Najwyższa była już pora, by zacząć prace porządkowe, chociaż nie szło mi to łatwo, bo z powodu braku przymrozków wszystko jeszcze rośnie i kwitnie, więc serce bolało, by wyrywać zielone rośliny. Ale trzeba było, bo do końca sezonu już bardzo blisko. I chociaż każdy kąt ogródka woła o moje ręce, to nie mogłam sobie odmówić tradycyjnej filiżanki kawy na dobry początek działkowego dnia.
Rozsiadłam się więc z filiżanką i gazetką na ławeczce. Jednak długo na niej nie wytrzymałam - zbyt wiele wokoło bodźców ;) Pobiegłam z aparatem na działkowy obchód.
Nad marcinkami unosiły się chmury owadów, zapracowanych tak, że zupełnie nie zwracały uwagi na obecność człowieka. Tym razem motyli było już niewiele, ale przeróżnych pszczół i trzmieli nie brakowało.
Ze spaceru wróciłam na ganek, by dopić swoją już przestygłą kawę i obmyśleć plan działania.
Doszłam do wniosku, że pora zlikwidować moje dyniowisko, które w tym roku osiągnęło rekordowe rozmiary. Zachęcona ubiegłorocznymi zbiorami dyń Hokkaido, w tym roku chciałam spróbować innych, nowych dla mnie odmian. Okazały się niezwykle plenne! Na poniższym zdjęciu zrobionym w połowie sierpnia widać trzy odmiany, po jednej roślinie każda: dynia makaronowa, kabaczek i dynia ozdobna Baby Boo. Wspólnie opanowały kilkanaście metrów kwadratowych.
Na kompostowniku posadziłam dynię bezłupinową, która tak jak jej poprzedniczki w ubiegłym latach, zaczęła bardzo szybko zwiedzać rozrośnięty świerk sąsiadów. Poniższy owoc wisiał w sierpniu już nad ogrodzeniem.
Ale alpinistka wspinała się dalej i dalej, tak że później nie miałam już jak zrobić jej zdjęcia, za mały zoom w aparacie ;)
Swoją wspinaczkę przypłaciła upadkiem w wieku niezupełnie dojrzałym. Na szczęście niektóre z jej sióstr były bardziej rozsądne i doczekały dzisiejszych zbiorów w bezpiecznej pozycji leżącej.
Kabaczek natomiast też okazał się sympatykiem podróży, lecz wybrał inną trasę i postanowił przenieść się do sąsiadów. Niczym wąż wślizgnął się na ogrodzenie, na którym zawisł na kolejne dwa miesiące. Pędy ma dużo mocniejsze, niż dynia, bo dotrwał na płocie do dzisiejszych żniw bez szwanku.
A to już prawie cały mój dzisiejszy zbiór. Prawie, bo wcześniej trochę zjadłam i rozdałam. I pomyśleć, że tyle dobra z jednego ziarnka! Podziwiam żywotność tych roślin.
Na pierwszym planie ozdobna Baby Boo, którą w poprzednich latach tylko podziwiałam na Waszych blogach, w tym roku będzie zdobiła moje i zaprzyjaźnione mieszkanka :) Chociaż przyznać trzeba, że w porównaniu do pozostałych odmian, plon wydała raczej skromny.
Dyń dużo, a ja uświadomiłam sobie, że nie mam żadnej do marynowania i na ulubiony dżem! Bezłupinowa, poza pestkami, okazała się bezużyteczna, tzn. mogłaby być paszą dla zwierząt, lecz tych nie posiadam, zasili więc kompost. Co do makaronowej, to jestem niezwykle ciekawa, co z niej wyjdzie. Czytałam, że gotuje się ją w całości w garnku, a po ugotowaniu wyjmuje ze środka "makaron". Czy macie może swoje doświadczenia z tą odmianą i możecie podzielić się ze mną praktycznymi radami? Będę wdzięczna za pomoc, bo jakoś nie mam odwagi się za nią wziąć :)
Pozdrawiam serdecznie życząc równie słonecznej niedzieli :)
Doranma
Jesienne kolorki sa rzeczywiscie przeurocze w tych slonecznych promieniach! Monty Don uparcie powtarza, zeby nie czyscic tak ogrodow i rabat i pozwolic tym roslinom przeminac do konca, ma to rowniez uzyznic ziemie przed przyszlorocznymi wysiewami. Ichoc sama odkladam sprzatanie na ostatnia chwile-bo i u mnie jeszcze kwitna roslinki, to wiem, ze porzadki sa nieuchronne. Milego porzadkowania i pieknej jesieni zycze!
OdpowiedzUsuńMasz rację, ja też zostawiam na zimę zaschnięte pędy bylin, opadłe na rabaty liście - wygrabiam je dopiero wiosną. Tylko, że wiosną nie wiem potem w co ręce włożyć... Na razie moje porządki ograniczają się do usuwania roślin jednorocznych, ale jeżeli ciepła jesień przedłuży się, to niewykluczone, że zabiorę się i za byliny, by na wiosnę mieć więcej czasu na inne zajęcia ogrodowe. Pozdrawiam ciepło i odwzajemniam życzenia słonecznej i kolorowej jesieni :)
UsuńUśmiechnęłam się widząc kawkę, kocyk i gazetkę. Pomyślałam ,że nie popracujesz zbyt wiele. No ale zbiory poczynione w samą porę bo u nas mimo pięknego dnia po 22 było już tylko trzy stopnie ciepła. Nie wiadomo co będzie do rana. Muszę sobie w przyszłym roku zasadzić te ozdobne . Może nie zapomnę. Przypomnij mi w razie czego :-).
OdpowiedzUsuńNie było tak źle, troszkę podziałałam, ale przyznać muszę, że w wytężonej pracy główną przeszkodą nie były gazetka i kocyk, lecz liczne sąsiedzkie odwiedziny ;) U nas dzisiaj rano było tylko + 2 stopnie, więc poza miastem mógł przejść przymrozek - wyraźnie czuć zmianę pory roku. Kochana, Ty nie licz na moją pamięć ;) Ale możemy zrobić tak, że nasionka Ci podrzucę - chcesz? Pozdrawiam :)
Usuńa czemu bezłupinowej nie przerworzysz...? ona nie jest jadalna czy co?
OdpowiedzUsuńCzytałam, że jest niesmaczna i używa się jej na paszę dla zwierząt. Słyszałaś może coś innego na jej temat?
UsuńJa też nie lubię usuwać roślin zbyt wcześnie ale nie mam wyboru i już zaczęłam jesienne sprzątanie. Ładny dyniowy zbiór. W sprawie tej makaronowej nie podpowiem bo nie próbowałam. Uprawiam tylko cukinie i kabaczki, czasem patisony.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie wyglądają Twoje marcinki!!!
Pozdrawiam cieplutko.
A co ciekawego robisz z kabaczków?
UsuńChciałabym popijać w takich warunkach poranną kawę :) Pięknie zaaranżowałaś ogród - trzeba przyznać, że masz mały raj na ziemi, szczególnie to widać jesienną porą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi, że efekty mojej pracy mogą się podobać komuś poza mną :)
UsuńWitam:) Ta kawa na tarasie- to dzikie wino, marcinki, zmienność barw, wszystko takie swojskie, dobre, jasne:) Oglądam zdjęcia i przyznam się, że inspirują, bardzo. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że przy tylu kolorowych kwiatach i takiej obfitości dyniowatych kawusia musiała poczekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło mi, że rozumiesz tę moją słabość ;)
UsuńCieszą mnie Twoje odwiedziny i odkrycie Twojego pisania, o którym do tej pory nie miałam pojęcia. Będę zaglądać do tej krainy inspiracji i pięknego słowa, a i do siebie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńA to mnie zaskoczyłaś. sadzę drugi rok dynię makaronową. Faktycznie po przekrojeniu ma fakturę makaronu. Najczęściej robię z niej dżem, zupę i dodaję do sernika. Może ja ją źle gotuję. Nigdy nie miałam po ugotowaniu "makaroników".
OdpowiedzUsuńHokkaido i makaronowa to moje ulubione dynie. W tym roku nie miałam imponujących zbiorów. To co obrodziło, nam wystarczyło. Dosyć dużo zamroziłam...
Kwiaty jednoroczne jeszcze nie wyrywam. Może w tym roku zostawię do wiosny aby się wysiały?
Serdecznie pozdrawiam:)
Robiłaś z makaronowej dżem i zupę? Jak dobrze, że to napisałaś - cieszę się, że jednak można ją używać tradycyjnie :) Niedługo wypróbuję to gotowanie w całości, a wówczas dam znać, co z tego wynikło. Pozdrawiam :)
UsuńDoranma,
OdpowiedzUsuńyour garden is a paradise. So beautiful. I'm still sitting somewhere around. Oh yes, pumkins are very good climbers! And I love that!
Have a wonderful autumn in your beautiful garden and all my best from an Austrian gardener
Elisabeth
Thank you for your visit and nice words :)
UsuńDynię makaronową kroję na części wydłubuję miąższ i pestki, wkładam do piekarnika na 40 min 180 C a później wydrążam , wkładam do woreczków i do zamrażarki, w zimie jak znalazł, możesz zrobić też mus z imbirem, lub bez dodając 3/4 szkl cukru, można dodać cynamon i będzie do placuszków, wtedy wkładam w wyparzone słoiki i pasteryzuję 10 min gotując,
OdpowiedzUsuńale ,ale ja w zupełnie innej sprawie przyszłam, po pierwsze kupiłam w internecie sadźce, mam nadzieje, że się przyjmą, po drugie i to jest najważniejsze
Nominowałam Twój blog do nagrody "Liebster blog": zapraszam do mnie w celu pozyskania szczegółów, pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanych zbiorów
jadwiga
Dziękuję, Jadziu. Myślę, że już sobie wszystko wyjaśniłyśmy w korespondencji mailowej. A podane przez Ciebie sposoby na dynię przydadzą się nie tylko mi :)
UsuńPiękne, obfite dyniowe zbiory, brawo! Śliczny ogród wyczarowałaś, gratuluję i podziwiam Dora
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba, dziękuję :)
UsuńŁoł! ale imponujące zbiory! Trochę zazdroszczę, ale tak platonicznie... U nas nie ma kto zjadać takich ilości warzyw, więc nie uprawiamy. Ale Twoje efekty są naprawdę imponujące!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
Ubiegłej zimy dynie doczekały początku lutego, mam nadzieję, że w tym roku będą mi podobnie długo służyły :)
UsuńPiękny zbiór. Gratuluję, mnie najbardziej cieszy pogoda, rozpieszczało nas lato, rozpieszcza nas jesień, mam nadzieję, że zima też nas porozpieszcza. A ogród - ma Pani piękny! Zakładam, że zdjęcia nie oddają jego całego uroku :)
OdpowiedzUsuńJak miło jest odwiedzić ulubione "stare kąty".
OdpowiedzUsuńU Ciebie nie jest nigdy nudno.
Cała masa rozmaitości ,te kolory .Ogród jest tak soczysty i wciąż żywy ,że trudno uwierzyć ,iż zbliża się koniec sezonu.
A zbiory imponujące.
W moim domu obecnie królują racuchy z dyni.Po prostu rewelacja.Dynia niestety była wyżebrana od przyjaciół.U mnie miejsca zupełnie brak na dyniowe szaleństwo.Chociaż idąc za przykładem Twojej dyni ,mogłaby i u mnie przyjąć pozycję wspinającą i rosnąć po świerku sąsiadów zajmując przestrzeń powietrzną.He. he.
Bosko...lecę poczytać dalsze wpisy , gdyż narobiło mi się zaległości.Jeszcze parę dni intensywnej pracy i " wracam " do rzeczywistości.pozdrawiam gorąco Kate.
Jesień w twoim ogrodzie równie cudowna jak wiosna!!! Zachwycona jestem.
OdpowiedzUsuń