Gdy tylko spadł śnieg, który zaskoczył mnie dokumentnie, bo unieruchomiona w łóżku nie mogłam wyskoczyć na balkon, by ratować przed zimnem pozostawione tam kwiatki i ostatnie działkowe plony, wśród całego tego rozgardiaszu zaczęły pojawiać się sikorki. Najbardziej były zainteresowane zostawionym na stoliku "talerzem" słonecznika. I tak mi towarzyszyły przez kilka dni, przychodząc codziennie do swojej stołówki ;) Sztuk było prawdopodobnie trzy, ale pomimo moich usiłowań i czajenia się z aparatem przy okiennej szybie, nie udało mi się sfotografować jednocześnie więcej niż jednego ptaszka. Zresztą one nigdy nie wchodziły sobie w drogę, najpierw podlatywał do słonecznika jeden, a gdy wydziobał ziarenko to wraz ze zdobyczą w dziobku ustępował miejsca kolejnemu.
Wraz ze śniegiem zniknęli też moi zaokienni goście. Pewnie łatwiej było im znaleźć pożywienie gdzieś indziej, skoro śnieg już nie utrudniał dostępu. Na szczęście był to już czas, gdy przestałam zarażać, więc w domu mogli się pojawić liczniej goście "dwunodzy", by dotrzymać mi towarzystwa :) Okazuje się, że taka kilkutygodniowa choroba, to też trudny czas weryfikujący kto jest przyjacielem, kto się interesuje, kto jest gotowy pomóc. Nie obyło się bez rozczarowań i smutnych przemyśleń. I w ten nieplanowany sposób jestem bogatsza o wiedzę o ludziach, wśród których przyszło mi żyć. Na szczęście bilans jest pozytywny, wywołujący uśmiech i wdzięczność w sercu. Dziękuję Wam, wiecie komu :))
Szykując się do odwiedzin, zaczęłam mobilizować siły i działać nieśmiało w kuchni. Ciasteczka owsiane, na które przepis podawałam tutaj, szły szybciutko, tak więc piekłam je dwa razy. Dając sobie też dyspensę od mojej diety, upiekłam jedno z ulubionych ciast wg przepisu mojej Mamy:
Ucierane ciasto z jabłkami
Składniki:
masło 12,5 dkg
mąka 20 dkg
cukier 12,5 dkg
3 jajka
3 łyżki mleka
proszek do pieczenia
kwaskowe jabłka, np. szara reneta
Cukier utrzeć z masłem, dodać żółtka, mąkę z proszkiem, mleko i ubitą na sztywno pianę. Na wylanym do formy cieście (albo raczej wyłożonym, bo powinno być dość gęste) ciasno ułożyć obrane i pokrojone w ósemki jabłka, posypać jabłka cukrem przed pieczeniem lub już po upieczeniu. Piec 45 minut (ja zawsze piekę je w prodiżu, więc nie wiem, jaka to temperatura).
Ciasto to jest dla mnie symbolem późnego lata i jesieni. Jego upieczenie stało się okazją do wypróbowania majowej zdobyczy z targu staroci w Lublinie, po którym buszowanie okazało się ogromną frajdą, bo ceny kilkakrotnie niższe niż w Warszawie. Ta zdobycz, to łyżeczka w kształcie siteczka, służąca właśnie do posypywania cukrem pudrem. Uwielbiam używać na co dzień takie zmyślne starocia. Nie dość że piękne, to jeszcze praktyczne.
Czas siedzenia w domu, to także czas wyjadania różnych zapasów, żeby nie obciążać innych zbyt wielkimi zakupami. Pod nóż poszła więc ostatnia letnia cukinia, która przeleżała ok. 1,5 miesiąca na balkonie. Nareszcie usmażyłam po raz pierwszy placuszki cukiniowe, do czego przymierzałam się już od dawna. Te już były zgodne z moją dietą:
Placki z cukinii:
nieduża cukinia
1 jajko lub 4 jajeczka przepiórcze
4-5 łyżek mąki gryczanej,
trochę mleka lub wody mineralnej, lub jednego i drugiego
1 mała cebula
sól, pieprz, ew. ulubione zioła
Cukinię starłam na grubych oczkach, lekko posoliłam i odłożyłam na sicie, by wyciekł sok. W tym czasie trzepaczką wymieszałam jajko z mąką i mlekiem, dodałam posiekaną drobno cebulę i cukinię, wymieszałam, usmażyłam, część zjadłam od razu na ciepło z domowym ketchupem, a resztę następnego dnia na zimno - też były dobre, delikatne. Mąka gryczana bardzo dobrze się sprawdziła w tej kompozycji. Następnym razem zrobię bez cebulki i bez pieprzu, żeby zjeść je z jogurtem lub cukrem. Fotogeniczne specjalnie nie były, więc darowałam sobie pstrykanie :)
Wczoraj spotkała mnie niespodzianka, moje sikorki znowu zaczęły przylatywać w poszukiwaniu pożywienia. Może dzięki temu, że nie usunęłam donic i skrzynek ze zmarźniętymi roślinami, czują się wśród nich pewniej, bezpieczniej, jak w naturalnym środowisku i dlatego tak chętnie tutaj dokazują? To bardzo radosne i ruchliwe ptaszki, sfotografować je jest naprawdę trudno, tym bardziej cieszy mnie tych kilka zdjęć.
Dobrej nocy i dobrego tygodnia życzę wszystkim odwiedzającym :) Jutro generalna próba - wracam do pracy, choć zdrowie jeszcze wymaga uwagi. Mam nadzieję, że dam radę :)
I u mnie pojawiają się ptaszki, bardzo lubię im się przyglądać:-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIleż przyjemności można czerpać z przyglądania się im - prawda? Dziękuję, że zajrzałaś :)
UsuńBardzo długo Cię ta choroba trzymała.Moje dziecko też chore ale musiała już na uczelnię. Może nie przekreślaj tych znajomych, którzy się nie spisali. Może też byli chorzy :-). Sikorki ślicznie siędały sfotografować. Ciasto jabłkowe to również przepis mojej mamy :-) . Proste i zawsze się udaje i bardzo szybko znika.Serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńI jeszcze nie puściła, ale tak jak Twoje Dziecko - musiałam do obowiązków. Albo może mi się wydaje, że musiałam... Nikogo nie przekreślam, tym bardziej, że sama nie jestem kryształowa. Jednak to doświadczenie pozwoliło mi docenić ludzi wartościowych, dobrych i szczerych, w relację z którymi rzeczywiście warto inwestować i z tego bardzo się cieszę :) Fajnie, że nasze Mamy piekły podobne ciasta - to takie w sam raz do niedzielnej poobiedniej herbatki :)
UsuńMoja Droga jesteś bardzo rozrzutna jeszcze zima hen hen, a Ty sikorki dokarmiasz? Moje obsługują się same [słonecznik zjadły na pniu].Pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńSame się dokarmiają, tak przez przypadek ;) Ale zapasy na zimowe miesiące też mam, więc mam nadzieję, że ani im, ani nam jedzonka nie zabraknie :)
UsuńPlacki z cukinii lub z dyni są cudowne.
OdpowiedzUsuńW moim ogrodzie było nasadzone mnóstwo słoneczników. Tych zwykłych i ozdobnych. Sadzę specjalnie dla ptaków. Wszystko "wciupały".
W siateczki ładuję im orzechy arachidowe, uwielbiają. Słonecznik też mają, ale nie w tarczach.
Serdecznie pozdrawiam
O słonecznikach nie ma co marzyć, jeżeli się ich dobrze nie zabezpieczy, zjedzą wszystko :)
UsuńBardzo piękne ptaki na tych zdjęciach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
krzysiekpolcyn.blogspot.com
Witaj, bardzo mi miło, że pojawił się także pierwszy Mężczyzna w komentarzach :)
UsuńBardzo lubię też podglądać ptaszki u mnie na balkonie. Czasami się nawet "kłócą" o nasionka. Poza podglądaniem ptaków zrobiłaś też pychotki do zjedzenia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńpiekne są twoje zdjęcia sikorek, u mnie pełna parą stołówka pracuje na dwa karmiki, ptaki przylatują różne, przede wszystkim sikorki, ale też i gołębie synogarlice
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Powrotu do pracy nie zazdroszczę, ale sikorek odwiedzających Twój balkon, jak najbardziej ;) U mnie ptaki skutecznie odstrasza obecność trzech kotów ;( Piękna ta stara łyżka
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia takich gości. W niedzielę mąż zamontował kolejny karmnik dla sikorek i wróbelków, aby Emilka mogła podglądać ptaszki zimową porą.
OdpowiedzUsuńA łyżeczka- sitko jest piękne.
Pozdrawiam ciepło
Liczę, że nie tylko będziesz podglądała ale i fotografowała - z przyjemnością obejrzę takie zdjęcia :)
UsuńTymi pięknymi zdjeciami sikorek przypomniałaś mi,że najwyższy czas pomysłeć o karmnikach na zimę. Ptaszęta z pewnością docenia nasze starania :)
OdpowiedzUsuńI jak? Karmniki już u Ciebie są?
UsuńCudne te maleństwa, mają u Ciebie prawdziwy raj:)Piękna ta stara łyżka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Witam Cię serdecznie wśród moich obserwatorów :) Przykro mi, że akurat trafiłaś na przymusową przerwę w pisaniu, ale co się odwlecze... Mam nadzieję, że nie stracisz cierpliwości i będziesz zaglądała :)
UsuńSłoninka wisiała dwa tygodnie i wreszcie dzisiaj skumały, że dają smakołyki i są! Wreszcie. Czyli ptasie bistra ruszły.
OdpowiedzUsuńPięknie to określiłaś - ptasie bistra :) Tak naprawdę to dałyby sobie radę bez nas, ale człowiek lubi mieć poczucie, że pomaga, a poza tym przy tej okazji można nacieszyć oczy ptaszętami :)
UsuńPtaszyny szaleją jak u mnie i widok za oknem podobny do mojego :)
OdpowiedzUsuńLubię podobieństwa, one pomagają przełamywać obcość, poznawać się wzajemnie. Cieszę się, że jesteś :)
UsuńZdjęcia są zachwycające.
OdpowiedzUsuńTaki maluszek na słoneczniku.
Urzekające.
Przepis na placuszki i znam i bardzo lubię.
Ada
Fajnie, że wpadłaś, dziękuję :)
UsuńHallooo :) Co tam słychać ? Czyżby tak bardzo pochłonęły Cię przygotowania do świąt? Pozdrawiam zimowo i czekam na kolejny post :)))
OdpowiedzUsuńWiesz, jak ciepło mi się zrobiło, gdy przeczytałam te słowa? Mobilizujesz mnie, Kochana, do zdwojonej walki z Bloggerem :)
Usuń