Sobota powitała mnie ciemnymi, ciężkimi chmurami o poranku, ale po jakimś czasie wiatr zaczął je rozdzielać, a potem słońce zajrzało na chwilę do pokoju i powiedziało: dzień dobry, co się tak szwędasz z kąta w kąt, nie widzisz, że nowy dzień wstaje? Zmobilizowało mnie :) Ruszyłam "z kopyta", ogarnęłam nieco mieszkanko i jeszcze przed południem dojechałam na moje zielone "włości", akurat, by zjeść drugie śniadanie.
Też tak macie, że posiłek jedzony na świeżym powietrzu, niezależnie od tego jak by był zwyczajny, smakuje Wam jakby to były jakieś ambrozje? Pytanie kieruję oczywiście do mieszczuchów, bo te z Was szczęściary, które co rano mogą wychodzić z kawą do ogrodu, obiady jadać na trawie, a kolację na tarasie każdego dnia, chyba tak się tym nie ekscytują? A może się mylę?
Obrusik uszyłam wiosną sama, specjalnie na takie okazje. Wystarczy kawałek bawełny w ulubionym kolorze obszyć bawełnianą koronką, a już się robi weselej, kobieco i romantycznie.
Chwile spędzone z kawą czy herbatą i małym co nieco ;) na leżaku w otoczeniu przyrody, dają mi bardzo dużo radości. Nawet przeważnie czytać mi się wówczas nie chce, bo po co, skoro dookoła taki ciekawy spektakl: motyle i trzmiele robią rwetes wśród kwiatów, ważki zastygają w powietrzu (łobuzice, nie dały się sfotografować), ptaki wyśpiewują swoje arie, jakby stały na scenie w La Scali, kot przemyka cichutko i znienacka zagląda mi w oczy, czy przypadkiem nie mam dla niego czegoś do jedzenia, żaby ćwiczą skoki w dal, wiatr tańczy wśród traw, a chmury suną wypinając dumnie piersi w blasku słonecznych jupiterów. I pomimo tego nieustannego "dziania się", wypełnia mnie spokój, odpoczywam - czego chcieć więcej?
Deser prosto z krzaka? Smakuje wybornie :) Jestem zachwycona tą odmianą malin - Polka - posadzone ubiegłej jesieni, teraz uginają się pod ciężarem owoców, które są naprawdę dorodne i słodkie.
Fajnie, że mogę dzielić się z Wami tymi moimi małymi radościami :) Mam nadzieję, że i Wy miałyście dobry sobotnie czas :) Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich zaglądających tutaj Gości, tych starych i tych nowych - dobrze, że jesteście :)
O mateńko, jak masz pięknie w swoim zielonym zakątku. Miejsce idealne na relaks.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Miło mi, że zajrzałaś i że Ci się podoba mój zakątek :)
Usuńkojące ogrodowe migawki:)miło,tak posiedzieć wśród przyrody,wsłuchać się w spiew ptaków i powoli celebrować śniadanie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że się rozumiemy :)
UsuńDoranmo!
OdpowiedzUsuńCudowny post. Milo się czytało i oglądało, szczególnie, gdy drugi dzień pada deszcz i jest pochmurno.
Dziękuję Ci za te promyki słońca i motyle, bo tych u mnie w tym roku niema nawet na lekarstwo.
Też mam tę odmianę. Jest świetna. Mocno owocuje. Wczorajsze i dzisiejsze maliny muszę oberwać albo otrząsnąć i wyrzucić. Zbyt namokły.
Serdecznie pozdrawiam
Mam nadzieję, że dzisiaj słońce dotarło i do Ciebie? Faktycznie, gdy deszczowo i zimno, to motyli brak, one też lubią ciepełko. Mam nadzieję, że jesień będzie długa i ciepła, i jeszcze się pokażą :)
UsuńTak. To wszystko smakuje inaczej w towarzystwie tych wszystkich żyjątek. Niby mam to na co dzień ale nie zawsze udaje mi się z tego korzystać.Taki obiad na tarasie to prawdziwe święto i pretekst do wyciągnięcia najpiękniejszych obrusów i najlepszej zastawy.Niekiedy też biorę książkę na leżak ale nie da się długo czytać bo to zaćwierka ptaszek a to zabzyczy trzmielik albo motyl frunąc nad głową zabierze nam myśli. Uwielbiam tak. Żałuję,że rzadko mam czas na taki luksus.Piękny ten kubeczek w motywy łąkowe.
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację. Jak coś jest w zasięgu ręki, to wydaje się, że zawsze zdążymy z tego skorzystać, jak nie dziś, to jutro, a nigdy nam nie brakuje różnych rzeczy koniecznych do zrobienia. Chyba trzeba się mobilizować i postanawiać twardo, że nie tylko dla gości, ale i dla siebie, i dla bliskich warto tę najlepszą zastawę na taras wystawić :) Życzę Ci, byś jak najczęściej miała święto :)
UsuńKawa z tak pięknej filiżanki na pewno smakuje wybornie:)
OdpowiedzUsuńSobota była u mnie deszczowa, ale dzisiaj dało się przysiąść z kawą na tarasie, może jeszcze słoneczko zechce zostać na troszkę:)
Pozdrawiam
Oj, tak. Gdy zobaczyłam tę zastawę, to od razu wiedziałam, że ona na takie letnie działkowe posiadówki będzie w sam raz :) Pozdrawiam słonecznie :)
UsuńCzyli mamy tak samo - książka leży, a ja patrzę i patrzę i napatrzeć się nie mogę na cuda przyrody, mimo że mam to każdego dnia. Leżaczek piękny!
OdpowiedzUsuńNa książkę przyjdzie czas, gdy za oknem będzie plucha - wówczas zaszyjemy się domowych pieleszach z lekturą :)
Usuńpięknie.... w takiej scenerii chetnie zjadłabym, nie tylko drugie, ale i trzecie, a może czwarte śniadanie :))
OdpowiedzUsuńJak miło, że mnie odwiedziłaś :) Zapewniam, że kolacja też by była wyborna, chociaż... po tylu śniadaniach nie wiem, czy znalazłybyśmy na nią miejsce :)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo kochana !!! Rano wstaję i myk do spożywczaka po bułeczkę , serek i na działkę mykusiem lecem by sobie zjeść
OdpowiedzUsuńi tak jak piszesz nie ważne co jem na działce i tak smakuje 101% lepiej.
Za wiele też nie kupuję bo warzywa i owoce jem prosto z krzaka :D
do bułeczki i sera czy serka są pomidorki , ogóreczki hmmmmm a u mnie dziś deszczowo więc zjadłam w domu :(
ps. na działkę mam 10 minut ode mnie z bloku :)
Moim marzeniem jest wychodzenie z domowego tarasu wprost na trawę w ogrodzie o poranku... Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Ty masz 10 minut drogi do swojego szczęścia, ja mam godzinę, ale jest i tak dużo lepiej, bo przez lata moja podróż w to samo miejsce trwała prawie trzy godziny w jedną stronę, ale się nie poddałam :) Cieszę się, że się rozumiemy :)
Usuń