niedziela, 1 lipca 2018

Na huśtawce

Och, cóż to był za tydzień! Urlopowy... i samo to wiele już tłumaczy :) Do tego spędzony niemal cały na "RODOS", czyli - dla tych, którzy nie mieli okazji się z tym skrótem spotkać - rodzinnych ogródkach działkowych ogrodzonych siatką ;) I wcale nie będę narzekać, że pogoda w kratkę, od 12 stopni w poniedziałek, przez 29 w piątek a kończąc na 14,5 w sobotę ... Jedyne na co mogę narzekać to to, że nie wiem gdzie się podział ten czas? Zawsze przed takim kilkudniowym działkowaniem wydaje mi się, że zrobię wszystko, no może prawie wszystko... a potem wciąż to samo zdziwienie: niby coś zrobione, ale większość planów nie tknięta ... Mogę zwalić na fakt, że wciąż trwają prace modernizacyjno-budowlano-wykończeniowe, których sama nie wykonuję, ale jednak angażują mnie one znacznie czasowo, bo trzeba wymyślić, co zrobić i jak, pojechać i kupić materiały, wymierzyć, zaplanować, obgadać z panem Budowniczym, kawkę wypić, a potem nagle się okazuje, że na pielenie i zbieranie owoców niewiele czasu zostało. A tym razem dodatkowo jeszcze jeden "kradziej" czasu mi przybył - huśtawka! Kolejne małe marzenie :) Taka zwykła, zwyczajna, z deski i sznurka, jak za dawnych czasów ...


Zawisła na ganku, bo nie mam odpowiedniego drzewa, na którym można by ją było powiesić. A ganek dość duży na delikatne buju-buj... Nie wiem, co to bujanie w sobie ma, ale zapewniam Was, że herbata pita na huśtawce smakuje zupełnie inaczej, niż ta przy stole :) I trudno się od tego bujania oderwać, by pójść do pracy, nawet tej ulubionej wśród grządek, oj trudno ;) Tak więc pomimo kilku dni pobytu nawet zdjęć prawie nie zrobiłam, bo jakoś nie było czasu...? A huśtawka czeka jeszcze na biały impregnat i na sesję zdjęciową niczym z ogrodowych obrazów C. Moneta, ale to już, gdy lepsza pogoda nastanie i kolejny "rodosowy" urlop.


Zdradzę Wam tylko jeszcze na koniec, że mój pan Budowniczy, to niezwykle dobry człowiek. Ujął mnie tym, że przyjeżdżał do mnie specjalnie dwukrotnie, tylko po to, by tę huśtawkę zamontować, mimo, że zapewniałam go, że nie musi się spieszyć. Stwierdził jednak, że skoro mam urlop, to on musi to zrobić, bym się jeszcze zdążyła pobujać ;) 

Pozdrawiam Was serdecznie już z miejskiej rzeczywistości. Chociaż myślami wciąż tam, w Czubajkowym, bujając w obłokach ...



Doranma