lecz to, czym potrafisz się cieszyć".
(mądrość Wschodu)
Pierwsze dni stycznia już za nami. Jak co roku obfitowały w rozmowy na temat noworocznych postanowień. Na blogach też dostrzegłam sporo dyskusji i często sprzecznych stanowisk w tej sprawie. Różnie podchodzimy do tego, czy warto mieć takie postanowienia, czy nie - główny argument ich przeciwników jest taki, że niespełnione plany powodują tylko niepotrzebne frustracje. No ale kto powiedział, że mamy ich nie spełniać?
Sama nie jestem zbyt doświadczona w ich praktykowaniu ;) Uważam, że same postanowienia są obojętne (jak pieniądze) - ani dobre, ani złe, bo wszystko zależy od tego, co z nimi zrobimy, jaki użytek i sens im nadamy. Jeżeli robienie postanowień i ich realizację traktujemy poważnie, jeżeli rzeczywiście pomagają w pracy nad sobą, rozwoju, osiąganiu celów - są dobre, bardzo dobre. Jeżeli natomiast mają jedynie obnażać naszą słabość i brak konsekwencji, to ... warto poświęcić czas na przemyślenie, dlaczego tak się dzieje.
Skąd ten wstęp? Skłonił mnie do niego wyjątkowy kalendarz, z którym weszłam w ten rok - "Twój dziennik" Reginy Brett. To ta sama autorka, która napisała książki - być może Wam znane - "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" oraz "Bóg nigdy nie mruga". Pozycja dedykowana jest podobno specjalnie polskim czytelnikom. Zawiera 12 nowych lekcji - opowiadań, po jednej na każdy miesiąc. Na kolejnych stronach kalendarza można odnaleźć wiele ciekawych i inspirujących myśli na dany dzień.
Nigdy nie prowadziłam dziennika (mój web log nim nie jest ;)), ale skusił mnie tym razem pomysł, aby spędzić rok w towarzystwie Reginy i jej myśli, zapisując regularnie swoje własne, które przeważnie hulają po głowie i nie spisane umykają bezpowrotnie. Dla mnie to taka alternatywa dla pudełka na modlitwy, o którym pisałam rok temu TUTAJ.
Zaintrygowało mnie również spojrzenie autorki na zagadnienie noworocznych postanowień. Oto co napisała:
"Nie róbcie mnóstwa postanowień, których nie zdołacie dotrzymać. Kiedyś sama tworzyłam długie noworoczne listy, a w grudniu czułam się jak nieudacznik. (...) Postanów nie robić tym razem żadnych postanowień noworocznych. Po prostu wybierz jedno słowo, które będziesz nosić w sercu jak wskazówkę kompasu. Któregoś roku zdecydowałam się na radość. Kiedy indziej moim słowem była obfitość. (...)Nowy Rok to moment, kiedy można zacząć od nowa z czystym kontem. Masz przed sobą pustą kartę. Jak chcesz ją zapisać?"
Nie miałam kłopotu, by wymyślić to jedno słowo, szybko przyszło mi do głowy. Po kilku dniach dodałam do niego jednak jeszcze drugie: wytrwałość. Tak więc wyruszyłam w ten rok bez listy długoterminowych postanowień, ale za to z zapałem i zaciekawieniem, co on przyniesie. Wspomagam się na bieżąco listami zadań na najbliższe dni, by widzieć postępy. Niemal każdego dnia walczę ze sobą, by wytrwać w dobrych zmianach, ale ta jedna główna myśl rzeczywiście wyznacza mi kierunek i pozwala pomalutku posuwać się do przodu.
Jestem pewna, że to nieistotne, czy zaczynamy pracować nad sobą i swoim życiem, wprowadzać zmiany, których pragniemy od 1 stycznia, od poniedziałku, od urodzin... Każdy dzień jest dobry na to by wybrać dobro i zacząć działać :)
A Wy, jaki macie sposób na wdrażanie dobrych zmian w życiu?
Pozdrawiam,
Doranma
A co, jeżeli realizacja naszych postanowień nie jest możliwa z powodów od nas niezależnych ? Też powoduje to frustracje. Dlatego staram się patrzeć pozytywnie na świat i cieszyć się z każdej chwili. Tej zimy znowu zaczęłam jeździć na łyżwach i sankach. Bawmy się póki mamy czas :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie wszystko od nas zależy - i całe szczęście ;) Ale jeśli mam możliwość pójść na łyżwy i wiem, że dobrze mi to zrobi, to ode mnie zależy, czy się zmobilizuję do wyjścia, czy też nadal będę zalegała na kanapie, czyż nie? :)
UsuńToday is the first day of the rest of my life. I try to remember that, every day :)
OdpowiedzUsuńZ ta czysta kartka to trafione. Ja nie robię postanowień noworocznych, raczej miniony stary rok skłania do refleksji co dobrego nas w tym roku spotkało i jak wiele zrobilismy, jakie zmiany...
OdpowiedzUsuńKtoś mądry powiedział kiedyś " carpe diem", chwytaj dzien i wyciśnij z każdego dnia tyle ile zdołasz, ile możesz. Wtedy plany, takie odległe i wzniosłe nie bedą potrzebne. Cieszmy sie z rzeczy małych :)
o tak...wdrażanie w nasze życie jakichkolwiek zmian jest niebywale trudne.
OdpowiedzUsuńJuż ja to znam.
Sama też sięgałam po książki Reginy Brett.Mnie najbardziej przypadła " ŻYCIE JEST CUDEM".
Wiesz ,a jeszcze bardziej pomogła zrozumieć własne czyny, postępowanie ,a raczej bak tych pozytywnych reakcji i zachowań, pozycja już od dawna chyba znana Josepha Murphy "POTĘG PODŚWIADOMOŚCI".
Tak zupełnie kojąco wpływa na mnie,zawsze ilekroć po nią sięgam.
Uspokaja mnie wewnętrznie ,godzi ze sobą.Nie poucza , nie krytykuje , a otwiera.
I tak jak napisałaś na początku uświadamia ,że "szczęście , nie jest tym co posiadam , lecz tym, czym potrafię się cieszyć" i tego się już chyba nauczyłam ,a raczej odkryłam, bo przecież szczęścia nie można się nauczyć.Trzeba umieć je zauważać i cenić.
Czasem tylko muszę popukać się w głowę i uśmiechnąć do siebie w lustrze.
Początki bywają trudne , zakręty trudniejsze ,zatem powodzenia.
Byle do przodu.
Trzymam kciuki .
pozdrawiam serdecznie K.
Kate, dzięki za Twoje przemyślenia. Prawdę powiedziawszy, to pisząc zastanawiałam się, jak ten test skomentujesz właśnie Ty :) Wg mnie samorozwój, uczenie się życia, bycia szczęśliwym itd., to zadanie na całe życie i oby nigdy nie przestało nam się chcieć, obyśmy nigdy nie powiedziały sobie: ok, jest już dobrze, więcej nie muszę, albo co gorsza: nie chce mi się. Uśmiechniętych spojrzeń w lustro Ci życzę :) Tak, jak ja zawsze się uśmiecham, czytając Twoje słowa - dzięki :)
Usuń