Wysiadam. Wysiadam z mojego życiowego pociągu na stacji blogowej na chwil parę, by się nacieszyć jeszcze raz wspomnieniem dnia, który właśnie mija. Tak w te wakacje mam, że do domu wpadam właściwie tylko na nocleg. Godziny snu skracam niestety, no bo przecież trzeba i uprać, i przygotować coś do jedzenia na kolejny szybki dzień. Zdałam sobie ostatnio sprawę z tego, jak bardzo odmienił się mój dom tylko przez to, że wydłużyła się dwukrotnie moja codzienna podróż do pracy. Niby nic, jedna godzina dziennie więcej, ale tygodniowo to już pięć godzin, a miesięcznie ponad dwadzieścia, czyli w tramwajach spędzam dodatkowo prawie całą dobę, a to już robi na mnie wrażenie! Czas nie z gumy i nie ma się co oszukiwać, w ciągu dnia zmieści się tylko tyle ile się może zmieścić, więc z czegoś trzeba zrezygnować. Oczywiście nie z pracy. No więc rezygnuję ze sprzątania, trudno, nie będzie jak w pudełeczku, a na przyjmowanie gości przyjdzie czas na jesieni. No bo obecnie weekendy też nie wyglądają inaczej, niż pozostałe dni tygodnia :) Tak mi jakoś żal spędzić piękny dzień w domu, skoro jest tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia, ludzi do spotkania, zdarzeń do przeżycia, no i ogród, który czeka i czeka, a ja czekam na niego :))) Życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie, by go spędzić tylko wśród domowych i zawodowych obowiązków. Dużo czasu mi zajęło, by to zrozumieć, a jeszcze więcej, by wprowadzić w czyn. Ale najważniejsze, że powoli się udaje :)
A w moim ukochanym, biednym i okaleczonym ogrodzie w ostatnich tygodniach duże zmiany. Pod piłę poszło osiem starych drzew owocowych, które nie przetrwały dwuletnich powodzi i obawiam się, że to nie koniec. Nawet już zwalone na ziemię, oderwane od korzeni, nadal wyglądały dostojnie i pięknie.
Były z nami od początku. Żal mi ich pysznych owoców. Działka zupełnie nie przypomina tej sprzed dwóch lat, jest pusto. Jedynie magnolia i ocalała jabłonka dają teraz nieco więcej ażurowego cienia.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Ogołocony teren daje możliwość zaaranżowania go w zupełnie nowy sposób, bliższy marzeniom. Myślę i myślę, jakby rozplanować nowe nasadzenia. Jakaś początkowa koncepcja szwęda mi się po głowie, ale czuję, że to ciągle nie to. Zimą będę miała czas, by to gruntownie przemyśleć :)
Najważniejsze jest rozmieszczenie małej architektury i drzew - trudno potem naprawić błędy. W tym roku więc szaleję jedynie dokupując krzewy ozdobne i kwiaty - zawsze można je przenieść w nowe miejsce. Spełniło się kilka moich marzeń, bo upolowałam długo poszukiwaną odmianę lilaka Krasawica Moskwy, wybrane odmiany rajskiej jabłonki, krzewuszki, pęcherznicy i wiele wiele innych. Także kolekcja kwiatów powiększyła się, np. o upragnionego sadźca. W przyszłym roku powinny już pochwalić się swoją urodą :)
A tymczasem trochę zatrzymanej w kadrze przyrody, która w tym sezonie jest już przeszłością, bo lato biegnie nieuchronnie ku jesieni, co pomimo wysokich temperatur na termometrach, czuć już wyraźnie.
Brak drzew spowodował, że bardzo mało widuję ptaków, domki lęgowe są puste. Wiewiórki boją się przychodzić z lasu, a orzechami na nielicznie ocalałych gałęziach leszczyny zajął się w tym roku pan dzięcioł. Rozgościł się u mnie na dobre, najpierw tłukł głową w pnie usychających drzew, teraz rozbija orzechowe łupiny. Na szczęście motylom zupełnie nie przeszkadza to, że ogród stał się mocno nasłoneczniony. Przylatują jak dawniej, a ja je zapraszam sadząc im kolejne ulubione rośliny, dzięki temu mogę się cieszyć ich widokiem do woli.
Pisałam dzisiaj Maszce, że ostatnio doceniam znowu dalie. Zwłaszcza te strzępiaste są moimi faworytkami.
Nadal kwitną róże, cieszą oczy pierwsze kwiaty sadzonych wiosną liliowców - kupiłam kilka odmian i dzięki temu od maja ciągle mam nowe kwiaty. Cieszę się, że w przyszłym roku bardziej się rozrosną i będzie je widać na rabatach.
To ta sama lilia sfotografowana w słońcu i przy zachmurzonym niebie, a jak inne odcienie różu!
Hortensje są niesamowite, tak długo kwitną, zmieniają barwę kwiatów. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie będę miała ich więcej, bo wspaniale zdobią ogród i odpowiada im gliniasta i mokra gleba.
Biała lilia i oryginalny kwiat eukomisu - nie sądziłam, że tak egzotycznie wyglądająca roślina będzie tak łatwa w uprawie.
Zrobiło się różowo,
mocno różowo...
za różowo... Potrzebuję więcej bieli i pasteli - to zadanie na przyszły rok.
Jest też żółty i nieco ulubionego niebieskiego
Mam nadzieję, że teraz będziecie miały kolorowe sny. Dobranoc :)