niedziela, 7 czerwca 2015

Uff, jak gorąco ...

Weekend mieliśmy na Mazowszu "rozżarzony" - czy u Was też słońce przypiekało tak okrutnie? Od jakiegoś czasu nie padał deszcz. Rośliny zaczynają więdnąć i podsychać, peonie nie mają siły rozwinąć pąków, w warzywniku kompletny zastój, trawa miejscami pożółkła. Dawno nie było u nas takiej sytuacji. Bardzo więc liczę na zapowiadane na ten tydzień opady, gdyż nie mam możliwości, aby biegać po działce z konewką i ratować rośliny na czas. Muszą sobie radzić same :( Z radością więc przywitałam dzisiejszy popołudniowy spadek temperatury do 20 stopni, będzie można odpocząć :)

Pomimo gorąca i spopielałej gleby na grządkach dzieje się :) Ostatnio pokazywałam rododendron i azalie w rozkwicie, grające nadal w roślinnej orkiestrze pierwsze skrzypce. Ale na całość obecnej atmosfery w ogrodzie składają się też inne rośliny. Zapraszam na przechadzkę śladem roślin, których może nie widać z daleka, ale nie umniejsza to ich piękna.


Wspomniałam o peoniach. Faktycznie z powodu małej ilości opadów powolutku zbierają się do kwitnienia.


Jako pierwsze rozwinęły swoje kwiaty biała - bo tak była opisana w centrum ogrodniczym - oraz peonia, która miała być niejaką Sarą B., sprawiła mi zawód bo nią nie jest, ale i tak mi się podoba, choć ciut inaczej ;)


Ostre południowe słońce nie pozwoliło mi niestety zrobić wyraźniejszych szerszych widoczków, trzeba się domyślać co to za roślina : (



Poniżej najzwyklejsza z najzwyczajniejszych kalina, nasza polska, ta z piosenki śpiewanej w dzieciństwie; "Rosła kalina z liściem szerokim, nad modrym w gaju rosła potokiem..." Czyż jej skromne okółki bielusieńkich kwiatów nie wyglądają cudownie na tle zieleni i błękitu nieba? Trzeba tylko podejść nieco bliżej :)



Tzw. śpioszki rozsiały się po całym ogrodzie, nawet warzywnik był ozdobiony w tym roku ich białymi gwiazdkami. Bukieciki tych kwiatów kojarzą mi się z Dniem Matki.


A czy jest ktoś wśród ogrodomaniaków, kto nie lubi orlików? Najbardziej lubię te w odcieniach niebieskiego i fioletu. A one lubią mój ogród, rozsiewając się chętnie w różnych zakątkach. I jak to zwykle bywa - najlepiej wyglądają właśnie tam, gdzie wysiały się same, a nie w miejscu, w którym posadziła je ręka człowieka :)


Z wiekiem coraz więcej uroku dostrzegam w kompozycjach malowanych różnymi odcieniami zieleni, inne barwy nie są konieczne, by było pięknie.



Zielonkawe pączki przywrotnika są śliczne, czyż nie?


Pomimo małej ilości opadów tej wiosny niektóre rośliny osiągnęły rekordowe rozmiary, wśród nich łubiny - za niektórymi kępami mogę się schować stojąc ;)


Piękno może być skromne, przytulone do kamienia ...


A może też krzyczeć kolorem, rozkładając swoje kwiatowe łodygi w trawie, niczym ogon pawi. Tak się kończy "nieróbstwo" ogrodniczki - nie dzielona od lat kępa liliowców ma tendencję do pokładania, co może się podobać, ale nie jest wygodne podczas koszenia trawy oraz spacerów zatarasowanymi ścieżkami :)





 Irysy syberyjskie w tym sezonie radzą sobie dobrze, natomiast bródkowe kapryszą jak zwykle. Niestety moja gliniasta i chłodna gleba nie sprzyja ich zdrowemu rozwojowi. Nie potrafię jednak zrezygnować z kolejnych prób uprawy. Poniżej iryski pochodzące z ogrodu babci, więc darzone przeze mnie szczególnym sentymentem.



A ten łososiowy kwiat rozwinął się  po raz pierwszy, sprawiając mi przyjemną niespodziankę. Zupełnie nie pamiętam kiedy go kupiłam, spodziewałam się w tym miejscu zupełnie innego koloru. Ale ten delikatny odcień bardzo, bardzo mi się podoba :)



Urokliwa pęcherznica, której kwiatki trzeba oglądać z bliska, by docenić ich subtelną urodę.



Lilaki tureckie, sadzone tradycyjnie w polskich ogrodach i miastach, przekwitły już przeważnie ok. dwóch tygodni temu. Jednak można przedłużyć czas cieszenia się bzowym zapachem, sadząc inne odmiany, które ostatnio pojawiły się w naszych szkółkach. Jestem bardzo zadowolona z lilaków ottawskich i Meyera - kwitną później, bardzo obficie (już nawet młodziutkie krzewy) i przepięknie pachną, mam wrażenie, że ich zapach jest bardziej intensywny, niż lilaka tureckiego.



Jako ostatnia rozwinęła swoje pachnące pąki Miss Kim posadzona w półcieniu.





 No i róże. One dopiero zaczynają próbę generalną przed prawdziwym spektaklem. Ilość pąków daje nadzieję, że będzie na co patrzeć. Choroby i szkodniki, które zaatakowały w tym roku wyjątkowo wcześnie, zmuszają natomiast ogrodniczkę do działania. Zobaczymy kto wygra, ja nie zamierzam się poddać ;)



Therese Bugnet



oraz Louise Odier - nie mogę się dopatrzeć różnicy w budowie ich kwiatków, w tym roku obie mają wypełnioną główkę płatkami wyjątkowo ciasno.



 Nadal widać, kto jeszcze panuje w ogrodzie. Ale, ale, powoli nadchodzi nowe ;)


 Serdecznie dziękuję za czas spędzony w moim wirtualnym ogrodzie, za wszystkie pozostawione komentarze i dołączenie do grona obserwujących. Pozdrawiam :)

Doranma

8 komentarzy:

  1. What a wonderful bunch of summerpictures! I am sorry that all the rainclouds gather over here and you dont get the water you need. If we could switch weather for a week or two... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pogodowe niespodzianki i u mnie. Sobota skwar niemiłosierny, a niedziela ziąb, bo 20 stopni różnicy to znacząca wielkość. Deszczu też bardzo skąpo, ziemia wysuszona a moje podlewanie na niewiele wystarcza, za to wczorajszy deszcz połamał piwonie i wylądowały w bukiecie, chociaż wolę oglądać je w ogrodzie. Ale u Ciebie tyle kwitnie, aż miło patrzeć, dziękuje za taki spacer :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miły spacer po Twoim ogrodzie:) Wszystko pięknie kwitnie, ale łubiny to prawdziwe giganty:) Pięknie:)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też susza. Rododendrony już mam "oskubane" z kwiatów. I czekam na ciepły wieczorny deszcz :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Sielsko, anielsko, miło, pachnąco, gorąco i jakże prawdziwie ogrodowo. Ślicznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie spacery! Prawdziwy busz u Ciebie Anusiu się zrobił i jest co podziwiać. Zachwycające są te późne odmiany lilaków - coś pięknego! U nas od poniedziałku chłodniej i nawet popadało ale podobno upały wracają. Rzeczywiście robactwo mocno atakuje. Róże ostro zaatakowały mszyce. Na razie sytuacja opanowana i pojawiają się pierwsze kwiaty ale to pewnie nie koniec problemów. Przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że lubimy podobne rośliny, biała piwonia, pęcherznica czy lilaki Meyera. Niedane mi tylko było się w tym roku cieszyć kaliną - zaatakowały ją mszyce :(

    OdpowiedzUsuń