Soboty to dni, które do wiosny do jesieni są przeznaczone głównie na wyjazdy na działkę. Ale nie tym razem. Tydzień temu zatrzymała mnie w domu choroba, a dziś deszcz. Po deszczowym tygodniu miałam nadzieję, że się trochę uspokoi i rozpogodzi. Niestety. Już od szóstej rano przechodzą nad miastem kolejne burze i cały czas leje. Miasto spowiły chmury.
Podejrzewam, że działka w tym czasie zamieniła się w jedną wielką kałużę :( Żal mi, bo to przecież maj - najpiękniejszy miesiąc. Omija mnie przez ten czas kwitnienie wielu roślin, nie wspominając o niemożności wysiewów warzyw, sadzenia pomidorów itd. Nieroztropnością było by jednak siedzenie i zamartwianie się tym, na co wpływu żadnego się nie ma. Dlatego zyskany przez zawirowania pogodowe czas postanowiłam wypełnić z korzyścią dla domu - tak bardzo zaniedbywanego w sezonie ogrodowym - oraz dla chwil przyjemności :)
Zaczęło się od przyniesienia z balkonu zmoczonego bukietu bzu, filiżanki kawy i nieco zabawy aparatem. Bukiet od tygodnia stał na balkonowym stoliku i okazało się, że w chłodzie świetnie się trzyma - kwiaty są nadal świeże i pachnące. Zatem to ciepło sprawia, że najczęściej są bardzo nietrwałe, gdy je ustawimy w mieszkaniu. Ja swój wazon przynosiłam do środka tylko od czasu do czasu, gdy miałam czas na relaks i możliwość nacieszenia się zapachem kwiatów. Potem znów wracał na balkon. Podejrzewam, że gdyby ten tydzień był ciepły, jak na maj przystało, to świeże powietrze i tak by lilakom nie pomogło. Jest więc plus zimnej aury :)
Pamiętałam, że kwiaty lilaków są jadalne. Zaciekawiło mnie co można z nich zrobić. Wyciągnęłam wszystkie swoje książki zielarskie w poszukiwaniu informacji.
Znalazłam wiadomości o ciekawym zastosowaniu bardzo wielu roślin, lecz niestety nie lilaków. Mimo towarto było spędzić trochę czasu na oglądaniu tych pięknych i ciekawych wydawnictw oraz na snuciu planów, do czego wykorzystam w tym roku skarby z ogródka :) W poszukiwaniu wiedzy o lilakach trzeba było jednak wykorzystać tradycyjnie internet.
Okazuje się, że jest sporo informacji o zastosowaniu kwiatów i liści tej pięknej rośliny, ale raczej wynikających z tradycji zielarskiej, niż popartych współczesnymi badaniami nad ich właściwościami. Myślę jednak, że jeżeli uda mi się jeszcze zastać na działce kwitnące bzy, to skuszę się na przygotowanie lemoniady z ich udziałem. Przepis na nią jest prosty: garść samych kwiatków należy zalać przefiltrowaną lub mineralną wodą i odstawić na 1-2 godziny, by zapach kwiatów przeszedł do wody. Następnie można dodać cytrynę i miód. Hmm, ciekawa jestem efektu :)
A czy Wy macie swoje doświadczenia kulinarne z udziałem tych kwiatów? Podzielcie się! :)
Mi pozostaje na razie przyjemność cieszenia się rozchodzącą się po pokoju delikatną wonią oraz obserwowanie pogody za oknem. W czasie, gdy pisałam tego posta nieco się rozjaśniło, a słońce zaczyna się przebijać przez chmury. Nie wiem jednak czy na długo?
Z majowymi pozdrowieniami :)
Doranma
Piękne zdjęcia i świetny komentarz...
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak dobre nastawienie, a Ty je posiadasz. Mam nadzieję, że pogoda się poprawiła, życzę tego. :) Lilaki są takie radosne, tak piękne. Mam słabość do fioletowych, bo to też moja ulubiona barwa. No ciekawi mnie lemoniada z ich udziałem. Jak uda Ci się taką sporządzić, to daj znać, jak smakuje. :D Bardzo miłe dla oczu zdjęcia, jakieś takie pełne spokoju. Pozdrawiam i życzę pięknego weekendu, dużo zdrówka. :)))
OdpowiedzUsuńU nas już trochę cieplej:)))bzy są cudne i porozstawiałam bukiety w całym domu:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś, że wspaniale smakują kwiaty bzu smażone w cieście naleśnikowym. Nigdy nie próbowałam ale kto wie... Podobno pyszna jest też konfitura i nalewki. Najprościej sprawdzić aromat w herbatce, to świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Anusiu :)
Przepiękne zdjęcia z bzem w roli głównej:D To wspaniały krzew, o wielu zastosowaniach i bajecznym zapachu :D U mnie jeszcze kwitnie, co bardzo mnie cieszy :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam <3
Ale cudowne te twoje bzy. Kocham ich zapach. Niesamowicie roznosi się po domu. Aż się z domu nie chce wychodzić. Fajna ta pozycja o herbatach. Najbardziej uwielbiam liściaste, czarną i zieloną.
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie na moim blogu i dziękuję za tyle radosnych komentarzy ☺
UsuńTak, herbatka to jest to! Nie wyobrażam sobie ani jednego dnia bez niej ☺
Ja zrobilam herbate z bzu...nie trudne ale i jakies takie bez smaku 😉 o zaletach zdrowotnych takiej herbaty nie wiem nic. Stanowczo wole jak stoja w wazonie i pachna tak jak te na Twoich zdjeciach. Pozdrawism cieplutko 🙂
OdpowiedzUsuńHi, hi, czyli jest to pewnie herbatka dla szczególnych smakoszy 😉 Miłego dnia ☺
UsuńMam trzy lilaki w ogrodzie, ale nie próbowałam nigdy wykorzystać ich kwiatów w kuchni. Wystarczy mi ich niesamowicie przyjemny zapach, który czuć w ogrodzie. :) Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńO Cudownie :) <3
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńDzięki, będę odwiedzać:)
Piękne zdjęcia majowe 🙂 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA teraz cieplutko w lecie. :)
OdpowiedzUsuń