Sezon zaczął się w tym roku bardzo, bardzo wcześnie. Praktycznie to ogrodowa przerwa trwała tylko kilka tygodni w styczniu. Wegetacja ruszyła nietypowo w okresie kalendarzowej zimy, więc już od połowy marca mogłam używać w kuchni pokrzywę - na początku małe ilości, więc głównie w koktajlach. Ach, pokrzywa! Znowu chciałabym poświęcić jej osobny wpis, bo odkryłam wiele jej zastosowań w kuchni :)
Czekając na zieleninę z ogródka, rozpoczęłam po raz pierwszy w tym roku produkcję kiełków - spodobało mi się to bardzo, bo proste i przyjemne, więc zasilałam przedwiosenne menu tak uzyskanymi witaminami.
Pracując na domowej kanapie marzyłam, że uda się skończyć na czas po 8 godzinach i wówczas będę mogła zatopić się w lekturze reprintu o prowadzeniu polskiego ogrodu z końca XIX wieku. I tak co dzień marzyłam i marzyłam... w końcu w okolicach Świąt odłożyłam na półkę - musi poczekać na lepsze czasy.
Na działce przez całą zimę zieleniła się wstążka głównej ścieżki, nad której podniesieniem pracowałam przez ostatnie lata. Wiosną okazało się jednak, że trzeba ją jeszcze wyrównać i poszerzyć.
Na rabatach wyjątkowo wcześnie buchnęło kwieciem.
Wyjazdy na działkę były bardzo krótkie, na dwie godziny, na trzy, a czasami tylko na jedną. Nie było mi więc radośnie. Za każdym razem pojawiało się w głowie pytanie: a może to ostatni już raz?
Trudno było jednak nie uśmiechnąć się do takich małych, ptasich towarzyszy :) A wiosna była wyjątkowo głośna, wyjątkowo wypełniona ptasimi, beztroskimi (?) trelami.
Uroczy raniuszek po kąpieli :)
Natomiast w warzywniku bardzo długo nic nie chciało ruszyć. Pomimo wczesnych, bo już marcowych, zasiewów, musiałam czekać kilka tygodni na pierwsze wschody. Było zbyt zimno dla warzyw.
Fenkuł dzielnie przetrwał zimę, lecz pomimo podlewania i nawożenia, zamiast zgrubieć, znów poszedł w kwiatostany :(
Ale niezmiennie cieszyła zupa szczawiowo-pokrzywowa. To jeden z moich tegorocznych patentów, jak przemycić zdrową zieleninę w diecie swojej i seniorów :)
W ogrodzie rozmnożyły się winniczki. Niestety lubią spać w trawie i muszę bardzo uważać, by nie pomylić ich z kamieniem pod stopami ;)
Wraz z początkiem maja pożegnaliśmy suszę, rozpoczęły się regularne opady.
Stara jabłoń Idared kwitła po latach przerwy jak szalona.
Wazony zapełniały się coraz to nowymi bukietami i bukiecikami.
A ja zamarzyłam sobie poznawać Słowo Boże z tej przeznaczonej specjalnie dla kobiet Księgi.
W kuchni coraz więcej zielonego. Uprawa jedzonka jest dla mnie niezwykle ekscytująca :)
I w ten miły sposób minęła moja blogowa godzinka, a nawet półtorej. Ale dołożę wszelkich starań, by ciąg dalszy niebawem nastąpił :)
A tymczasem pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich tych, którzy tutaj do mnie zaglądają!
Doranma
Jak miło cię czytać;) Ten biały ganeczek mnie zauroczył. I klematis, i kwitnąca jabłoń. My pokrzywę to głównie w zielonych szejkach, zupa pokrzywiowo szczawiowa jest inspirująca. Dużo zdrowia i serdeczności!
OdpowiedzUsuńWitaj, Kalinko, miło mi Cię tutaj czytać :) U mnie pokrzywa w tym roku do czego się tylko da, ale o tym następnym razem. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńZaglądałam :). Cieszę się bardzo, że wróciłaś !
OdpowiedzUsuńTeż zjadam różności rosnące swobodnie, szukam przepisów, pomysłów.
Pięknie na Twojej działce :)!.
U mnie już drugi miesiąc wciąż deszcz, deszcz i deszcz. Trochę marudzę ale wiem, że bardzo był potrzebny, bałam się suszy.
Serdeczności dla Ciebie :).
Barbara
Już wkrótce postaram się podzielić większą ilością przepisów z pokrzywą :) Dziękuję za miłe słowa. Co do deszczu, to też już mam go dość - po dzisiejszych wielogodzinnych ulewach działka pewnie znalazła się pod wodą, wolałam gdy było sucho, ale ponieważ nie mam na pogodę najmniejszego wpływu, więc staram się nie zaprzątać nią sobie głowy :) Pozdrawiam!
UsuńZaglądałam, czekałam i cieszę się, że Jesteś!
OdpowiedzUsuńTak wiele wątków ujęłaś w jednym poście, ale chłonę z przyjemnością, bo wiele działo się w tym czasie. Jestem fanką zieleniny, więc zainspirowałaś mnie, by do swoich zestawów przemycić pokrzywę... Ogród i ptaszyna cudne, ale ślimaków mam aż nadto, bo rozpanoszyły się w mojej ulubionej sałacie :-))
Pozdrawiam najserdeczniej w oczekiwaniu na kolejne posty.
Anita
Żebyś wiedziała ile przyjemności sprawiłaś mi swoim wpisem! Wiele wątków? A ja miałam wrażenie, że to post "o niczym" ;)Zachęcam gorąco do pokrzywy, dziś zaczęłam pisać post na jej temat, mam nadzieję, że wkrótce opublikuję. Ślę serdeczności, Anitko :)
UsuńBardzo lubię Twój blog , zdjęcia śliczne , treść zawsze inspirująca do wiary , nadziei i miłości . Serdecznie pozdrawiam , wszystkiego dobrego
OdpowiedzUsuńTakie słowa mobilizują mnie, by pisać nadal. Dziękuję :)
Usuń