piątek, 27 stycznia 2017

Życie w wierszu ukryte

Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,

A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia 
-Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.

Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.


(Leopold Staff, Przedśpiew)



Tak bardzo spodobał mi się ten wiersz, przesłany mi po ostatnim poście przez kochaną Basię, że zapragnęłam go mieć na blogu, dzielić się nim i do niego wracać. Myślę, że i Wy odnajdziecie w nim cząstkę swojego życia, w którym radość i smutek przeplatają się tak ściśle, że czasami trudno odróżnić jedno od drugiego ...

Z pozdrowieniami,
Doranma

wtorek, 17 stycznia 2017

Dobry początek Nowego Roku

Rozmyślając w ostatnich dniach o swoim życiu minionym i aktualnym, porównując, badając swoje obecne emocje i samopoczucie, zdałam sobie sprawę, że jest dobrze. Dlaczego? Przecież problemów, trudności przybyło, obowiązków też, wiele marzeń, tych ważnych życiowych, rozpłynęło się w niespełnieniu, lat przybyło... A jednak - jest dobrze :)


Bo choinka zielona. Bo Nowy Rok przywitał nas zimą, która nadal trzyma - taką jaką lubię najbardziej: białą, z umiarkowanym mrozem, czasami słoneczną. Bo spokojny wieczór w ukochanych czterech ścianach. Bo głęboki sen z głową wtuloną we własną poduszkę. Bo dach nad głową. Bo praca. Bo uśmiechnięte koleżeńskie twarze. Bo głos Mamy w telefonie wciąż ten sam, chociaż ciało i siły zupełnie nie tamte sprzed lat. Bo sikorki i wróble w karmniku na balkonie. Bo filiżanka aromatycznej herbaty  wieczorem. Bo dzień troszkę dłuższy. Bo dwa tygodnie postu zrealizowane. Bo miły komentarz na blogu. Bo ciekawa książka w dłoni. Bo dobry wynik badania. Bo tańce w sobotę. Bo długie, głębokie rozmowy. Bo tyle intencji, w których można odmawiać świeżo odkrytą, cudowną nowennę do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły. Bo jakoś tak lżej na sercu, że Ona jest, rozumie, wspiera, wstawia się za nami:
http://www.langustanapalmie.pl/filmy2
A tutaj jeszcze cudna litania, tak bardzo współczesna, taka moja:
https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2014/09/08/ks-adam-skwarczynski-litania-do-matki-bozej/
I ten obraz młodej Miriam - uwielbiam, gdy Matka Boża przedstawiana jest jako młoda dziewczyna:

Znalezione obrazy dla zapytania matka boża rozwiązująca węzły obraz
(źródło: Internet)

A to już inna królowa, z innej epoki.


Legendarna władczyni Królestwa Saby, osierocona jako kilkuletnia dziewczynka przez mamę, znienawidzona przez macochę, wysłana z dala od domu, wróciła za namową poddanych, by objąć tron. Mądra i ambitna kobieta, która odważyła się odbyć wielomiesięczną podróż przez pustynię po to, by poznać słynącego z mądrości króla Salomona, prowadzić z nim długie dysputy, rozwiązywać intelektualne zagadki, zakochać się z wzajemnością, zawrzeć korzystny dla swojego narodu układ handlowy, a potem wrócić do swojego państwa ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy swojego ukochanego, bo ona jest królową a on królem.


Taką postać królowej Saby stworzyła autorka powyższej książki - Tosca Lee. Na podstawie okruchów informacji utkała powieść, którą czyta się jednym tchem. Ja spędziłam z nią dwa świąteczne wieczory i kawałek nocy, i tylko resztki rozsądku i spora doza silnej woli nie pozwoliły mi czytać do rana, do końca ;) Po tej lekturze nabrałam ogromnej ochoty, by sięgnąć po Pismo Święte i uważnie przeczytać Księgę Salomona. Mam też nadzieję, że uda mi się przeczytać inną książkę tej autorki - "Judasz". Spodziewam się, że może to być ciekawy portret psychologiczny tej postaci.


Kupka książek przygotowanych na okres adwentu i Świąt powoli topnieje. Mam ochotę na następne, ale wiem, że powoli kończy się mój czas na lekturę. Wraz z wiosną wrócą marzenia i plany ogrodowe - wczoraj kupiłam pierwsze nasionka warzyw ;) - i nie będzie już wolnych wieczorów na lekturę, nadejdą inne radości.


Póki więc trwa zima, to chłonę z tych króciutkich i dłuższych chwil tyle energii, ile się da. Bo coraz częściej doświadczam, że to czy jest dobrze, w dużej mierze - a może w największej? - zależy od naszego sposobu patrzenia na świat, od umiejętności dostrzegania dobra i piękna wokół siebie, od pielęgnowania w sobie "chce mi się" i od ćwiczenia się we wdzięczności za małe i duże cuda, które przynosi każdy dzień.


Czasami więc staram się spojrzeć na życie jakby przez dziurkę od klucza i skupić się na jakimś maleńkim fragmencie dobra w mojej rzeczywistości. Czasami zaś próbuję popatrzeć szerzej, by odwracając uwagę od brzydoty czyiś uczynków, dostrzec urodę życia w całości. Bo kiedy się cieszyć życiem, jak nie teraz?


W ostatnich tygodniach wiele radości sprawia mi czerwień we wnętrzu, więc czemu nie wyciągnąć takich przedmiotów? A przy okazji zdjęć odkryłam, co łączy moje ulubione filiżanki. Tym wspólnym elementem jest uszko, które wystaje ponad czaszę naczynia - nie dość, że piękne, to jeszcze bardzo wygodne :) Uważam, że warto poświęcać uwagę nawet takim drobiazgom w codzienności i nie odmawiać ich sobie, nie lekceważyć. Jak w starym powiedzeniu: "ziarnko do ziarnka a uzbiera się miarka" - miarka zadowolenia i smaku życia także.


Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za Waszą obecność tutaj - tę widoczną w komentarzach i tę anonimową także. Wszystkiego dobrego przez cały rok!
Doranma