środa, 28 sierpnia 2013

Tyle piękna w moim świecie :)



Moi mili, dojrzewające owoce kaliny wskazują na to, że lato się kończy, ale cyt, o tym jeszcze cicho szaa... :) Ciepło, słonecznie dookoła, więc bez zbędnych słów cieszmy się pięknem natury. Zapraszam na spacer po letnim ogrodzie - oto wakacyjne miesiące w pigułce dla cierpliwych ;)











Pszczółek i motyli w tym roku dość mało :( Ale widzicie tego maleńkiego pajączka na płatku kosmosu, wygrzewającego się w słońcu? :)



Tegoroczny sezon kojarzy mi się mnogością ważek w przeróżnych kolorach. Przeważnie trudno je sfotografować, gdy trzepoczą skrzydełkami. Ta na poniższym zdjęciu nie najpiękniejsza, ale pozowała cierpliwie do portretu :)


 Niby tylko krwawnik, ale ileż w nim wdzięku. I ten pudrowy róż - zakochałam się w tym kolorze :)




Ogród już bez wody, nawet z suszą, ale widać wiosenne zniszczenia. Odbudowuje się na nowo - zachwyca mnie siła tkwiąca w przyrodzie!


Róża Mazowsze - posadzona w ubiegłym roku nie zdążyła zakwitnąć przed październikowym śniegiem. Teraz jej piękne kuliste kwiaty o fantazyjnie wywiniętych falbankach płatków cieszą mnie swoją urodą. Czyż róża to nie królowa? Zaczynam doceniać jej piękno, odporność na trudne warunki i - wbrew obiegowym opiniom - łatwość w uprawie.




Gości zmęczonych spacerem zapraszam w cień parasola. Tutaj można zapomnieć o miejskim gwarze i codziennej gonitwie, zasłuchać się w śpiew ptaków, szelest liści i traw, posłuchać żurawi i kumkania żab. Dla dopełnienia błogostanu poczęstujmy się ciastem i owocami prosto z krzaczka. A potem syci piękna, zapachów i smaków, odpłyńmy w marzenia lub beztroski, zielony sen...


O tych maleństwach na poniższym obrazku napiszę innym razem. Na dziś wystarczy, bo...


... to nic, że słońce zniża się ku zachodowi...

... przecież tak pięknie maluje obrazy na niebie...


... księżyc czasami próbuje je naśladować tworząc niebiańskie pejzaże na swój sposób - też wspaniałe :)


Dobranoc :) Jutro też wstanie dzień, mili moi :)

wtorek, 13 sierpnia 2013

Kwiaty Paryża

Jakoś w tym roku prawie o niczym innym nie piszę, tylko o kwiatach ;) Jeżeli piszę... gdyż post ten zaczął powstawać dwa miesiące temu... lecz cóż, lato ma swoje prawa :)  Nie zdziwi więc Was pewnie również to, że zwiedzając jedną z najpiękniejszych  europejskich stolic, obfociłam nie tylko zabytki, ale i tamtejszą roślinność :) A teraz chciałabym się podzielić z Wami swoim widzeniem tych zieloności, które przykuły moją uwagę na paryskich ulicach.
Przede wszystkim ogrody na dachach! Wiedziałam, że zakładają je Brytyjczycy, ale z Francją zupełnie ich nie kojarzyłam. Od pierwszego dnia uwieczniałam więc na zdjęciach wszystkie napotkane, także z wysokości wieży Eiffla :) Jednak bez obawy, nie zadręczę Was tutaj (przynajmniej tak mi się wydaje?) prezentacją wszystkich - tylko kilka...








Po drugie parki - nie oszałamiają, powiedziałabym, że w czerwcowej szacie wypadły raczej skromnie i często uwagę bardziej skupiały na sobie ciekawe okazy drzew, niż rabaty kwiatowe.


Powyżej fragment Pól Marsowych widziany ze szczytu Wieży Eiffla.


 




Uwielbiam strzyżone szpalery drzew




Z bluszczu również można zrobić ciekawą dekorację - liczy się pomysł.


A tutaj niespodzianka - ogród użytkowy w części parku miejskiego. A na drzewkach owocowych papierki... Z takim sposobem uprawy spotkałam się kiedyś na zdjęciach z Chin. Każdy zawiązek jest owijany w osobną papierową torebeczkę w taki sposób, by miał dość miejsca na wzrost, papierowa osłonka ma chronić owoc przed chorobami. Zdejmuje się je dopiero tuż przed zbiorami.


No i róże - to najpiękniejsze krzewy starej odmiany, jakie udało mi się tam zobaczyć. Śliczny kolor, kształt i delikatny zapach.


Chodząc po parkach, ulicach i skwerach miałam wrażenie, że miasto oszczędza na zieleni - rabaty często były obsadzone ubogo tak, jakby brakowało środków na sadzonki. Również w Wersalu rabaty były najmniej ciekawym obiektem do oglądania.


 Lepiej prezentowały się róże oplatające tu i ówdzie ogrodzenia. I ciekawie przycinane krzewy.


Wokół Luwru:


I wewnątrz Luwru - na obrazach





Kolorowo było także na moście... Miałam zagwostkę, czy wysiały się tam same, czy ktoś je posadził, ale obstawiam raczej tę pierwszą możliwość.


Jednak to róże były królowymi, przyciągały wzrok w wielu miejscach - także na cmentarzu



I w ogrodzie XIX-wiecznego Domu Polskiego, w którym było mi dane mieszkać



Natomiast te monumentalne, ukwiecone schody prowadzące do kościoła sprawiły, że zastygłam w zachwycie


Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę kolorowego dalszego ciągu lata :)

PS. Pisząc wczoraj, zapomniałam dodać, że Paryż chociaż piękny dzięki swej architekturze, zabytkom i wspaniałym osiom widokowym, jest daleko za Warszawą i innymi polskimi miastami pod względem ilości zieleni - to pierwsze moje odczucie po powrocie do domu: u nas jest po prostu zielono!
Drugie dopowiedzenie i sprostowanie zawdzięczam Ani, która napisała mi, że cudna, pastelowo-różowa róża nie jest wcale starą odmianą, tylko taką udaje, a jest to Eden Rose 88. Stara czy nie - jest po prostu wspaniała! Dziękuję, Aniu :)