby to za sprawą tych wszystkich nasionek, które od Was dostałam i tych, które jak wyrzut sumienia wciąż jeszcze czekają w kopertach na wrzucenie do skrzynki? Ale obiecuję uroczyście, że w tym tygodniu to nastąpi :) A póki co, przeglądam letnie zdjęcia i zaczynam planować nasadzenia w warzywniku, co by zgodnie z płodozmianem i sympatiami roślin było. Żeby wspomóc pamięć, zajrzałam do zdjęć, sprawdzając co koło czego w ubiegłym roku rosło i tak od zdjęcia do zdjęcia... postanowiłam o moich minionych poczynaniach napisać :)
Wspominałam kilkakrotnie, że poprzednie dwa sezony działkę moją nawiedzała woda przez wiele miesięcy spływając z pól i lasów tak, że bez kaloszy nie dawało się wejść. Straciłam przez to większość drzew owocowych, krzewy ozdobne i kwiaty. Przez dwa lata nie mogłam pielić rabat, bo z wody kiepsko się wyciąga perz i inne zielsko, więc sitowie i inna wilgociolubna roślinność rozrosła się zagłuszając wiele szlachetnych gatunków. Przekopanie obecnie rabat i przywrócenie im dawnej świetności, to katorżnicza praca (zbita glina poprzerastana korzeniami, w którą to gęstwinę widły nie bardzo chcą wchodzić), rozłożyłam ją więc na lata, ale o tym może innym razem. Natomiast wzięłam się przede wszystkim za odzyskiwanie warzywnika, bo chciałabym, aby ten kawałek ziemi przynosił mi też wymierną korzyść w postaci ekologicznych warzyw, owoców i ziół. Trudno mówić o ekologii, gdy ma się podtrutą glebę przez powódź, ale od czegoś trzeba zacząć. Zainspirowana informacjami z blogów, odkryłam wartość podwyższanych rabat - osobom zainteresowanym polecam gorąco post o ogrodzie duńskiego pasjonaty Borje Remstams (och, jak żałuję, że jego książka nie jest przetłumaczona na polski!) - do obejrzenia tutaj. Z tego co udało mi się zrozumieć, właściciel tego wyjątkowego ogrodu założył go na gliniastym podłożu, a uzyskał tak wspaniałe efekty, ponieważ wszystkie resztki roślinne przerabia na kompost, jednak nie w tradycyjnej pryzmie, lecz bezpośrednio między roślinami - rozdrobniona trawa, liście, wszystko to co zbywa, służy jako ściółka wokół roślin i jednocześnie naturalny nawóz. Innych nawozów w tym ogrodzie się nie uznaje. Dzięki tej metodzie jest mniej pracy, bo nie trzeba ani kopać, dziabać (tę pracę za człowieka wykonują organizmy glebowe), ani pielić. Jesienią właściciel ścina wszystkie części nadziemne bylin i okrywa nimi ziemię, aby dzięki ciepłu dłużej trwało aktywne życie w glebie. Zachwyciłam się też śmieciowymi górkami Elisse, popatrzyłam na poczynania Anny i jej szwedzką wersję podwyższanej grządki, i postanowiłam te pomysły wykorzystać u siebie.
Tak się składa, że mój warzywnik znajduje się w najniżej położonej części działki, gdzie na wiosnę jest zawsze najdłużej mokro, więc niby najprościej by było przenieść go w wyższe miejsce, jednak jest to też najbardziej nasłoneczniona część, co jeszcze dwa lata temu miało ogromne znaczenie, bo resztę terenu wypełniał głęboki cień rzucany przez drzewa owocowe. Poza tym żal mi pracy, którą do tej pory wykonałam, więc raczej warzywnika nie przeprowadzę.
Od wiosny 2010r. w miejscu, gdzie nogi zapadały się do pół łydki w błoto, zaczęłam rzucać cienkie gałęzie z wycinanych krzewów, na to wszelkiego rodzaju pozimowe badyle i badylki usuwane z rabat, liście paproci, skoszoną trawę na przemian z zielskiem usuwanym w innych częściach działki. Gdy teren podniósł się wyraźnie o jakieś 30 cm, nakryłam wszystko czarną włókniną, by uniemożliwić wzrost niechcianej roślinności. Pod koniec lata zdjęłam włókninę i na częściowo rozłożone resztki roślinne zaczęłam zwozić taczkami ziemię z pryzmy kompostowej. Ile tych taczek było, nie zliczyłam... Wyrównałam wszystko ładnie grabiami, zadowolona, że mogę tam chodzić suchą nogą i wysiałam gorczycę na zielony nawóz. Wkrótce mój ok 20-metrowy warzywniczek prezentował się tak:


Jesienią gorczycę ścięłam i pozostawiłam, aby zwiędła, przemieszać z ziemią już nie zdążyłam.
Na wiosnę, ku mojej radości, zaczęło się w tym miejscu zielenić melisą, miętą, szczypiorkiem, krzaczki truskawek i poziomek szybko przybierały na objętości. 


Kiedy jednak przyszła pora siewu, okazało się, że nie wszystko się dobrze rozłożyło i drobne nasionka warzyw mogłyby sobie w takim podłożu nie poradzić. Wpadłam więc na pomysł, by porobić płytkie rowki, które następnie wypełniałam dobrą ziemią ogrodniczą, uniwersalną i w nie siałam nasionka. Moje poletko zaczęło przypominać zebrę ;)



Sposób okazał się bardzo skuteczny, bo z tygodnia na tydzień wszystko rosło w oczach. Dodam tylko, że to jest teren z 5-6 klasą ziemi, wcześniejsze próby siania w tym miejscu np. buraczków kończyły się plonem wielkości grochu lub fasoli, więc dla mnie zmiana w wielkości uzyskiwanych roślin była kolosalna. Nawet groch i koperek urosły, co uznałam za wyczyn nie byle jaki :)





Przez cały sezon ściółkowałam grządki i ścieżki między nimi skoszoną trawą, pod pomidory kładłam zrywaną pokrzywę, dzięki temu miałam dużo mniej pracy przy pieleniu. Myślę, że na wielkość plonów też wpłynęło to bardzo pozytywnie. Poza tym podlewałam czasami gnojówką z pokrzyw i cieszyłam oczy oraz brzuszek efektami pracy :) Tego co urosło nie byłam w stanie zjeść,  obdarowywałam więc sąsiadów, rodzinę i znajomych :) I to wszystkie z takiego małego kawałka ziemi :) Dlaczego więc tak często słyszę, że uprawa ziemi jest nieopłacalna?


 W czerwcu zrobiło się bardzo zielono. Powschodziły ogórki i cukinie.

 Przyjął się arbuz, którego wcześniej posiałam na domowym parapecie. Po raz pierwszy posadziłam szalotkę - bardzo polecam, gdyż jest mniej wymagająca od zwykłej cebuli. z każdej cebulki wyrosło "gniazdko" 5-6 nowych cebulek. Spokojnie przechowuję ją w domowym cieple, nic się z nią nie dzieje. Kilka zamierzam zostawić do wiosennego sadzenia.


 W tle widać też krzaczki pomidorów, a na pierwszym planie wśrod buraczków naciowych papryczka "kozi róg".


 Kwitnie fasolka szparagowa, groszek zawiązał  strączki. Na początku czerwca zebrałam z mojej grządki pierwszy koszyk plonów :)


W lipcu nastąpiło warzywne apogeum - na grządkach i ścieżkach tłok, ścisk, trudno było gdzieś nogę postawić, ale mi się właśnie taki "zapchany" ogródek podoba :)


Powyżej pierwszy kwiatek arbuza :) A poniżej... ulubiony gąszcz :)








Sierpień zaczerwienił się pomidorkami





Koszyk nadal było czym zapełniać.
We wrześniu jednak wśród warzyw zaczęły dominować kwiaty i zioła.




Październik to czas ostatnich zbiorów, chociaż nie wszystkie były dla mnie...



Pod koniec miesiąca wszystko otuliła swą bielą zima...


A ja pozostałam z marzeniem o takim warzywnym ogrodzie:

Aby do wiosny :)

48 komentarzy:

  1. Pytasz, czemu to wszystko na większą skalę się nie opłaca? Bo nie ma zbytu, bo żeby sprzedać, jest ogromny problem. Musisz mieć bardzo dużo, kontraktacje, umowy i inne zabezpieczenia, albo zdać się na sprzedaż bazarkowo-giełdową, co zabierze więcej czasu i zachodu, niż wszystko warte. Wiem, co piszę, po porażkach z zagospodarowaniem 0,3 ha.
    Tęsknimy za wiosną, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to, prawda? Ziemia żywiła od zawsze. Obserwując ludzi wokół i rosnącą świadomość wartości tego, co jemy, wciąż mam nadzieję, że się coś zmieni w tej dziedzinie na lepsze. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ile pracy włożyłaś w ten ogród sama wiesz, ja mogę tylko podziwiać a może nawet lekko zazdrościć, wyglądał wspaniale, zaplanuj wszystko rób zdjęcia i pokazuj nam na blogu swoje osiagnięcia, serdeczności przesyłam
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Jadziu, jeśli tylko sił starczy, to będę to robić nadal :)

      Usuń
  3. Dorotko, marzenia ważna sprawa :) Najważniejsze, że odniosłaś sukces, że poszło lepiej niż dotychczas.
    Ten warzywnik z marzeń całkiem spory w porównaniu z Twoim dotychczasowym. Będziesz pewnie od wiosny pracować nad jego powiększeniem? Tak sobie myślę,że jeśli masz taki podmokły lub okresowo zalewany ogród, to powinnaś zrobić drenaż. To dla kobiety ciężka robota, ale może ktoś by Ci pomógł? Nie sądzę żeby podniesione rabaty wiele pomogły przy zalewaniu wodą. Musiały by być odcięte od gruntu, bo i tak nasiąkną tym, co w terenie chlupocze. Czyli jakaś folia i na tyle wysokie rabaty, żeby korzenie roślin mogły się rozwijać.
    Drenaż miałby wpływ na pozostały teren wokół. Pomyśl, co jest lepszym rozwiązaniem w przypadku Twojego ogrodu, aby nie przedobrzyć.
    Ja też pochylona nad planami warzywnika:)
    Lecę do dzieci! Miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, dziękuję za radę :) Zastanawiałam się już nad tym. Sąsiedzi założyli drenaż w ubiegłym roku, na razie obserwuję jak się to u nich sprawdzi. Przez dwadzieścia lat nie mieliśmy problemów z zalewaniem, jedynie po wiosennych roztopach, dlatego nie spieszę się z decyzją.
      Nie wiem jeszcze czy będę powiększała warzywnik w takim sposób jak na zdjęciu, bo mam problem z decyzją co do kształtu całości działki, za dużo bym chciała pomieścić pomysłów na raz ;) Ale marzenia, jak piszesz, ważna rzecz :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. CU-DO-WNY ogródek warzywny :) Rozmarzyłam się.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny warzywnik, ja nie mogę się niestety pochwalić takim :) Zawsze zabraknie mi czasu by o niego zadbać, może w tym roku mi się uda.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, warzywka pochłaniają sporo czasu, ale dzięki ściółkowaniu jest jej wyraźnie mniej - jestem pewna, że Ci się uda :)

      Usuń
  6. Fajnie wymyśliłaś ten warzywniczek, chociaż niewielki to zbiory okazałe, ze zdjęć wyglądają przepiękne, smakowite warzywka. Patrząc na nie naprawdę chce się już wiosny:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, były smakowite, były! Własne zawsze smakuje lepiej :)

      Usuń
  7. Jestem pełna podziwu dla Twojego wymarzonego ogrodu warzywnego, ja niestety go nie mam. Nie bardzo mam na to miejsce . Mój ogródek to owoce ( drzewa, krzewy, truskawki, poziomki )oraz kwiaty o trawa. Ja mam tylko 300 m kw. Życzę spełnienia marzeń i wielkich zbiorów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet w jednej doniczce można mieć mini-warzywnik, zachęcam :)

      Usuń
  8. to raj dla oczu w środku zimy :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Włożyłaś dużo pracy w swój warzywnik. To będzie procentowało. Ekologiczne warzywa inaczej smakują i inaczej wyglądają. Są tak smaczne, że z listków rzodkiewek można zrobić dodatek do sałatki.
    Patrząc na Twoje piękne zdjęcia rozmarzyłam się do setnej potęgi.
    Tęsknię za wiosną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że można wykorzystywać listki rzodkiewek do sałatek, ale nigdy tego nie robiłam - dziękuję, że mi o tym przypomniałaś, w tym roku spróbuję. Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Mistrzostwo świata uzyskałaś w wykorzystaniu takiego małego skrawka ziemi.Świetny pomysł z tym podwyższeniem. Już nie mogę wysiedzieć spokojnie. Dziś dostałam nasionka od Kasi sałat i pomidorków. Najchetniej już zasiałabym. Chce wiosny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wrócisz z podróży, w sam raz będzie czas na pierwsze zasiewy :) zdążysz ;)

      Usuń
  11. ... Ja też modlę się już o wiosnę ... nasionka czekają... niektóre już w doniczkach na oknie ... Pozdrawiam mimo wszystko wiosennie i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjdzie wiosna, przyjdzie, we właściwym czasie, na razie cieszmy się zimą i okiennym ogródkiem :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Kochana uwielbiam Twoje posty, zawsze jakieś mądre informacje z nich wyniosę, a dzisiaj jak zobaczyłam taki temat to aż klasnęłam w ręce z radości. Coraz intensywniej myślę, o przyszłych nasiewaniach warzywek i takie rady biegłych ogrodniczek bardzo mi się przydadzą. Zazdroszczę podmokłego terenu, bo u mnie to piasek, piasek i jeszcze raz piasek :/ wyobrażam sobie jednak, że za duża ilość wody to też spory problem :( Gratuluje wspaniałych zbiorów, ja pierwszy raz bawiłam się warzywami i raczej mam kiepskie wspomnienia :( Truskawki były kwaśne, koper mizerny, sałata gorzka (nie do zjedzenia), fasola łykowata, a szpinak nie wyszedł nawet na chwilkę z nasionek :( Dobrze, że marchewka, jabłka i poziomki były całkiem całkiem, bo bym w ogóle się załamała :) ale się nie poddaję. W tym roku też będę walczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zazdrość, nie zazdrość :) Twojej i mojej glebie potrzeba dużo próchnicy, żeby poprawić jej strukturę i ilość zatrzymywanej wody. Tak więc kompost, kompost i jeszcze raz kompost :) I obornik też, ale to nie pod wszystkie warzywa. Nie poddawaj się, traktuj to jako przyjemność i zaczynaj od mało wymagających roślin, np. fasolka szparagowa. Może trzeba spróbować innych odmian? U mnie marchewka nie rośnie - to tak na pocieszenie :) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Baardzo liczę w tym roku na kompost, bo w zeszłym sezonie dopiero się produkował :) Na wiosnę powinien być idealny :) Tylko kompostu jest zawsze za mało ;)
      Rzeczywiście jedna z fasolek szparagowych (krzaczkowata ;)) była pyszna, nie udała mi się wersja, gruba i pnąca. Najbardziej złościła mnie gorzka sałata, bo uwwwielbiam to warzywo :( Może rzeczywiście powinnam poszukać innych odmian. Masz jakieś sprawdzone gatunki?

      Usuń
    3. Zgadzam się z Tobą, kompostu nigdy za wiele, więc przez cały ubiegły sezon zbierałam wszystkie "zieloności i okoliczności" nadające się na ten cel zarówno u siebie, jak i kazałam zbierać Mamie, po czym wiozłam na działkę ;) Tak mi się porobiło, że żal mi zmarnować najmniejszą gałązkę czy obierkę ;) A co do sałat, to podejrzewam, że trafiłaś na taką odmianę. Trzeba szukać takich, o których piszą na etykiecie, że nie wybijają łatwo w kwiatostany. Ja w ubiegłym roku wypróbowałam kolorową mieszankę sałat liściowych i byłam bardzo zadowolona, bo mogłam je długo zbierać po trochu, więc w tym roku będzie powtórka :) No i sałatę siejemy wiosną i pod koniec lata, bo nie lubi upału.

      Usuń
  13. Gratuluję warzywnika...ogrom pracy, ale efekt wart poświęcenia.
    Podwyższone rabaty plus ściółkowanie to rzeczywiście trafiony pomysł...
    Oglądałam takie rozwiązania w programie Maja w ogrodzie.
    Zachwycił mnie...groszek :)
    Muszę go posadzić w tym roku u mnie...zawsze o nim zapomnę...a tak go lubię.
    Pozdrawiam....i nie tęsknij...;)Przyjdzie ta wiosenka...przyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Od groszku właściwie powinny zacząć się nasze siewy, bo lubi chłód, więc połóż nasionka na wierzchu, a na pewno nie zapomnisz :) U mnie przeważnie w marcu jest jeszcze zbyt mokro, by go siać, dlatego cieszy mnie, że dzięki podwyższeniu rabaty będę mogła to teraz robić. Rzadko oglądam Maję, ale poszukam tego odcinka w necie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Cztery pory roku!
    Dookoła biało, a u Ciebie tak pięknie i kolorowo! Oby do wiosny.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratuluję tak prawdziwie wiejsko-sielsko-cudownego warzywnika. Chyba byłaś dumna podczas zbiorów! Pozdrawiam i też myślę już tylko o wiośnie. Kasia
    PS Masz te śliczne czosnki, marzy mi się ich dużo dużo w moim ogrodzie - czy masz je z nasion czy kupiłaś sadzonki? Traktujesz jak jednoroczne czy byliny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwała ze strony takiej ogrodniczki, jak Ty, podnosi moją satysfakcję z pracy jeszcze bardziej :) Hmmm... czosnki u mnie rosną tylko między truskawkami i nie kwitną, posadziłam jesienią ząbki, a latem zebrałam do konsumpcji. Podejrzewam więc, że pytasz o fioletowo kwitnący szczypiorek, chyba tzw. siedmiolatkę? Wzięłam jego kępkę 25 lat temu z działki Babci i posadziłam u siebie. Co kilka lat dzielę i przenoszę w inne miejsce, także na rabaty kwiatowe, bo uwielbiam te kwiaty :) Nigdy nie zbierałam nasionek, ale jeśli masz ochotę, to w tym roku zrobię to z przyjemnością :)

      Usuń
  16. Świetny blog :))
    Ciekawy post ;] Podoba mi się !!!
    Życzę miłego weekendu.

    Zapraszam również do mnie :)
    I na moją stronę https://www.facebook.com/pages/In-another-light/413836138693856
    Za polubienie byłabym ogromnie wdzięczna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZiękuję za miłe słowa :) Cóż, kiedy ja z facebooka nie korzystam i nie zamierzam, ale jestem pewna, że któraś z moich czytelniczek Cię tam odwiedzi :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Dorotko, zapraszam po wyróżnienie! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj
    Ja dzisiaj pierwszy raz u Ciebie, a trafiłam tu od Agnieszki z Zielonej pasji. Bardzo zainteresowało mnie to ściółkowanie ścieżek w warzywniku i międzyrzędzi trawą. Zastanawiam się na ile takie rozwiązanie zdaje egzamin? Ja w swoim warzywniku, który trzy lata temu powstał w miejscu, gdzie wcześniej pasły się krowy mam wieczny problem z koniczyną. Mimo ciągłego pielenia i wyrywania odrasta. Jak myślisz czy ściółkowanie trawą ograniczyło by ten problem? Skoszonej trawy u mnie dostatek, ale zastanawiam się czy nie narobię sobie w ten sposób więcej bałaganu niż pożytku dlatego ośmielam się zapytać :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj, cieszę się Twoją wizytą :) Koniecznie spróbuj ze ściółką, ja jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza na ścieżkach, gdzie mogłam sobie pozwolić na znacznie grubszą warstwę - właściwie nie musiałam ich przez cały sezon pielić, a że powstaje z tego fajna próchnica, to myślę, że wiosną zgarnę ją na grządki, a ścieżki znowu będę mocno ściółkować. Pomiędzy roślinami rozkładamy raczej cienką warstwę, żeby nie zaczęło nic gnić i by nie wdały się choroby grzybowe, dlatego chwasty pojawiają się, ale w znacznie mniejszej ilości i gleba jest bardziej wilgotna oraz pulchna. Ważne, żeby jednak nie kłaść trawy, która była już kwitnąca! Koniecznie spróbuj, jeżeli obawiasz się od razu w całym warzywniku, to zastosuj ściółkę tylko w części i sama się przekonasz, czy widać różnicę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę, muszę spróbować tej ściółki przynajmniej na ścieżkach. A i dziękuję za nazwę kwiatka, dostałam sadzonkę od sąsiada, który nie znał nazwy, a lubię wiedzieć co mi w ogródku rośnie. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że dasz znać, jak się tak metoda u Ciebie sprawdziła :)

      Usuń
  20. ciekawe opowieści czterech pór roku w Twoim ogrodzie:) miło się czytało i oglądało zdjęcia:) Ja zawsze ściółkuję między roślinami wyrwanymi chwastami, ale takimi, które nie mają jeszcze kwiatów i nasion, bo w przeciwnym razie rozsieją się, a pod drzewami owocowymi rozkładam skoszoną trawę:) pozdrawiam serdecznie miłą ogrodniczkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) U mnie drzewa owocowe rosną tak zwyczajnie wśród trawy, ale coraz częściej chodzi mi po głowie, by o nie bardziej zadbać, więc pomyślę też i o ściółce, skoro u Ciebie się sprawdza. Chyba zacznę na koszenie do sąsiadów chodzić, bo już czasami zaczyna mi jej brakować, na pewno się ucieszą ;) Pozdrawiam i zapraszam częściej :)

      Usuń
  21. śliczny blog piękny.Kocham ogrody mam też spory czekamy na wiosnę.
    Witam raniutko
    i pozdrawiam cieplutko.
    http://agatka123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Doranno. Przycupnęłam na Twojej witrynie bo pięknie tu i dokładnie tak jak lubię. A ten post mnie rozczulił bo z natury jestem roślinożerna i nie mogę się już doczekać na te wszystkie dary natury. Muszę koniecznie wypróbować pomysł ze ściółkowaniem pomidorów pokrzywą. Wiem o podlewaniu ale ściółkowania dotąd nie próbowałam. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w wolnej chwili do mojego ogródeczka. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie w moich skromnych progach :) Ściółkowanie pokrzywą nie wyklucza podlewania pokrzywową gnojówką - w pokrzywie podobno jest dużo potasu, który tak bardzo lubią pomidory by dobrze rosnąć. Ściółka szybko się rozkłada i rośliny mogą korzystać z jej zasobów. Miło jest zimą robić plany o tym, co zrobimy wiosną i latem w ogrodzie, prawda? Pozdrowienia :)

      Usuń
  23. Pięknie rozrosły się rośliny w ogródku warzywnym ! Niewiele ustępuje temu z ostatniego zdjęcia :)
    Jeśli chodzi o ściółkowanie, to też rozkładam ściółkę między warzywami od wielu lat - zwłaszcza między pomidorami i ogórkami - ściółkuję je trawą. Inne warzywa często chwastami lub nacią z marchwi i co tam mam pod ręką. Wokół kapusty rozkładam liście pomidorów, bo podobno nie lubi ich bielinek ;) Podobno..
    Gleba słaba, piaszczysta, więc wymaga wielu zabiegów...I gnojówki też stosuję ;)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  24. cudownie! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń