piątek, 7 września 2012

A może marynowane? oraz to i owo w okolicy

Ale zanim do kuchennych tematów przejdę, to wspomnieć muszę o bezinteresowności.
Przez lata powtarzałam, że wolę obdarowywać innych, niż sama przyjmować prezenty, no bo to frajda zrobić komuś przyjemność, a sama ... czułam się jakoś niezręcznie, tak jakbym na upominek nie zasługiwała... Wiem, wiem, niskiemu poczuciu wartości mówimy: adieu!
Ostatnio coraz częściej odkrywam, że również mi sprawiają niewysłowioną przyjemność upominki, prezenty, rozmaite oznaki pamięci i sympatii, a najbardziej te otrzymywane bez okazji, bez żadnych podtekstów, oczekiwań, z zaskoczenia, tak po prostu - żeby człek się uśmiechnął i poczuł radosny :)) Dziękuję, dziękuję za wszystkie! Dzisiaj natomiast chcę pokazać dwa z nich, których zupełnie się nie spodziewałam, a dzięki którym spełniły się moje drobne marzenia a mieszkanko nabiera klimatu.
Pierwszy z nich, to prezent od Maszki - przyszedł wiele tygodni temu, ale do dzisiaj uśmiecham się, gdy na niego patrzę - Maszko kochana, po stokroć dziękuję :)))


Jest to emaliowana mydelniczka w starym stylu, w kolorze lila-róż, który bardzo lubię i który świetnie współgra z kolorystyką mojej łazienki. Długo przymierzałam, gdzie będzie najlepsze dla niej miejsce - czy przy wannie, czy na ścianie, w końcu stanęła na umywalce, zastępując dotychczasową - dzięki temu kilka razy dziennie spoglądam na nią i myślę o tej dobrej duszyczce, która gdzieś tam z krańca Polski, znając mnie tylko wirtualnie i to od niedawna, postanowiła obdarować spontanicznie i bezinteresownie właśnie.


Drugi taki dar, to efekt ręcznej pracy pewnej znajomej mi już dłużej osoby - to wydruki rycin roślinnych, którymi zachwyciłam się czas jakiś temu w pewnej pięknej, Oliwkowej Kuchni, bo były takie, o jakich od dawna myślałam, szukałam... ale nawet gdy spotykałam tego typu obrazki, to były w danej chwili poza moim zasięgiem ze względu na cenę. 


Jeszcze nie wiszą, jeszcze muszą poczekać na właściwą oprawę i moją decyzję co do wyboru najodpowiedniejszego miejsca na ścianie, ale to nic, najważniejsza jest dla mnie świadomość, że są na świecie osoby, którym CHCIAŁO się zrobić coś miłego dla mnie. Drodzy B. i P., wiecie że o Was piszę - dziękuję, bardzo dziękuję :)))  
Może dzięki nim wyczaruję kiedyś taki zakątek, jak na poniższych fotografiach?


Pewnie nie zupełnie taki, bo chociaż wnętrze to zachwyca mnie od lat, to jednak sama nie wiem, czy bym się dobrze czuła otoczona aż tyloma przedmiotami w tak intensywnych kolorach. Jednak, gdy dzisiaj za oknem zimno, wiatr i deszcz, to patrzenie na tak ciepłe barwy i przytulny kącik sprawia mi ogromną przyjemność :)


Skoro już w jadalni jesteśmy, to stąd tylko jeden krok do kuchni - pora przejść do części praktycznej, czyli ciąg dalszy o tym, jak robię zapasy na zimę :) Otóż kolejny sposób na przedłużanie smaków lata, z którego chętnie korzystam, to różne marynaty. Uwielbiałam je zawsze i zawsze jadłam z wyrzutami sumienia, bo przecież ocet dla żołądka jest zabójczy. Zmieniło się jednak wszystko, gdy odkryłam ocet jabłkowy i poczytałam o jego dobroczynnym działaniu. Od tej pory marynuję i jem wszystko to, co lubię, ale wykorzystuję do tego tylko i wyłącznie ocet jabłkowy. Przepisy zostają te same, trzeba tylko zmienić proporcje wody do octu, gdyż ten jest 6-procentowy, a nie 10-procentowy, jak ocet spirytusowy. Robię tak od kilku lat i na razie nic mi się nie zepsuło, tak więc mogę ten sposób Wam polecić, jako równie smaczny, a zdecydowanie zdrowszy. Co więcej, ocet jabłkowy można zrobić samodzielnie w domu. Przepisy znajdziecie u Elisse lub tutaj. Ja korzystam z pierwszego przepisu z tą modyfikacją, że zamiast cukru dodaję miód i nie ścieram owoców, lecz wykorzystuję obierzyny z działkowych antonówek, które właśnie duszę na zimowe szarlotki. Co prawda moje drzewo antonówki mam wrażenie, że żegna się ostatnimi owocami wielkości rajskich jabłuszek, to jednak antonówka u mojej sąsiadki przetrwała nienaruszona i obecnie jest oblepiona jabłkami, jedna jej gałąź przewiesza się przez płot na moją stronę i tym to sposobem jestem zaopatrzona w pyszne i ekologiczne owoce :)



Czy myślicie, że to moje biedne drzewo ma jeszcze szansę przetrwać zimę?



Ale ja znowu o czym innym, a miało być o marynowaniu. Poprawiam się i podaję przepisy. Pierwszy będzie na korniszony, które również kojarzą mi się z dzieciństwem, z jesiennymi chłodami, z końcem sezonu na działce u Babci. Rodzice zawsze zbierali te ostatnie maleńkie ogóreczki i robili je w mocnej zalewie. U nikogo na rodzinnych przyjęciach takich nie widziałam, bo nie sposób kupić ogórków w rozmiarze xxxxxL, czyli o długości 2-4 cm. W tym roku posiałam ogórki na własnej działce i ponieważ się udały, to mogłam zebrać także takie maleństwa. Oto i one :)

Korniszony
Na zalewę potrzebujemy ocet jabłkowy i wodę w proporcjach 1:2, gotujemy je ok 5 minut z dodatkiem liści laurowych, cukru i soli (do smaku, mają być dość słodkie). Do słoiczków wkładami kilka piórek cebuli, kilka plasterków marchwi, trochę ziarenek gorczycy, pieprzu i ziela angielskiego, układamy ogórki, zalewamy gorącą zalewą. Następnie pasteryzujemy ok. 15 minut.


Papryka z miodem
Przepis na paprykę marynowaną jest bardzo podobny. Różnica polega na tym, że gotując zalewę dodałam ząbek czosnku, a do każdego słoika wlałam dodatkowo po ok. łyżeczce miodu i oliwy. Pierwszy raz robiłam paprykę, bo nigdy za nią nie przepadałam, skusiłam się ze względu na dodatek miodu, no i dlatego, że pan na straganie miał ją taką dorodną, w czterech różnych kolorach, więc wyobraziłam sobie jak ładnie będzie się prezentowała w słoikach i jako przystawka na stole :)


A na zakończenie znowu będzie o prezencie, bo zanim skończyłam pisać ten post, spotkała mnie kolejna niespodzianka - sprawiła mi ją Gabi przyznając ponownie wyróżnienie. Droga Gabi, czuję się wyróżniona do kwadratu ;) Dziękuję Ci serdecznie, bo takie docenienie zawsze wywołuje uśmiech na twarzy, a poza tym mam możliwość posłać ten uśmiech do innych dziewczyn w świat. Tym razem wyróżnienie wędruje do:
InkiBustaniMaszkiKasi i rozpoczynającej pięknie i inspirująco swoje blogowanie Niezapominatki. Cieszę się, że jesteście. Poniżej słodki obrazek dla Was do pobrania.


Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim słońca i wypoczynku w ciągu całego weekendu :)


11 komentarzy:

  1. Poznałam. ładnie ją sfotografowałaś. te rycinki śliczne.Ja mam cała książke rycin dzikich róż i też się przymierzam do tego ,żeby przedrukować i zacząć oprawiać.Są magiczne. Jeśli to ktoś z twoich znajomych ręcznie robił to jestem pod ogromnym wrażeniem.Przepisy na pewno się przydadzą,zwłaszcza te papryczki z miodem mnie kuszą. Chyba to te kolory. No i zapachniało mi antonówkami. Och ,żal byłoby tej twojej ,gdyby nie przetrwała. Bądźmy dobrej myśli. Gratuluję wyróżnień i dziękuję bo to chyba o mnie chodzi:-).Potwornie się pogubiłam już z nimi ale może kiedyś się zbiorę i cos z nimi zrobię. Póki co i ja Tobie swoje prywatne daję za to, że tak przyjemnie u Ciebie zawsze i ciekawie i zawsze czegoś nowego się dowiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, nareszcie wpadłam na to, jak ustawić opcję odpowiedzi na komentarze :) Tylko czemu dopiero tak późno w nocy przychodzą mi do głowy rozwiązania?
      Tak, tak, o Ciebie chodzi bez wątpienia :) Bo czy znasz jakąś drugą taką fajną Maszkę? Ja nie :) I dziękuję Ci serdecznie za tyle pochwał i za to, że jesteś, że wpadasz, że piszesz, za całokształt :)

      Usuń
  2. Doranma, pięknie jest mieć takie dobre duszyczki koło siebie, wiem coś o tym:)
    Masz imponującą ilość zapasów na zimę, dziękuję za przepisy i pozdrawiam cieplutko,

    OdpowiedzUsuń
  3. Ranny ptaszek z Ciebie :) mam nadzieję, że przepisy się przydadzą. Dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och!
    Jak cudownie rano wstać , usiąść przy komputerze i przeczytać taki cudowny komentarz!
    Moja Droga Doranmo, umiesz sprawiać przyjemność!
    I ja zagoszczę u Ciebie, Panie Boże to niezwykły i przepiękny blog.
    Umieszczam go w swoich ulubionych!
    Życzę Ci miłej soboty i niedzieli.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę - uwielbiam sprawiać innym przyjemność :) I cieszę się z Twojej tutaj obecności.

      Usuń
  5. Po pierwsze gratuluję tak pięknych prezentów, po drugie zasłużonego wyróżnienia, po trzecie przepysznych przepisów, a po czwarte bardzo serdecznie dziękuję za wyróżnienie:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zrobiło mi się bardzo miło. To moje pierwsze wyróżnienie :) Jestem szczególnie szczęśliwa, że znalazłam się w gronie takich wspaniałych blogowiczek. Na moim blogu uśmiech od Ulki dla Ciebie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam być pierwsza i sprawić Ci przyjemność. Doskonale pamiętam jak się czułam, gdy zobaczyłam pierwsze wyróżnienie dla mnie :)

      Usuń
  7. Dzięki raz jeszcze za wyróżnienie - przekazuję je dalej - pozdrawim cepło z barrrrdzo zimnego kaszubskiego lasu! K

    OdpowiedzUsuń