poniedziałek, 2 maja 2016

Majówka

Pierwsza w tym roku majówka, wyczekiwana, jest bardzo różnorodna pogodowo: najpierw zimno, dziś rano mgła jak mleko, później słońce i ciepło, wieczorem rzęsista ulewa i tęcza na niebie. Cieszę się i ze słońca, które nas odwiedziło i z tego deszczu, bo był już potrzebny roślinom. Po trzech dniach ogrodniczej, radosnej pracy, teraz z kubkiem herbaty w dłoni przekopuję się przez zrobione dziś zdjęcia, by podzielić się z Wami aktualnymi widoczkami. Ogrodowa relacja, jak zwykle, tylko dla wytrwałych ;)


Tulipan Tarda jest u mnie pierwszy sezon. Bardzo mi się podoba trwałość jego kwitnienia i reagowanie na ilość światła. Otwiera swoją buziuchnę tylko do słońca i sam wygląda jak małe, wesołe słoneczko :)


Papuzie nie są już tak fikuśnie powyginane, jak w pierwszym sezonie po posadzeniu, ale kwitną już trzeci rok i kwiaty ich nie zdrobniały - pomimo niesprzyjającej pogody, która tak negatywie odbiła się na kwitnieniu wielu innych odmian.


Wiele kwiatków zadziwia mnie w tym roku trwałym, bo już miesięcznym okresem kwitnienia - należą do nich np. szafirki i forsycja.


Pisałam ostatnio, jak zniszczyłam ptasi dom w studni - na szczęście nie było jajeczek. Wczoraj zamocowałam na magnolii budkę lęgową myśląc, że będzie bardziej dla ozdoby. Nic z tego :) Od dzisiaj domek jest już zamieszkały :) 

 Gdy już obejrzycie sikorkę na powyższym zdjęciu, to spójrzcie też na pękające pąki jabłoni w tle. Wczoraj jeszcze nic nie zapowiadało, że zdążą zakwitnąć w czasie majówki, wystarczyło jednak tylko kilka godzin ciepła i słońca, by spośród zieloności pąków zaczął przebijać róż :)



Ławeczka okazała się świetnym punktem widokowym i na działkę, i na ptasi domek na magnolii - z oddali mogę się przyglądać ptakom do woli, nie strasząc ich.




Porzeczki są oblepione kwiatkami. Takie zieloniutkie maleństwa, a ile w nich uroku! Drżę, by przymrozki nie zniszczyły zawiązków, a pogoda pozwoliła owadom na obloty i zapylanie.


Uwielbiam szafirki we wszelkich odcieniach niebieskiego. I ich zapach oczywiście też! Ale ten armeński gigant jest moim faworytem. Co roku kwiaty utrzymują się bardzo długo. A przy tym jest niezłomny ;) - to nic, że zarosła go powiększająca się kępa sadźca - nadal przebija się w tej plątaninie i kwitnie w najlepsze.



Marzą mi się angielskie kanciki wokół rabat, ale dziś zdołałam tylko przygotować niektóre rabaty do tego zabiegu, oczyszczając i poszerzając je nieco. I też mi się podoba :)




Serduszka, to kolejna ofiara przymrozków. Olbrzymia kępa obiecywała wiosenną, mocną plamę koloru. Niestety, w tym roku nie będę go podziwiać - uchowała się tylko jedna gałązka gdzieś przy ziemi.


A teraz dwa zdjęcia dla Kate: słoneczniczek wierzbolistny ładnie się rozrasta. Wygląda na razie dość pospolicie, więc długo się zastanawiałam, czy to na pewno on ;) Wkrótce z "przechowalni" powędruje na reprezentacyjne miejsce na rabacie - mam nadzieję, że będzie się atrakcyjnie prezentował na tle ciemnej zieleni żywotnika.


A tak wygląda w trzecim lub czwartym sezonie tojeść o bordowych liściach - rozlazła się po rabacie wybijając nowymi pędami pośród innych roślin, mimo że w ubiegłym roku solidnie ją przetrzebiłam, w tym czeka ją to samo lub całkowita eksmisja.



Obiecywałam sobie kiedyś, że nie będę sadziła roślin mających kolce... No ale jak tu się oprzeć urodzie róż czy berberysów?




Świdośliwa też pięknie kwitnie, mimo że to jeszcze mały krzaczek. Wyobrażam sobie ile będzie owoców, gdy osiągnie docelową wielkość!


A oto rododendron, który miał być biało kwitnącym Cunningham's White, a jest... no właśnie nie wiem, bo po raz pierwszy ma pąki kwiatowe - różowe! Świadomość, że pochodzi z Gospodarstwa Ciepłucha wcale mi nie pomoże rozpoznać rzeczywistą nazwę, bo w tej szkółce jest ponad sto odmian w ofercie. I ja się potem dziwię, skąd u mnie w ogrodzie tyle różowości. Ano, lubię różowe kwiaty, a róż lubi mnie ;)


Ale na razie jest jeszcze spokojnie kolorystycznie. Cieszę oczy różnymi odcieniami wczesnej zieleni. Soczyście zielona szczotka modrzewia jest w tym roku tak gęsta, że wybaczam mu, iż nie jest tą wymarzoną odmianą o wiotkich, zwiewnych pędach ozdobionych pędzelkami igiełek.


Dziś był dzień siania - warzywnik zapełnił się nasionkami warzyw korzeniowych i liściastych, sałata i rzodkiewka już wzeszły. Za tydzień wysieję ogórki i fasolkę, zostawiając miejsce dla kilku pomidorowych krzaczków. Truskawki suche po zimie, odżyły, ale i tak prawdopodobnie zmienią  jesienią miejsce, bo na 20 metrach brakuje miejsca na wszystkie moje warzywne zachcianki ;)


Gdybym tak mogła popracować na działce jeszcze przez kolejny tydzień, to pewnie dogoniłabym robotę i się z nią uporała, a tak pozostają mi wspomnienia, układanie planów prac na kolejny weekend, no i zdjęcia :) 

Dobrego dalszego świętowania!
Doranma

3 komentarze:

  1. U mnie w ogrodzie na początku też było sporo berberysów. Niestety musiałam przenieść je w zakątek mało używany właśnie z powodu kolców :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie masz na działce, piękne zdjęcia i jaka różnorodność roślin.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie u Ciebie:-) z przyjemnością nie raz jeszcze zajrzę. U nas trochę przymrozki zniszczyły, zwłaszcza już kwitnące czeresnie, truskawki i swidosliwe.mam nadzieję że choć trochę posmakujemy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń