niedziela, 24 stycznia 2016

Zaczynam od początku

" Szczęście to nie to, co posiadasz,
lecz to, czym potrafisz się cieszyć". 
(mądrość Wschodu)

Pierwsze dni stycznia już za nami. Jak co roku obfitowały w rozmowy na temat noworocznych postanowień. Na blogach też dostrzegłam sporo dyskusji i często sprzecznych stanowisk w tej sprawie. Różnie podchodzimy do tego, czy warto mieć takie postanowienia, czy nie - główny argument ich przeciwników jest taki, że niespełnione plany powodują tylko niepotrzebne frustracje. No ale kto powiedział, że mamy ich nie spełniać?


Sama nie jestem zbyt doświadczona w ich praktykowaniu ;) Uważam, że same postanowienia są obojętne (jak pieniądze) - ani dobre, ani złe, bo wszystko zależy od tego, co z nimi zrobimy, jaki użytek i sens im nadamy. Jeżeli robienie postanowień i ich realizację traktujemy poważnie, jeżeli rzeczywiście pomagają w pracy nad sobą, rozwoju, osiąganiu celów - są dobre, bardzo dobre. Jeżeli natomiast mają jedynie obnażać naszą słabość i brak konsekwencji, to ... warto poświęcić czas na przemyślenie, dlaczego tak się dzieje.


Skąd ten wstęp? Skłonił mnie do niego wyjątkowy kalendarz, z którym weszłam w ten rok - "Twój dziennik" Reginy Brett. To ta sama autorka, która napisała książki - być może Wam znane - "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" oraz "Bóg nigdy nie mruga". Pozycja dedykowana jest podobno specjalnie polskim czytelnikom. Zawiera 12 nowych lekcji -  opowiadań, po jednej na każdy miesiąc. Na kolejnych stronach kalendarza można odnaleźć wiele ciekawych i inspirujących myśli na dany dzień.


Nigdy nie prowadziłam dziennika (mój web log nim nie jest ;)), ale skusił mnie tym razem pomysł, aby spędzić rok w towarzystwie Reginy i jej myśli, zapisując regularnie swoje własne, które przeważnie hulają po głowie i nie spisane umykają bezpowrotnie. Dla mnie to taka alternatywa dla pudełka na modlitwy, o którym pisałam rok temu TUTAJ.

Zaintrygowało mnie również spojrzenie autorki na zagadnienie noworocznych postanowień. Oto co napisała:
"Nie róbcie mnóstwa postanowień, których nie zdołacie dotrzymać. Kiedyś sama tworzyłam długie noworoczne listy, a w grudniu czułam się jak nieudacznik. (...) Postanów nie robić tym razem żadnych postanowień noworocznych. Po prostu wybierz jedno słowo, które będziesz nosić w sercu jak wskazówkę kompasu. Któregoś roku zdecydowałam się na radość. Kiedy indziej moim słowem była obfitość. (...)Nowy Rok to moment, kiedy można zacząć od nowa z czystym kontem. Masz przed sobą pustą kartę. Jak chcesz ją zapisać?"


Nie miałam kłopotu, by wymyślić to jedno słowo, szybko przyszło mi do głowy. Po kilku dniach dodałam do niego jednak jeszcze drugie: wytrwałość. Tak więc wyruszyłam w ten rok bez listy długoterminowych postanowień, ale za to z zapałem i zaciekawieniem, co on przyniesie. Wspomagam się na bieżąco listami zadań na najbliższe dni, by widzieć postępy. Niemal każdego dnia walczę ze sobą, by wytrwać w dobrych zmianach, ale ta jedna główna myśl rzeczywiście wyznacza mi kierunek i pozwala pomalutku posuwać się do przodu. 


Jestem pewna, że to nieistotne, czy zaczynamy pracować nad sobą i swoim życiem, wprowadzać zmiany, których pragniemy od 1 stycznia, od poniedziałku, od urodzin... Każdy dzień jest dobry na to by wybrać dobro i zacząć działać :)
A Wy, jaki macie sposób na wdrażanie dobrych zmian w życiu?

Pozdrawiam,
Doranma

piątek, 1 stycznia 2016

Szczęśliwszego Nowego Roku!

Gdy dzisiejszej nocy wybiła godzina dwunasta, termometry pokazywały ponad dziesięć stopni mrozu, a niebo nad Warszawą rozbłysło tysiącami świateł. Słysząc długotrwałe huki wypuszczanych fajerwerków domowe zwierzęta powciskały się w najdalsze kąty mieszkań, a wystraszone ptaki rankiem nie ośmieliły się prawdopodobnie wylecieć ze swoich kryjówek, bo nie było ich dzisiaj widać w balkonowej stołówce, pomimo pięknej, słonecznej pogody.



Podziwiając fontanny świateł zastanawiałam się, czy życzenia szczęśliwego roku są właściwe? Jaką mają szansę się spełnić w otaczającym nas świecie? Rok 2016 zapowiada się jako obfitujący w ważne wydarzenia, ale czy będzie szczęśliwy?



I wówczas wróciłam myślą do książki, którą skończyłam czytać dwa dni wcześniej:
"Szczęście nie jest ani zaletą, ani przyjemnością, ani tą rzeczą, ani tamtą, jest po prostu rozwojem. Jesteśmy szczęśliwi, kiedy się rozwijamy". (William Butler Yeats)



"Słowo szczęście sugeruje ostateczny, magiczny cel, ale zadaniem projektu nie jest uzyskanie maksymalnego wyniku w dziesięciostopniowej skali szczęśliwości i utrzymanie  tego status quo; taka sytuacja byłaby równie nierealistyczna, co niepożądana. Nie zamierzam osiągnąć stanu absolutnego szczęścia, chciałam po prostu być szczęśliwsza. Co mogę zrobić w przyszłym tygodniu lub roku, żeby się tak poczuć? W naszym życiu zdarzają się chwile, kiedy nie możemy być szczęśliwi, ale spróbujmy być szczęśliwsi  - na tyle, na ile to wykonalne w danych warunkach. W ten sposób nabierzemy sił do walki z przeciwnościami losu".



Oba cytaty pochodzą z książki "Projekt szczęśliwy dom" autorstwa Gretchen Rubin, którą kilka miesięcy temu rekomendowała Iza z Domowego Zakątka. Na pewien czas zapomniałam o niej, ale przed Świętami postanowiłam ją sobie sprezentować i bardzo się z tego cieszę. Spodobało mi się podejście autorki do tematu szczęścia, a więc życia w świadomości, że mamy wpływ na nasze samopoczucie. Takie proste pytanie - co mogę dziś. jutro zrobić, by poczuć się szczęśliwsza? - a nigdy dotąd nie postawiłam go sobie. Bardzo ważna rzecz, to ostatnie słowo w tym pytaniu, które nie brzmi szczęśliwa, ale właśnie SZCZĘŚLIWSZA, w każdej sytuacji, niezależnie od okoliczności. Zawsze podziwiałam osoby, które potrafią odczuwać wdzięczność nawet w bardzo tragicznych sytuacjach, które potrafią się uśmiechać i iść dalej z podniesioną głową pomimo choroby, różnych codziennych trudności, które nie dają się złamać, lecz odważnie stawiają czoła życiowym wyzwaniom. Chciałabym taka być. I myślę, że uczenie się bycia szczęśliwszą w codzienności do takiego celu właśnie prowadzi.

Książka "Projekt szczęśliwy dom", to opowieść o kilkumiesięcznej drodze autorki w poszukiwaniu sposobów na uczynienie SIEBIE szczęśliwszą. To bardzo ważne - siebie, bo zmieniać możemy tylko siebie, natomiast inni ludzie mogą sami się zmienić pod wpływem naszego przykładu, ale nie muszą, my nie mamy na tę ich decyzję wpływu. Swoje pomysły autorka realizowała w bardzo różnych dziedzinach życia, poczynając od otaczających ją przedmiotów, własnego ciała, poprzez tematy relacji z bliskimi, a na wykorzystaniu czasu i przeżywaniu teraźniejszości kończąc. Jest to jedna z lektur, które ostatnio mnie inspirowały i którymi chciałabym się z Wami stopniowo podzielić.

U progu nowego, młodziutkiego roku, proponuję więc i Tobie, abyś poszukała swoich odpowiedzi na pytanie: co mogę zrobić, by w tym roku poczuć się szczęśliwsza? Ja swoich pomysłów już kilka mam :) Jeśli my będziemy szczęśliwsi, to i rok taki będzie, czego serdecznie nam wszystkim życzę :)