niedziela, 9 lipca 2017

Kilka tygodni w kilku zdjęciach

Zanim się obejrzałam, a od ostatniego mojego wpisu tutaj minęły już prawie dwa miesiące. Cóż, wiosna i lato robią swoje - gdy tylko mam możliwość, staram się wyrwać na łono natury i do komputera zupełnie mnie nie ciągnie. Potrafię go nie włączać i nie sprawdzać poczty przez 2 - 3 tygodnie z rzędu i dobrze mi z tym :) 
Dodatkowo, w stolicy czas wakacji, to także czas remontów ulic. Takiego odcięcia jednak jak w tym roku, miasto nam jeszcze nigdy nie zafundowało. Mam więc przymusowe, dłuuugie spacery, np. by dotrzeć do rodziców. No i zastanawiam się, czy lepiej zmobilizować się i kupić rower, czy jednak chodzić, by sylwetka na tym skorzystała ;) Oznacza to jednak, że czasu na pewne czynności po prostu nie ma. Dziś więc tylko trochę zdjęć, by zupełnie nie wypaść z wprawy i obiegu ;)

Życie trochę pofolgowało i od początku maja regularnie każdą sobotę udaje mi się spędzić w moim ogrodowym sanatorium - ćwiczenia, naświetlania, a z początku także seanse w błocie, mam tam zapewnione ;) Na ogrodowych grządkach pojawiło się kilka nowości, chociaż w tym sezonie mocno przystopowałam z roślinnymi zakupami.'




Mokra zima i zimna wiosna zabrały bezpowrotnie wiele roślin. Tym bardziej więc cieszyły te, które zdawały się być wdzięczne za taką aurę, np. kalina Roseum po raz pierwszy poszalała jak należy i nie zniszczyły jej mszyce, byłam z niej dumna :)


Maj  pożegnałam w podskokach, tańcząc wraz z korowodem ewangelizacyjnym na Trakcie Królewskim - to była prawdziwa radość i spontan - jestem bardzo wdzięczna organizatorom za to nowe dla mnie doświadczenie. Aż trudno mi było uwierzyć, że ja, nieśmiałe stworzenie, tańczę na środku ulicy ;)





Po dwóch godzinach hasania w upale, my "starsze panie", zakończyłyśmy niedzielne świętowanie na tarasie ogrodów przy Zamku Królewskim. Wstyd się przyznać, ale nigdy tam dotąd nie byłam, chociaż zawsze miałam ogromną chęć, była to więc dla mnie prawdziwa nagroda :)




Pomimo wiosennej niepogody, zrobiło się też bardzo owocowo, chociaż faktycznie moje jagody kamczackie i truskawki dojrzewały z 2-tygodniowym opóźnieniem w stosunku do poprzednich lat.




Nie obyło się także bez pofolgowania słabości i kilka domowych "przydasiów" wpadło mi w ręce i w nich zostało :) Uroczy, miętowy durszlaczek, budzik retro i kilka sztuk angielskich sztućców - niby z przeznaczeniem do domku na działce, ale póki co, cieszę się nimi codziennie w warszawskim mieszkanku.






Kwiaty i owoce z własnej działki są mi osłodą przez cały tydzień i towarzyszą w oczekiwaniu na kolejny wyjazd. Ale były też wieczorne odwiedziny na zaprzyjaźnionej działce - niesamowite odprężenie po dniu pracy. Było przymusowe i zabawne zwiedzanie mazowieckich wsi, gdy kierowca postanowił kierować się własnym nosem a nie mapą. Było kobietkowe spotkanie po kilku miesiącach przerwy. Wszystkie te drobne zdarzenia dodają życiu smaku i pomagają przechodzić trudny czas.




A najpiękniejszym dniem było przeżywanie we własnym ogrodzie Narodowych Rekolekcji dzięki radiowej transmisji ze Stadionu Narodowego przed tygodniem. Wśród kwiatów, śpiewu ptaków, słońca, deszczu, szumu drzew ...


Było też czytanie, dużo czytania, ale o tym już innym razem :)

Spokojnego tygodnia!
Doranma

P.S. Kochani, poszukuję elementów ludowego stroju sardyńskiego, zwłaszcza serdaka. Jeżeli ktoś mógłby mi w tej sprawie jakoś pomóc, to proszę o informację na maila- adres widoczny na bocznym pasku.

4 komentarze:

  1. Byłam tydzień temu w Warszawie. Zauważyłam, że macie sporo miejsc z rowerami miejskimi do wynajęcia. Tylko w centrum, czy także w dzielnicach dalej położonych ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są w dość wielu miejscach, zastanawiam się i nad tym rozwiązaniem, chociaż musiałabym dojść do nich, no i oczywiście zapłacić ;)

      Usuń
    2. Córka ma wykupioną jakąś kartę, z która jest taniej :)

      Usuń
    3. Dziękuję, zmobilizowałaś mnie by sprawdzić dokładniej, jak to jest :)

      Usuń